Wielu z nas było kiedyś w związku, w którego przyszłość straciliśmy wiarę. Rozmowę o rozstaniu odkładaliśmy wówczas w czasie, byle nie przechodzić przez ten dość trudny moment. Zastanawialiśmy jak, i czy w ogóle można to zrobić łagodnie, bez krzywdzenia drugiej strony. To bardzo trudne zadanie, ale już unikanie poważnych wpadek może znacząco pomóc.
Czy w ogóle da się rozstać z klasą?
Mówi się, że nie można tego zrobić z klasą. Po prostu jeśli jedna ze stron wciąż kocha, dojdzie do konfliktu, ranienia i pretensji. Warto mieć to na uwadze. Niemniej istnieją kroki, które mogą zarówno nieco złagodzić ten proces, jak i te mogące go uczynić zdecydowanie boleśniejszym. Nie dam Wam przepisu na bezbolesne rozstanie w stylu hollywoodzkiej komedii romantycznej, ale postaram się uczulić na niektóre sprawy.
W moim mniemaniu celem tego procesu jest: 1. definitywne rozstanie się; 2. ograniczenie wyrządzanych ran partnerce; 3. pomoc jej w zapomnieniu/odkochaniu się; 4. zachowanie maksimum klasy i własnego dobrego imienia.
Nadchodzi oziębienie
Większość z nas była w takiej sytuacji: związek trwa już kilka czy kilkanaście miesięcy, a Ty czujesz, że nic z tego nie będzie. Nie wnikam w powody, ale przede wszystkim właśnie je przemyśl. Pamiętaj, że człowiek z klasą zawsze stara się naprawiać relację, a dopiero gdy to nie wychodzi, kończy ją. Naprawa związku wiąże się z konfrontacją, omówieniem bardzo intymnych i trudnych spraw, lecz nic tak nie umacnia, jak wspólne wyjście zwycięsko z kryzysu.
Wcześniejsze podejmowanie tematu wspólnych problemów ma też kolosalne znaczenie przy rozstaniach. Po pierwsze partnerka nie będzie aż tak zaskoczona rozmową o rozstaniu, a Ty w dodatku będziesz mógł pokazać, że próbowałeś tę relację naprawić. Jeśli po tych próbach uznasz, że nie ma już ucieczki przed zerwaniem, przed Tobą stoi wymagające zadanie.
Dla jasności dodam, że piszę tu raczej o mniej poważnych związkach, w których nie zabrnęło się za daleko. Kilkuletni staż, wspólne mieszkanie czy małżeństwo zobowiązują do jeszcze bardziej zaangażowanych działań i są zresztą trudniejsze do ujęcia w jakiekolwiek ramy. To zbyt indywidualne sprawy, żebym mógł coś ogólnego doradzić.
-
Staw temu czoła
Najgorsze co może zrobić mężczyzna uciekający ze związku, to dosłownie uciec, czyli zniknąć. Równie karygodnym pomysłem będzie chowanie się za jakimś medium. Zrywanie poprzez czat, SMS, wiadomość e-mail, rozmowę telefoniczną czy nawet tradycyjny list nie jest godne człowieka z klasą. Wybór takiej drogi pokazuje tylko, że boisz się spojrzeć swojej partnerce w twarz i powiedzieć jej prawdę. Tchórzysz? To znaczy, że nie dorosłeś i nadal jesteś chłopcem.
Bezwarunkowo powinieneś zaaranżować spotkanie w cztery oczy. O przygotowaniu i prowadzeniu takiej rozmowy pisałem już w tekście: Trudna rozmowa z partnerką – jak uniknąć kłótni. Polecam tam zajrzeć. Ogółem trzeba zadbać o to, żeby przez dłuższy czas nikt Wam nie przeszkadzał. Najlepiej, żeby teren był neutralny i dawał możliwość wycofania się każdej ze stron. Miejsce publiczne, np. kawiarnia może pomóc w opanowaniu wybuchów emocji. Natomiast zrywanie podczas kolacji lub obiadu w restauracji to raczej kiepski pomysł,
-
Wątpliwości
Przed spotkaniem dobrze przemyśl swoją decyzję. Jeśli się wahasz, nie podejmuj ostatecznych kroków. Wątpliwości to bardzo dobry punkt wyjścia do poważnej rozmowy, z której może wyjść rozwiązanie problemu lub wspólna zgoda co do konieczności rozstania. Z drugiej strony, jeśli powiedziałbyś jej, że chcesz się rozstać, ale tak naprawdę nie jesteś tego pewien, zachowujesz się nieuczciwie. Partnerka będzie mogła to odczytać jako szansę na ratunek dla związku. Zatem jeśli się wahasz, przeprowadź zupełnie inną rozmowę!
Decyzja o rozstaniu powinna być w Twojej głowie pewna i ostateczna. Wszystkie sporne kwestie powinieneś mieć już omówione i wiedzieć, że nie będzie lepiej. Kiedy się z nią spotkasz, nie masz mówić, że nosisz się z rzuceniem jej, tylko w łagodny sposób powiedzieć o swoim wyborze. Okaż, że wiesz co robisz. Nie rób jej złudzeń.
<<Zobacz też: Gentleman a kobiety>>
-
Rozmowa
Po wspólnych miesiącach, jesteś jej winien nieco czasu i uwagi podczas tej rozmowy. Nigdzie się nie spiesz. Mów spokojnie i odpowiedz na jej pytania. Bądź uprzejmy. Oschłe traktowanie może pozornie dawać nadzieję na lepszy efekt, ale tylko byś dosypał soli do rany. Z drugiej strony zbytnie przymilanie się również może być źle odczytane. Twoje uprzejme ale stanowcze nastawienie ma pokazać, że nie chowasz do partnerki żadnej urazy, ale też nie żałujesz swojej decyzji.
Podczas tej rozmowy bezwzględnie utrzymuj dystans fizyczny. Jeśli pojawią się łzy, podaj chusteczkę, ale nie skracaj tego dystansu. To może się wydawać okrutne, ale pamiętaj, że już teraz zaczyna się układanie sobie świata bez Ciebie. Utrzymując dystans pomożesz jej w tym. Również jeśli dojdzie do kłótni, nie daj się w nią wciągnąć, ale też, o ile warunki pozwalają, nie ucinaj jej zbytnio. Krzyk pomaga wyrzucić z siebie nagromadzoną złość, a potem łatwiej jest poradzić sobie z rozstaniem.
-
Co powiedzieć, a czego nie mówić?
Powody, dla których się rozstajemy bywają przeróżne i z dystansu często wyglądają na błahe lub nawet głupie. Będąc w relacji to może wyglądać zupełnie inaczej i choćby dlatego nie chcę wnikać w to, które powody należy uznać za ważne. Poza tym po podjęciu decyzji powody przestają już być istotne. I właśnie na tej myśli powinieneś oprzeć swoją rozmowę.
Nie myśl, że ona lepiej przyjmie rozstanie, jeśli podasz jej listę najróżniejszych powodów, żeby pokazać powagę sytuacji. Tylko rozwodnisz swój wywód, dasz wiele punktów zaczepienia i zaryzykujesz wciągnięcie Cię w konfrontację. Z drugiej strony musisz podać powody. Ukrywanie swoich motywacji, z jakiegokolwiek względu, może być przez nią odczytane jako szansa na zmianę decyzji. Mogłaby sobie pomyśleć, że wcale nie chcesz odchodzić i tylko coś zewnętrznego zmusza Cię do tego. Teoretycznie, rozstanie mogłoby przebiec łagodniej, ale zostawiasz ją z tą myślą i zdecydowanie utrudniasz jej zapomnienie o Tobie.
Najlepiej jeśli postąpiłeś jak mężczyzna z klasą i wcześniej starałeś się naprawić związek. Wasze problemy będą wówczas jasne dla obu stron i jeśli faktycznie nic się nie zmieniło, masz pełne prawo czuć się zawiedziony i odejść. Z takim argumentem trudno jest dyskutować. Postaraj się wybrać jeden szczery powód, dla którego uważasz, że rozstanie to jedyne zdrowe rozwiązanie. I trzymaj się go. W trakcie rozmowy możesz być poproszony o podanie innych, ale nie strzelaj nimi jak z automatu. Tylko najważniejsze sprawy, bez rozwadniania wywodu.
Są jednak rzeczy, o których zdecydowanie nie powinieneś mówić. Przede wszystkim nie mów nic, co może Twoją partnerkę bezpośrednio dotknąć. Nie mów, że przytyła, że już Ci sie nie podoba, że nie dorasta poziomem intelektualnym do Ciebie, ani nic z takich rzeczy! Nie porównuj też jej do innych kobiet (zwłaszcza Twoich byłych!!!), ani Waszego związku do relacji innych par! Takie słowa mogą tylko ranić. Gdyby ktoś pytał mnie o zdanie, powiedziałbym, że to właśnie są przykłady niedojrzałych powodów do rozstania.
Jeśli Ci się to zdarzyło, nigdy nie mów, że ją zdradziłeś! Niektórzy mogą uznać, że dobrym pomysłem będzie obrzydzenie siebie w oczach partnerki, żeby łatwiej odpuściła. Tymczasem byłby to okrutny cios. Co gorsza, jeśli ona była bardzo zakochana, mogłaby chcieć przebaczyć. Co wówczas?! Użycie argumentu (rzecz jasna, jeśli jest prawdziwy), że na horyzoncie pojawiła się inna kobieta, wbrew pozorom może nieco pomóc. Nie wdawaj się w szczegóły, ale pokaż w ten sposób, że sprawa jest poważna.
Pamiętaj, żebyś unikał usprawiedliwiania się, bo każdy argument można jakoś zbić. Jeśli już nie kochasz i po prostu nie widzisz przyszłości dla tego związku… to wystarczy. Do miłości nie da się przekonać i kobieta też powinna to wiedzieć.
<<Zobacz też: Gentleman w obronie kobiety – bić się czy nie?>>
-
Konfrontacja
Powyższe to tylko teoria, bo w trakcie rozmowy może się ona potoczyć bardzo różnie i tylko od zachowania zimnej krwi zależy czy damy się wmanewrować w obronę własnego stanowiska, czy też będziemy się trzymać z dala o tej gry. Im Twoja partnerka będzie lepiej przygotowana do rozstania, tym lepiej dla Ciebie. Temu właśnie służą wcześniejsze rozmowy o wspólnych problemach. Najgorzej byłoby przyjść z dnia na dzień i powiedzieć „Odchodzę!”.
W szoku, każdy z nas szukałby racjonalnego wyjaśnienia tej sytuacji i szybkiego jej rozwiązania. Jeśli mielibyśmy się czego chwycić, tym byśmy się ratowali. Takimi dryfującymi kłodami są argumenty chcącego się rozstać. Im jest ich więcej, tył łatwiej znaleźć kontrargument i starać się bronić związku. W przypadku powołania się na jakąś poważną przewinę, można zawsze wybaczyć. Żeby uniknąć zmiany zdania polecałem wcześniej dokładnie przemyśleć tę decyzję. Na tym etapie nie powinieneś już się wahać (wyjątkiem będzie sytuacja, w której dowiesz się czegoś bardzo istotnego, z czego nie zdawałeś sobie sprawy).
Jeśli chcesz się rozstać sprawnie i bez zbędnego ranienia, powinieneś trzymać się swojej linii i chłodno odpowiadać na pytania i zarzuty. Pamiętaj też, że rzecz nie dotyczy rozumu, tylko emocji, których już zabrakło. Przeciwieństwem miłości jest jej brak. I to ten brak powinien być ostatecznym powodem do rozstania. W dodatku nie brak chwilowy, ale dłuższy, poważniejszy, nie dający nadziei.
-
Po rozstaniu
Samo rozstanie to jeszcze nie wszystko. Klasę musisz okazać też później. Pamiętaj, że niekiedy nawet kilka miesięcy minie nim była partnerka w pełni pogodzi się z Twoim odejściem. Czy jest szansa na zachowanie dobrych relacji, przyjaźnienie się? Niestety nie masz się co na to nastawiać. Jeśli jej miłość została zawiedziona, najlepiej zrobisz znikając z jej życia. Nie dawaj żadnych nadziei. Tylko wtedy pomożesz jej szybko się pozbierać. Rzecz jasna, w razie spotkania nie unikaj jej, ale dokładnie kontroluj swoje zachowanie.
Jeśli nie ustalicie tego od razu, nie żądaj niezwłocznego zwrotu swoich rzeczy, które zostawiłeś u niej w domu. To byłoby małostkowe. Poczekaj z tym na dobry moment.
I nie afiszuj się nową dziewczyną. Jeśli odszedłeś do innej, lepiej przez jakiś czas unikajcie przypadkowych spotkań z byłą i jej bliskimi. Plotki i tak powstaną, ale nie ma co ich karmić. Chyba nie chcesz, żeby mówiło się, że prawdopodobnie zdradzałeś swoją poprzednią partnerkę. Nie zachowuj się też jak samiec spuszczony ze smyczy. Pamiętaj o zachowaniu klasy!
Nie zapomnij też, że gentleman nie opowiada o swoich byłych obecnym partnerkom ani przyjaciołom. Nic im do tego.
<<Zobacz też: Kilka zachowań, którymi mężczyzna zrazi do siebie damę>>
Podsumowując
W rozstaniach z klasą chodzi o to, żeby świadomie podjąć decyzję i ją zrealizować jak najmniej krzywdząc opuszczaną partnerkę i własne dobre imię. Jesteś winien szczerość kobiecie, ale dobrze przemyśl, czy musi ona znać wszystkie szczegóły. Postaraj się wysyłać klarowny komunikat, pozwól jej znienawidzić Ciebie i daj jej odpocząć od Twojej obecności.
Niemniej mam nadzieję, że nie będziesz musiał korzystać z tej wiedzy.
***
To był jeden z najtrudniejszych artykułów na tym blogu i wiem, że wiele osób z licznymi punktami nie będzie się zgadzało. Napiszcie proszę w komentarzach co Wam tu nie pasuje i dlaczego, a także jakie metody sami uważacie za lepsze.
PS Serdecznie dziękuję przyjaciołom i czytelnikom, którzy pomogli mi przy powstawaniu tego wpisu.
Ciekawy wpis, ale nie pasuje mi… tytuł. Myślę, że bardziej adekwatne byłoby „Jak ją rzucić z klasą”. Bo rozstanie to akt dwustronny: jedno rzuca (ponoć wg statystyk częściej robią to kobiety), drugie zostaje porzuconym. A Twój tekst opisuje jedynie sytuację, gdy ON rzuca JĄ. To może kiedyś powstanie alternatywna wersja – „Jak zachować klasę, gdy ona cię rzuci”? Chętnie przeczytam, niech na stare lata poznam swoje błędy 😉
Gdyby słowo „rzucam” nie było nacechowane tak negatywnie użyłbym go, ale chciałem uniknąć skojarzeń.
I tak, myślę o alternatywnej wersji.
Tak naprawdę „bycie porzuconym” ogranicza się do pokazania, że nie dotknęło Cię to emocjonalnie, czyli chociażby powiedzeniu: OK i przyjęciu tej sytuacji z zimną krwią. Rozumiesz jej decyzję, jesteś nieco zawiedziony, ale mimo to jesteś w stanie przynajmniej delikatnie się uśmiechnąć. Żadnego mazgajenia się przy niej.
Potem, jeśli chcesz, daj sobie dzień lub tydzień na wypłakanie się i zacznij znów działać.
Na świecie jest wystarczająco dużo kobiet.
Generalnie po rozstaniu najlepszą rzeczą, jaką możesz zrobić to ułożyć sobie życie szybciej, niż ona to zrobi. Kropka.
W pełni się zgadzam. Rady zawarte w pierwszej części Twojej wypowiedzi są już w mojej głowie od dawna, jednak wciąż nie potrafię w pełni tak się zachować. Niestety w życiu emocje biorą górę nad męską postawą i wychodzi na to, że mięknę jak rozgotowane kluski. Natomiast ostatnie 2 zdania to już umiejętność, którą opanowałem do perfekcji i powiem tylko, że warto jak najszybciej po rozstaniu prowadzić życie po swojemu, aby pokazać sobie, ale także jej, że ma się wewnętrzną siłę i dyscyplinę. Zamartwianie się w niczym nie pomoże, nawet tylko pogłębi zbędne poczucie braku własnej wartości. Kobiet jest wiele, tych… Czytaj więcej »
Rozumiem męską potrzebę „trzymania fasonu”, nieokazywania słabości, nieużalania się nad sobą itd. Nie rozumiem natomiast przybierania za wszelką cenę przed samym sobą cool pozy pt. „nie dotknęło mnie to emocjonalnie”, „jest dużo innych” i udowadnianie sobie na wyścigi z „byłą”, że „nic się nie stało”. Robi się z tego błędne koło, bo jeśli rozstanie dla kogoś to taki sobie drobiazg, to widać taka osoba nie zaangażowała się zbytnio w związek. Eks partnerka tylko utwierdzi się w przekonaniu, że postąpiła słusznie odchodząc. Myślę, że po rozstaniu nikt nie musi niczego nikomu udowadniać. Trzeba się rzeczywiście skupić na sobie i swoim życiu,… Czytaj więcej »
Dlaczego ? Jeżeli jedna ze stron wybierze zupełnie inną drogę i wybierze sie na nią z kimś innym to oczywiste ,że juz nie jestescie razem wiec doszło do rozstania…
izzi
Czytając ten artykuł sam poczułem się, jakbym znajdował sie w przedstawionej sytuacji.
W trakcie lektury, moje odczucia były skrajnie mieszane… lecz gdy skończyłem czytać i chciałem dorzucić coś od siebie w komentarzu, uświadomiłem sobie, że artykuł jest niemal absolutnie wyczerpujący. Porusza wszystkie najważniejsze kwestie, nawet te o których większość osób nie byłaby w stanie pomysleć.
Brawa dla autora, za obiektywne i skrupulatne opisanie jednej z najmniej przyjemnych rozmów w życiu chyba każdego człowieka.
Jedyne czego zabrakło to uwagi, aby nie przeprowadzać ważnych rozmów pod wpływem alkoholu, co jednak w kulturalnym gronie uważam za oczywiste 😉
Dziękuję za uznanie. To zasługa osób, które mnie w kilku kwestiach sprowadziły na ziemię.
Co do alkoholu, to nawet nie zakładałem tej opcji.
Również nie przyszloby mi do głowy, że rozmowę na temat zakończenia związku można prowadzić będąc nietrzeźwym? Oczywiście zakładamy tutaj, że chodzi o rozstanie na serio a nie że jest to słaby żart, którego źródłem jest spozyty alkohol.
Nie wiem czy umiem się postawić w roli… hmmm… nie wiem jak to nazwać… ale zdanie „a Ty w dodatku będziesz mógł pokazać, że próbowałeś tę relację naprawić” pachnie jakąś obłudą…
Pewnie niefortunnie to brzmi, ale chyba wiadomo, że nie chodzi o „próby” naprawy tylko po to, żeby potem szybciej zerwać.
A ja uwierzyłam, że o rzetelną próbę, hmmm. 🙂 I z Twojego tekstu ta rzetelna próba aż bije i jest właśnie czymś bardzo wartościowym. Bywa, że niedojrzały facet jest obiektem po prostu znudzony i o takich sytuacjach nie mówimy. Tylko raczej o takich, gdy coś poważnie nie gra. I dlatego uważam, że trzeba rozmawiać bo bywa, że kobieta jest zaskoczona. Więc jeśli jej się powie np. „masz toksyczne relacje z matką, za bardzo Tobą steruje” i ta sytuacja będzie trwała, albo „widzisz wolisz robić karierę mimo, że wielokrotnie mówiłem, że pragnę opiekunki domowego ogniska” i mimo tego nic się nie… Czytaj więcej »
Pytanie z innej beczki: co Pan sądzi o ekslibrisach? Szukałem jakiegoś artykułu na Pana stronie,ale niestety nie znalazłem. Zwyczaj ozdobnego oznaczania księgozbioru już trochę zapomniany,ale warty przybliżenia czytelnikom. Pozdrawiam!
Faktycznie zupełnie z innej beczki. Sam ekslibrysy stosuję i lubię. Miałem kiedyś pisać o tym ale zapomniałem. Muszę przyspieszyć te prace. Dziękuję za przypomnienie!
Będę czekał z niecierpliwością 🙂
Z mojej strony drobna uwaga: przeciwieństwem miłości jest nienawiść. A brak miłości jest właśnie jej brakiem ;]
Napisałem to świadomie. Wbrew pozorom, zdecydowanie bliżej nienawiści do miłości.
Przeciwieństwem miłości jest brak miłości
Przeciwienstwem milosci nie jest nienawiść, tylko obojętność.
Dokładnie, nienawiść to zraniona aktywna miłość i wystarczy jedno czułe słowo, albo zaleczenie rany aby miłość odżyła.
Ja akurat z jednym punktem nie mogę się zgodzić: „Czy jest szansa na zachowanie dobrych relacji, przyjaźnienie się? Niestety nie masz się co na to nastawiać. Jeśli jej miłość została zawiedziona, najlepiej zrobisz znikając z jej życia.” Do dziś utrzymuję dobre relacje i koleguję się z każdą z dziewczyn z którą mnie coś łączyło, a która zerwała ze mną lub ja z nią – za wyjątkiem jednej, gdzie ona zerwała ze mną i uparła się, że od tamtego dnia nie chce utrzymywać ze mną kontaktu (to jest właśnie zachowanie się bez klasy, zwłaszcza że wszystko przeprowadziła z dnia na dzień,… Czytaj więcej »
W takim razie gratuluję!
Ten punkt wynika z kilku rozmów, które przeprowadziłem z różnymi osobami. Zgodnie twierdziły, że tylko ten dystans pozwalał im zapomnieć o byłym/byłej. Natomiast utrzymywanie kontaktu pozostawiało rany niezagojone.
Bo zapewne zazwyczaj tak jest, i tak się utarło. Ja tylko mówię jak to jest u mnie, ale kto wie, może u kogoś też tak to działa? Chodzi mi bardziej o to, żeby zawsze się zastanowić nad tym jak się działa, bo a nóż można zrobić to lepiej, a nie powtarzać jakiś schemat, bo „tak się robi”. 😉
Nie myślę w żaden sposób kwestionować Pana doświadczeń czy przekonań, jednak osobiście skłonna jestem uznać, że są to wyjątki potwierdzające regułę, o której pisze Pan Łukasz. Kłopot w relacjach z „eksami” jest taki, że są one odbierane niejednoznacznie. Co gorsza na ogół przyjaźnie z „byłymi” utrzymywane są również mniej lub bardziej kosztem aktualnego związku, co budzi zrozumiały sprzeciw partnera/partnerki. No i kolejny kryzys gotowy. Pewna doza zaborczości jest wpisana w ludzką naturę niezależnie od płci. Najczęściej więc trzeba będzie się jasno określić, dokonać wyboru i przeszłość zostawić za sobą. Takie życie. Ciężki temat nam Pan Łukasz zaserwował na weekend 🙂… Czytaj więcej »
Zgadzam się z Cysarzową, w takiej przyjaźni pozostaje pewna doza niedomówienia, nawet jeżeli zostało ustalone, że oboje zgadzacie się na przyjaźń, może się w konsekwencji okazać, że jedna z osób może ponownie się zadurzyć, musząc jednocześnie dusić swoje uczucia i widzieć twoje kolejne partnerki, dla mnie taka sytuacja byłaby nie tylko raniąca i uwłaczająca godności, ale również w pewnym sensie egoistyczna, bo na chłodno rzecz ujmując, pozostawia się w ten sposób pewne pole do manewru, tzn. ktoś może sobie pomyśleć, że w razie czego most nie bd spalony, a kto wie może w przyszłości uda się znowu. Poza tym z… Czytaj więcej »
Nie byłam w stanie mieć przyjacielskich relacji z byłym. Bardzo ciężko zniosłam porzucenie. Jego widok tylko mnie rozwalał psychicznie. Do dziś (minęło 20 lat) pewnie byłabym wobec niego instynktownie złośliwa za nadszarpnięcie mojego uczucia, zaufania, itd.
Dlaczego brak kompatybilności intelektualnej jest w Pańskim mniemaniu niedojrzalym powodem do rozstania? Inny powód, który Pan najprawdopodobniej uzna za mało poważny do rozstania to zupełnie odmienne podejście do spraw finansowych. Np. gdy jeden partner wydaje pieniądze bez opamiętania i bez przerwy ma debet w banku, a drugi należy do osób oszczędnych skrupulatnie odkladajacych pieniądze na coś większego, poprawę statusu materialnego.
Sytuacje, w których mężczyzna dowiaduje się czegoś istotnego co może zmienić jego postanowienie co do rozstania z partnerką? Czy miał Pan na myśli to, że mężczyzna dowiaduje się, że kobieta spodziewa się jego dziecka?
Samego powodu nie uważam za niedojrzały, mówienie o nim uważam za niedojrzałe. Nie można osobie, z którą się jest w związku przez jakiś czas, powiedzieć na koniec „sorry, ale nie przystajesz do mnie intelektualnie”. To jak powiedzieć: „okazałaś się jednak głupia”.
Sprawy finansowe to całkiem poważna kwestia i w związku trzeba się w tym zgadzać.
Odnośnie ostatniej uwagi, dziecko to faktycznie bodziec do kolejnego przemyślenia tematu, ale może to być również wyjawienie prawdziwych powodów swojego zachowania, o których nie chciało się/nie mogło mówić.
Kwestia niedobrania intelektualnego jest niezwykle istotna i należy o tym powiedzieć tj. byc szczerym wobec drugiej strony. Jeżeli będziemy tkwili w związku z kimś kto bardzo się od nas różni intelektualnie i nie powiemy tego głośno z obawy, że komuś może być przykro to prędzej czy później związek i tak się rozpadnie z powodu niewierności lub tego, że mniej wyksztalcony partner czuje się gorszy, lekcewazony przez drugą stronę. Nie widzę powodu, aby nie powiedzieć wprost że nie chcę z kimś być ponieważ odstaje on ode mnie intelektualnie. Pozostaje jeszcze kwestia czy w ogóle należy wchodzić w związek z osobą, która… Czytaj więcej »
Można powiedzieć, że się do siebie nie pasuje, nadaje na różnych falach, ma różne temperamenty czy zainteresowania, żyje w różnych światach i wiele innych. Byle ująć to w sposób nie podkreślający, że partner/partnerka są „za głupi dla nas”. Nie da się tego powiedzieć wprost, nie urażając drugiej osoby.
Różnica w intelekcie jest poważnym powodem, ale powiedzenie tego komuś ot, tak, to jak rzucenie wyzwiskiem zamiast wyjaśnienia. Wtedy to dopiero ten mniej wykształcony partner poczuje się gorszy i lekceważony przez drugą stronę.. Nie o to chodzi, żeby w tym związku tkwić, tylko o to, żeby tej drugiej osoby niepotrzebnie nie obrażać.
Coś, co mnie najbardziej uderza w wypowiedziach Łukasza to podkreślanie ważności empatii.
I wychodząc z tego punktu widzenia, naprawdę chciałabyś usłyszeć komunikat: „odchodzę bo jesteś dla mnie za głupia”?
Nieważne, czy nazywa się to niedopasowaniem intelektualnym, horyzontami myślowymi, czy innym eufemistycznym określeniem.
Samo rozstanie jest ciężkie – obrażanie przy tym drugiej strony to już okrucieństwo.
Sama jestem w stanie stwierdzić czy dana osoba odpowiada mi pod względem ilorazu inteligencji, zainteresowań. Tak samo druga strona może podejmować decyzję o wchodzeniu w związek na podstawie tego czy uznaje mnie za przystajaca do własnego poziomu intelektualnego, stylu życia, wyznawanych wartości. Po prostu, moim zdaniem, nie należy wchodzić w związek z osobą mocno rozniaca się od nas w omawianym względzie.
„nie należy wchodzić w związek z osobą mocno rozniaca się od nas w omawianym względzie.” – Święte słowa.
W okresie nastoletnim, gdy buzują hormony, nie zawsze spogląda się na to co jest w głowie 🙂 Czasem zdarza się to też dojrzałym ludziom. Autor nie pisał o długoletnich związkach. A przecież w okresie zakochania zdrowy rozsadek bywa przyćmiony.
Podoba mi się, że na męskim blogu pada to wstydliwe słowo na „m”… nawet jeśli tylko w kontekście zakończenia związku. Sądzę, że po tym także można rozpoznać gentlemana, że ma odwagę nazywać uczucia po imieniu. +piękne, świetnie dobrane zdjęcie ilustrujące:)
Miłość to piękne słowo!
Nie do końca rozumiem fragment o zdradzaniu „Jeśli Ci się to zdarzyło, nigdy nie mów, że ją zdradziłeś! Niektórzy mogą uznać, że dobrym pomysłem będzie obrzydzenie siebie w oczach partnerki, żeby łatwiej odpuściła. Tymczasem byłby to okrutny cios. Co gorsza, jeśli ona była bardzo zakochana, mogłaby chcieć przebaczyć. Co wówczas?! Użycie argumentu (rzecz jasna, jeśli jest prawdziwy), że na horyzoncie pojawiła się inna kobieta, wbrew pozorom może nieco pomóc. Nie wdawaj się w szczegóły, ale pokaż w ten sposób, że sprawa jest poważna.”. Tzn., że lepiej powiedzieć kobiecie, że się z nią rozstajesz bo…..? Według mnie należy powiedzieć o tym,… Czytaj więcej »
Moim zdaniem informacja, że jest inna kobieta, jest w zupełności wystarczająca i wiele mówiąca. Poza tym jest się też winnym dyskrecję wobec tej drugiej. Mówimy przecież o bardzo intymnych sprawach, nawet jeśli to była zdrada.
Intymne sprawy – zdrada fizyczna wprowadza bardzo istotne zagrożenie dla zdrowia kobiet z którymi uprawia się seks. Wirus opryszczki przenosi się także przez pieszczoty oralne, pocałunki. Zatajenie zdrady może mieć przykre konsekwencje dla zdradzanej!
Wpis ciekaw i na trudny temat. Bardzo mądrze piszesz i z większością rzeczy w pierwszych punktach nie sposób się nie zgodzić, ale kiedy zaczynasz pisać o samym rozstaniu to już mam inne doświadczenia: – blokowanie dystansu fizycznego: uważam, że w momencie, kiedy ludzie się rozstają mogą potrzebować tego, żeby ktoś ich, po ludzku, przytulił. Jeśli daje przy tym czytelny komunikat „nie chcę związku z Tobą ale nie chcę Cię ranić/chcę, by było Ci jak najlepiej” to nie jest mieszany sygnał, a może być bardzo potrzebny. – nie mówienie o zdradzie – nie należy o tym mówić „w ramach rozmowy o… Czytaj więcej »
Obawiam się, że nie ustalenie tego dystansu po rozstaniu będzie wyłomem, który będzie mocno utrudniał zapomnienie stronie porzuconej. Wiele osób może próbować się „zaprzyjaźnić” z byłym partnerem, tylko po to, żeby być nadal blisko niego/niej. Jeśli ten, co odchodzi pozwoli sobie na taką grę, moim zdaniem postępuje nieuczciwie. I w takim wypadku argument, że „pozwala jej decydować za siebie” do mnie nie przemawia.
Warto też w tym momencie wspomnieć o różnicach w podejściu do osób z poprzedniego związku mężczyzn i kobiet. Szczególnie w kontekście kolejnego związku. O ile kobieta może chcieć utrzymywać kontakt przyjacielski ze swoim byłym, ten może jej to umożliwić, to jej kolejny partner bardzo możliwe, że będzie sobie tego nie życzył. Pisał o tym prof. Lew-Starowicz w jednej ze swoich książek nt. związków. Moim zdaniem zadaniem dżentelmena jest też umożliwieniem swojej byłej dziewczynie utworzenia w przyszłości nowego związku i zachowywaniem się w porządku w stosunku do jej następnego mężczyzny. Nawet jeżeli jej się wydaje, że to z naszej strony jest… Czytaj więcej »
Krzysztofie, tak, jak uważam, że to mądre troszczyć się o problemy drugiej osoby, tak gdyby moja była dziewczyna powiedziała, że jej obecny facet nie życzy sobie, aby utrzymywała kontakt przyjacielski ze swoim byłym powiedziałabym jej to, co mówią psychologowie:
Próba kontrolowania tego, z kim możesz się spotykać jest jedną z dziesięciu flag alarmowych toksycznego związku. Patrz, czy nie ma pozostałych i porozmawiaj z nim.
Myślę, że w naszym społeczeństwie nadal panuje przekonanie, że zazdrość jest czymś pozytywnym. Otóż dobra i zła zazdrość jest jak dobra i zła grypa.
Nie bez powodu wspominam tutaj o różnicach w postrzeganiu tego co jest ok w związku, a co nie jest, w mniemaniu kobiet i mężczyzn. Wyobraź sobie taką sytuację: mężczyzna jest w związku, ale nie otrzymuje od kobiety wszystkiego tego, czego potrzebuje. Zamiast zwrócić się z tym do niej to szuka zamienników / dopełnienia w innego rodzaju związku interpersonalnym, pochodną standardowego związku, z inną kobietą. Pierwsza wina jest po stronie faceta. Ale jeżeli kobieta ma świadomość, że coś takiego może wystąpić to mówienie swojemu facetowi, żeby nie oddalał się od niej w niektórych sferach, zbliżając się do innej kobiety, jest dbaniem… Czytaj więcej »
Moim zdaniem postrzeganie, że jest jakieś ogólne i jednorodne „mniemanie mężczyzn” i „mniemanie kobiet” jest założeniem błędnym, które może doprowadzić do nieporozumień. (I uprzejmie proszę o nie cytowanie efektu Collidge, który zazwyczaj jest nadmiernie upraszczany gdy używa się go w dyskusjach). Co do sytuacji którą przytoczyłeś to moim zdaniem kluczowe nie jest „nie oddalaj się” tylko „zróbmy coś razem”. Bo jeśli jedno z partnerów zacznie drugiemu zabraniać to to jest odbierane negatywnie. A jeśli zaproponuje prace nad poszczególnymi częściami związku, zwłaszcza w sposób pozytywny i zachęcający (polecam poczytać Non Violent Communication, zwłaszcza o używaniu języka bez osądów, oraz, dla dbania… Czytaj więcej »
Widzę, że to było pisane 6 miesięcy temu:) ale bloga odkryłam dzisiaj i Twoje komentarze bardzo mnie intrygują. Masz ogromną wiedzę i bardzo szerokie spojrzenie, z którym, nie bez przyjemności, się ponownie nie zgodzę… Otóż nazywać „toksycznym” zachowanie partnera zazdrosnego o znajomość z byłym partnerem to wg mnie nadużycie. Fakt, nie sposób zabronić spotykać się drugiej osobie z jej znajomymi ale zakładając, że związek jest monogamiczny uważam za priorytet w utrzymaniu „zdrowia” tego związku, liczenie się z uczuciami drugiej osoby. Czyli: jeśli moja kobieta (bo piszecie tu z perspektywy mężczyzny, więc w tej formie kontynuuję) jest zazdrosna o moją „byłą”… Czytaj więcej »
To tu będziemy się uprzejmie nie zgadzać :). Moim zdaniem ludzie mają równie wiele problemów z poradzeniem sobie z poczuciem porzucenia, co ze zmianą relacji z miłosnej w znajomość lub przyjaźń. Różnica, kiedy zostawiamy taką osobę i się od niej odcinamy jest taka, że jej praca z tymi uczuciami nie dotyka porzucającego. Jeśli to jest cel rozstania – to zostaje osiągnięty. Mam za sobą całkiem sporą przygarść rozstań, znakomita większość inicjowana przeze mnie. Za każdym razem zależało mi na tym, aby osoba z którą byłam, miała się jak najlepiej. Zależało mi na tym, aby możliwie szybko osiągnęła szczęście beze mnie.… Czytaj więcej »
To ciekawe, bo robiąc wywiady przed napisaniem tego wpisu dowiedziałem się, że kobiety (z którymi rozmawiałem) wolą od razu bolesny dystans, który pomoże im się szybciej pozbierać, ale kiedy to one porzucały często związek kończył się znajomością. Może bez szumnego słowa „przyjaźń”, ale już bliższa znajomość.
Może po prostu reagujemy nieco inaczej?
Masz rację, myślę, że każdy człowiek reaguje nieco inaczej.
Myślę, że to tym bardziej pokazuje to, że nie ma uniwersalnej receptury na to co zrobić z relacją po rozstaniu. Czyli że znów, kluczem jest zachowanie się z szacunkiem dla decyzji drugiej osoby i z czytelną i jasną komunikacją.
Wydaje mi się, że to kwestia dumy. Nie mam ochoty na nadmierny ekshibicjonizm, ale po prostu kiedy kobieta odchodzi – tak było w moim przypadku – dostaje zastrzyk energii życiowej bo otwierają się nowe szanse. Więc wszystko jej jedno czy się spotyka z eks czy nie – robi to z poczucia odpowiedzialności. Bo czy bliskości i realnej sympatii, to wątpię. Za to gdy facet odchodzi to boli w sposób niesamowity, wywołuje traumę i szereg reakcji typu „nie jestem warta miłości”. Potem mija czas i dochodzi się do wniosku, że dobrze zrobił bo się nie nadawał.
Myślę, że brzmi to pięknie w teorii jednak prawdziwi ludzie z krwi i kości raczej rzadko są aż tak dojrzali i przytomni aby samodzielnie i proporcjonalnie zwiększyć dystans po rozstaniu. Raczej ludzka psychika działa w ten sposób, że próbujemy ratować to co tracimy. Emocje są wtedy tak duże, że przesłaniają logiczne rozumowanie. Każdą oznakę sympatii, sentymentu czy życzliwości można wtedy interpretować jako znak, że nie wszytko stracone… To nie pomaga. Bliższe jest mi podejście Łukasza, który namawia do brania odpowiedzialności za odbiór wysyłanego komunikatu i jego spójność. Na pewno porzucającemu jest łatwiej niż porzucanemu. Dlatego niechaj ten pierwszy podejmie dodatkowy… Czytaj więcej »
Nie zgodzę się z Twoim podejściem do tematu zdrady i informowania o niej partnera. Takie postępowanie jest egoistyczne. „Prędzej czy później wychodzą na jaw”? Nie wiem o jakim środowisku piszesz (małej wsi gdzie każdy zna każdego?) ale w dużych miastach, dobie nowoczesnych technologii, haseł i wszechobecnego zabiegania raczej wątpię aby takie informacje łatwo mogły wyjść na jaw. Ewentualne wyrzuty sumienia powinny być karą dla zdradzającego. Po co potęgować krzywdę i poczucie oszukania i odrzucenia osoby, którą opuszczamy? Cóż jej po takiej „szczerości do bólu”…?
Starczy fotka na FB z nowa partnerką z okresu, kiedy stary związek jeszcze istniał. Często pary tworzą się też w hermetycznych środowiskach i po prostu informacja dotrze jako plotka.
Poza tym zdrada fizyczna może mieć poważne konsekwencje zdrowotne dla zdradzanej, jeśli nowa partnera była nosicielką jakiejś choroby, wirusa opryszczki, czy pospolitego grzyba. Dlatego jednak warto uprzedzić, by mogła się zbadać.
Związek to może być małżeński, reszta to zwykłe chodzenie.
Zgadzam się w całej rozciągłości.
Czyli jak mam kobietę od 8 lat mam z nią 2 dzieci oraz kredyt na dom na 25 lat to nie jest związek tylko tak jak bym chodził z koleżanką? Czyli muszę załatwić sobie papierek z urzędu stanu cywilnego bym mógł powiedzieć, że jestem z nią w związku chociaż by partnerskim?
Wydaje mi się, że nie legalizowanie związku w żaden sposób jest podejrzane. Brak odwagi? Chęć zostawienia sobie otwartej furtki do szybszego i niekłopotliwego odejścia? I to określenie, bardzo często spotykane: „mam kobietę” – jak klacz w stajni, przepraszam za wyrażenie.
Dokładnie tak. Brak legalizacji związku zawsze daje możliwość szybkiego zakończenia, niż miałoby to miejsce w przypadku związku sformalizowanego.
Między rozstaniem po wieloletnim związku z papierkiem a bez jest mikra różnica – dodatkowe spotkanie na sali sądowej, które przy dobrych wiatrach trwa 15 minut. Prawdziwą różnicę (niezależnie od papierka) robią wspólne sprawy: dzieci, kredyt, majątek.
Dlatego właśnie na wstępie pisałem, że ten wpis nie dotyczy dłuższych i bardziej złożonych związków. One rządzą się swoimi prawami.
I w pełni się zgadzam z drugim zdaniem.
A czasem po prostu ludzie nie chcą mieć „papierka”. Zarówno kobiety jak i mężczyźni.
Jeśli ktoś chce odejść to odejdzie, z papierkiem czy bez.
Może zabrzmi to trochę górnolotnie ale jednak prawdziwie, otóż dla niektórych ślub to nie papierek a sakrament.
Poza tym ślub to nic innego jak uroczysta przysięga, zatem osoby które sobie coś wzajemnie ślubowały są wobec siebie szczególnie zobowiązane, mianowicie przysięgą złożoną przed Bogiem. Wiąże je więc nie tylko kredyt, dom, i wspólne dzieci, ale właśnie ślub, czyli przysięga.
Dla niektórych związek to nie przelotna znajomość, którą można zakończyć ot tak. Gdyby fakt ślubu jako przysięgi złożonej przez Bogiem rzymskokatolickim był wiążący nie byłoby rozwodów, porzuceń i zdrad w obrębie małżeństw tej religii, a jak dobrze wiemy – takowe zachodzą (ok, rozwody nie są uznawane przez kościół, ale i tak do nich dochodzi). Znam wielu ludzi, którzy są w trwałych, szanujących siebie nawzajem związkach o długim stażu, które nie są małżeństwami – i są to związki bardzo ważne i trwałe. Znam też przykłady osób, które brały ślub i rozstawały się krótko po nim. Nie oceniajmy związków przez pryzmat rytuału… Czytaj więcej »
Przysięga jest wiążąca, a to że ktoś jest krzywoprzysięzcą to już osobna sprawa.
Może zabrzmi to trochę górnolotnie, ale również osoby niewierzące biorą ślub, więc dla nich przysięga przed Bogiem nie ma znaczenia. Przysięga jest aktem wobec drugiej osoby, niezależnie od tego czy wierzy w Boga czy nie. Dlatego daleki jestem od takiego kategoryzowania, bo ślub, przysięga i Bóg to wcale nie muszą być „byty” komplementarne, czasem po prostu jest przysięga, jest ślub, jest miłość, a Bóg wcale nie musi być obecny…
Jeśli ktoś nie wierzy w Boga to dlaczego bierze ślub kościelny, składając przysięgę przed Bogiem, w którego nie wierzy?!
Poza tym nawet jeśli zawiera się małżeństwo przed USC i przysięga wierność wobec drugiej osoby to też jest to przysięga, więc nazywanie przysięgi papierkiem jest dla mnie niezrozumiałe.
@kibol Zapewniam, że są ludzie, którzy uważają, że ślub w USC jest mało romantyczny/widowiskowy i nie bacząc na przeszkody chcą brać ślub w kościele. Bywa, że jeden z partnerów (wierzący) namawia na taki ślub drugiego (niewierzącego), a nawet tak, że obie strony mają spory dystans do Kościoła, a jednak biorą w nim ślub, bo tam tak ładnie.
Co ciekawe Kościołowi to nie przeszkadza. Wystarczy mieć odpowiednie sakramenty i można się brać do ceremonii.
Szanowny Panie, wiadomo że jest to częste zjawisko, Ameryki Pan nie odkrył, że sporo ludzi bierze ślub Kościelny dla ładnej otoczki, tylko o czym to świadczy jak nie o kompletnej hipokryzji? A skąd wniosek, że Kościołowi to nie przeszkadza? Jak dany ksiądz ma zweryfikować, czy dany jegomość jest gorliwym katolikiem czy tylko udaje, żeby mieć romantyczny/widowiskowy ślub? Pewnie zaraz napisze mi Pan, że wystarczy czarnemu posmarować i wszystko gotowe, tylko że są księża i księża, i zachowanie danego Księdza nie koniecznie odzwierciedla stanowisko Kościoła do danej kwestii.
Od tego są nauki przedmałżeńskie, żeby ksiądz mógł poznać parę i jej motywację.
Na dodatek ślub zwykle odbywa się w parafii jednego z małżonków, więc ksiądz powinien kojarzyć twarz chociażby z obecności na mszy świętej czy z Kolędy. A że wielu księży to olewa i starczy przynieść papierek poświadczający ukończenie takiego kursu to potem robi się z tego teatrzyk a nie Sakrament.
Poza tym są religie w których ślub nie jest sakramentem a zwykłą umową cywilno-prawną np. w Islamie. Czy to oznacza, że takie małżeństwo jest mniej ważne?
Jak się ma papier to bardzo trudno odejść nawet przez kilkanaście lat albo kilkadziesiąt niektórzy wcale z tego względu nie odchodzą bo nie mają odwagi spotkać się w so jak się ma papier to bardzo trudno odejść nawet przez kilkanaście lat albo kilkadziesiąt niektórzy wcale z tego względu nie odchodzą bo nie mają odwagi Powiedzieć drugiej osobie że już jej nie kochają i nie chce z nią być
Nazywanie nieformalnej relacji damsko- męskiej związkiem jest wymysłem ostatnich lat. Jeszcze choćby pokolenie moich rodziców słowo ,,związek” utożsamia ze związkiem małżeńskim.
Według tradycyjnej nomenklatury wyróżniało się: 1.chodzenie ze sobą, 2. narzeczeństwo, 3. związek małżeński.
Kiedyś- w świecie starych zasad- wieloletnie niesformalizowane relacje damsko- męskie, posiadanie nieślubnych dzieci( wówczas nazywano je bękartami), wspólne zamieszkiwanie bez ślubu było uważane za coś nieobyczajnego delikatnie mówiąc( podkreślam delikatnie mówiąc, gdyż nie chcę używać ostrzejszych słów co o tym sądzono).
Brawo za odwagę dla Pana.
Takie komunaly oficjalnie powtarzano, jednakze nie brakowalo dzieci nieslubnych, zdrad i zwiazkow nieformalnych…Daleko nie trzeba szukac. Pilsudski mial 2 dzieci z niesformalizowanego zwiazku. Ba! Zona nie chciala mu dac rozwodu i tak sobie zyli na „kocia lape”:)
I co z tego?
Mijasz sie z prawda, nie wiesz, wzglednie idealizujesz przeszlosc. W ogole to niezwykle interesujace sa osoby, ktore pisza „kiedys” albo „w swiecie starych zasad”, bowiem pod te slowa mozna podstawic dowolny okres historyczny i uzasadnic swoje tezy. Jakby nie patrzec to presja na zawieranie malzenstwa nie wynikala z jakichs wyzszych pobudek emocjonalno-uczuciowych tylko z wychowania w specyficznej kulturze, w ktorej zdecydowanie dominowali mezczyzni, jednolita wizja hierarchii spolecznej. Wystarczy zaglebic sie w moj ulubiony temat II RP, gdzie kobiety, które były matkami nieślubnych dzieci nie mogły dochodzić ojcostwa, a wyegzekwowanie alimentów od mężczyzny było niezwykle trudne. Nieślubne dzieci nie mogły dziedziczyć… Czytaj więcej »
Zmienił wyznanie, żeby móc się ożenić drugi raz 🙂
Cóż za pusty komentarz. Wszyscy potrzebujemy bliskości, najróżniejszej. Każdy związek – przyjacielskie wsparcie, związek na wyłączność, czy małżeństwo to zaangażowanie i połączenie dwóch dusz.
Kibol: nomen – omen.
Nie chcę wdawać się w tę dyskusję, ale też nie chcę pozostawiać tej kwestii bez mojego komentarza. Choć jestem już kilka lat po ślubie uważam, że każda poważniejsza relacja między ludźmi to związek i wcale nie uważam, że brak papierka coś szczególnego zmienia.
Dlatego też na blogu piszę o związkach (a nie chodzeniu/małżeństwach) i partnerkach (a nie dziewczynach/narzeczonych/żonach), bo nie interesuje mnie jaki to rodzaj relacji. Ważne, żeby postępować wobec siebie z klasą.
Brak papierka zmienia bardzo wiele. Wie o tym każdy konkubent, któremu partner zmarł nagle, przedwcześnie. Szpital, ZUS, urzędy – konkubent to obca osoba. O niczym nie decyduje, nic nie dziedziczy. A nawet jak jest testament, to płaci podatek jako III grupa i jeszcze musi dać zachowki rodzinie.
Znam bardzo wiele przypadków że gdyby nie papier uciekliby ze związku bez słowa pożegnania
Papier w bardzo wielu przypadkach zmienia wiele w życiu dwojga ludzi
hmmmm,
Jest jeden prosty sposób by „rozstanie” nie bolało. Otóż w/w ból pojawia się w momencie kiedy czujemy ,że coś straciliśmy – coś dobrego i czujemy się skrzywdzeni dlatego też idealnym rozwiązaniem jest „magiczne sprawienie” by to druga strona poczuła się lepiej z Naszego „końca związku”.
Dodatkowych informacji chyba nie muszę udzielać 🙂 AVE
Przeczytałem większość komentarzy, i pozostawię też coś po sobie. Nie chcę już pisać o tym jak „dobrze” zakończyć związek, czy mówić o zdradzie czy nie, ja tylko cytuję jednego z moich ulubionych autorów: ” Miłości nie wolno kalać przyjaźnią. Koniec to koniec.” To chyba ulubiony z moich aforyzmów i należy on do Remarque’a.
Najprostszy sposób na zerwanie z kobietą:
-Wyglądasz grubo w tych jeansach.
Bardzo to inteligentne.
„Jeśli jej miłość została zawiedziona, najlepiej zrobisz znikając z jej życia. Nie dawaj żadnych nadziei. ” Bardzo mądre słowa, choć niektórym mogłyby wydawać się oczywiste. Niestety, to chyba najczęściej popełniamy po rozstaniu przez mężczyzn- ale i przez kobiety- błąd. Nie należy dawać komuś nadziei tylko z powodu dręczocych nas wyrzutów sumienia, że kogoś zraniliśmy i chcemy mieć z tą osobą kontakt, żeby upewnić się że wszystko jest „ok”. Nie należy dawać nadziei, zgadzam się w stu procentach!
Zupełnie dziecinne zachowanie. Współczuję!
Bardzo dobry wpis, który w pewnym stopniu umożliwia przygotowanie się do rozstania.
Niemniej jednak moim zdaniem bolesna prawda jest taka, że gdy przychodzi do rozstania ciężko skupić się na racjonalności, zdecydowanie trzeba być pewnym swojej decyzji, ale spektrum zachowań drugiej osoby jest tak szerokie, że nie można przewidzieć niczego. Czasem kobieta odpowie: „dobrze, rozumiem”, a czasem będzie płakać, krzyczeć i obiecywać, że się zmieni. Ciężko być na to przygotowanym.
Z esencją tego tekstu jak najbardziej się zgodzę – szczerość (w granicach zdrowego rozsądku) i pewność decyzji.
Pierwszy raz piszę o swoim rozstaniu gdziekolwiek. Mimo że dyskusja tutaj umarła jakiś czas temu, za Twój wpis chciałam podziękować, bo zrozumiałam czego mi „zabrakło”, bądź lepiej czego mu nie mogę wybaczyć. Piszesz, że „człowiek z klasą zawsze stara się naprawiać relację, a dopiero gdy to nie wychodzi, kończy ją. Naprawa związku wiąże się z konfrontacją, omówieniem bardzo intymnych i trudnych spraw”. Ja byłam, jestem ciągle kompletnie zaskoczona. Jednego dnia dostałam prezent urodzinowy, a drugiego oświadczenie, że to koniec, że przemyślał sprawę i nie widzi naszej wspólnej przyszłości. Po 6 latach. Smutne. Tak, zdecydowanie jestem wściekła na to, że nawet… Czytaj więcej »
Czasem człowiekowi wydaje się, że najłatwiej jest po prostu uciec od problemu. Niestety w przypadku związku, to bardzo egoistyczne i krzywdzące podejście.
A co by autor bloga powiedział na rozstanie po wieloletnim związku, w którym wszystko układało się naprawdę super, nie było żarliwych kłótni, kwestii spornych, wydawało się być idealnie, czułam, że jesteśmy i parą i przyjaciółmi. Aż nagle coś zaczęło się psuć z jego strony – całonocne wyjścia, nieodbieranie telefonów, powroty w stanie delikatnie mówiąc wskazującym. Kiedy zaczęłam naciskać o wyjaśnienie co się dzieje, co się zmieniło, że tak postępuje, po kolejnym razie zamiast przeprosin i zapewnień o zmianie pojawiło się jego załamanie… Usłyszałam, że on już nie potrafi być ze mną, że nie wie czego chce, że musi odejść „odnaleźć… Czytaj więcej »
polecam artykuły jednej z lepszych pań psycholog w naszym kraju (Ewa Guzowska). http://www.psychoterapia-coaching.pl/artykuly/109-w-sidlach-toksycznego-zwiazku-czyli-jak-wyjsc-z-tego-co-staje-sie-nie-do-zniesienia.html Otwiera oczy na toksyczne związki i pomaga się z nich wydostać… 😛
Rozstanie w miejscu publicznym upokorzy dziewczynę, jeśli jest emocjonalna i się rozpłacze.
Chyba lepiej u niej w mieszkaniu, by można było wyjść i zostawić ją samą.
Witam, Wiem, że artykuł został napisany juz spory czas temu, jednak postanowiłam, że dorzucę swoje zdanie. Może ktoś – tak jak ja – trafi na niego ponownie i da mu to do myslenia. W tekście pojawia sie praktycznie tylko sytuacja kiedy już partnerki nie kochamy, kiedy uczucie wygasło, przeminęło. Ale przecież nie zawsze tak jest. Nierzadko zdarza się, ze pomimo iż kochamy kogoś, to liczba różnic która ujawnia się z czasem decyduje o naszym poczuciu bezpieczeństwa, szczęściu, niedopełnionych potrzebach. Zwłaszcza kiedy decyzja o wejściu w związek nie jest podszyta wielomiesięczną wcześniejszą relacją jako koleżanka, kolega, przyjaciel, przyjaciółka. Jeśli poznajmy kogoś,… Czytaj więcej »
Szkoda, że nie wszyscy mężczyźni potrafią się rozstać z klasą. U mnie niestety tego zabrakło- prawie 7 lat razem, żadnych oznak, rozmów, że coś jest nie tak. Po czym spotkało mnie nagłe milczenie. Partner dorosły, po przejściach i z trudnym charakterem. Brak wytłumaczenia, a w mojej głowie pełno myśli. Tylko słowa „chce być sam”. Czy to w ogóle jednoznaczne z rozstaniem? Bo na moje pytanie: sam przez jakiś czas, bo chcesz coś przemyśleć? czy to już koniec?, odpowiada: „sam i już”. Najgorsze co można zrobić, to po prostu zamilknąć i nie udzielać odpowiedzi. Świeża sprawa. Bardzo boli. A najbardziej brak… Czytaj więcej »
To faktycznie bardzo niedojrzałe zachowanie. Związek to też odpowiedzialność za drugą osobę. W tym wypadku nie widzę tego poczucia odpowiedzialności.
Życzę, żeby jednak doszło chociaż do szczerej rozmowy!
Niestety nie zawsze tak jest. Czasami możesz być odpowiedzialny,stawiać dziecko i kobietę ponad swoje potrzeby.Wszystko wziąć na swoje barki.W moim przypadku były rozmowy,proby napraw zwiazku,było danie wolnej reki i rozstanie,po czym powrót do związku „bo kocha,bo nie wyobraza sobie beze mnie”. Zaszla w ciaze,urodzila,zakochalem sie w swojej corce-robilem wszystko aby była szczęśliwa,kazda chwilę poswiecalem jej.Teraz doszło do tego,ze zostawiam kobiecie i dziecku dom i wszystko co mam.Bede splacal kredyt,niech w nim mieszka.To moja mała dziewczynka którą kocham najbardziej na świecie,ale kobieta nastawiła ja przeciwko mnie.Mam nadzieję,że kiedy dorośnie zrozumie moją decyzję.Wiekszosc ludzi obok pomyśli że uciekam,ale mnie to teraz już… Czytaj więcej »
Smutne, ale podejrzewam, że takie historie zdarzają się częściej niż byśmy chcieli.
Życzę powodzenia i dobrego kontaktu z córką mimo wszystko. Może była partnerka w końcu zrozumie, że to jest dla dobra jej dziecka.
W moim przypadku było bardzo zle, nieprawidlowo. Internet, zwiazki na odległość Kazda partnerka po jakims czasie mnie opuszczala. Desperacko szukalem kogos do kogo poczuje to cos. Nie mialem wzorcow. Potrafilem mimo zwiazku pisac z innymi by poczuc sie waznym i docenionym. Ranilem bedac cholerykiem szukajacym usprawiedliwienia. Czuje samotnosc ktora sam sobie zgotowalem. Ciezko wyjsc ze strefy komfortu, jeszcze ciezej sie zmieniac na lepsze. Zle wytrzymac z samym soba. Mam poczucie winy i glupie mysli. Czy jest jeszcze szansa byc dobrym czlowiekiem ktory zalozy rodzinę i normalny dom ktory znam tylko z opowiesci?
Witam, A co jeśli powodem rozstania jest wyjazd zagranicę do pracy ? Jestem w sytuacji gdzie muszę wybrać między kobietą a pracą? Zagranicą będę przebywał dłużej niż w Polsce. Moja partnerka choć nie znamy się długo to fajna kobieta. Partnerką zarabia więcej w kraju niż ja a z drugiej strony nie bardzo mam szansę aby finansowo choć zbliżyć się do jej zarobków. Sam jestem finansowo w stanie o siebie zadbać ale na dłuższą metę taka różnica nie jest dobra w związku. Życzę jej jak najlepiej bo jest mądra, inteligentną kobietą…problem leży raczej po mojej stronie . Chce by była szczęśliwa… Czytaj więcej »
Masz klasę facet. Szukałem artykułu na internecie jak zakończyć związek. Ten był najlepszy.
Gratuluję i pozdrawiam.
Dwa razy sie roztawałem. Raz bo ja chcialem a raz bo dziewczyna chciala. Oby dwa rostania bolesne. Ale nie dlatego ze byly krzyki bo ich nie bylo tylko pustka pozostawala ktora dobijala strasznie. Zrywanie zajmuje mi 3 miesiace. Coraz rzadsze spotkanie . Po czym ostateczna rozmowa i wine biore na siebie oczywiscie .
Najwieksze zera to te co zrywaja smsem to juz nie mezczyznaa zero.
Znamy się już trochę. Wiemy o sobie dużo, niestety, ale musiał wyjechać na kilka miesięcy. Przez pierwszy tydzień odzywał się normalnie, a teraz prawie w ogóle. W ciągu 2 tygodni napisał może 3-4 razy. W sumie wypadałoby to zakończyć, pytanie jak, bo nawet otwartych deklaracji nie bylo. Ciągnięcie tego wydaje się głupotą, niezależnie od tego co do mnie pisze.
Podoba mi się zapis mówiący o poważnych rozmowach i próbie ratowania związku. To racjonalne i dojrzałe. Każdy może stawać się lepszy i się zmienić. To jest podstawa. Brak wkładu w związek i zwykła ucieczka, bez dania sobie szansy na naprawę jest żałosna. Lepiej i łatwiej naprawić, niż zniszczyć i liczyć, że będziemy mieć tyle szczęścia, że nowy związek będzie od razu idealny.
Wpis dość sporo mówi prawdy. Ale myślę, że czasem jak się dowiadujemy o tym iż nigdy nie bylismy priorytetem. To niestety nie chcemy widzieć partnerki/partnera na oczy i dajemy komunikat o odejściu bo czujemy obrzydzenie do tej osoby. Choć chcemy zachowac dobrą twarz to niestety obrzydzenie sprawia, że wybieramy takie odejście
W sumie to osoba, która mówi swojemu partnerowi, że ten nie jest jej priorytetem, de facto kończy związek. Druga strona, aż tak nie musi się tu silić na zachowanie spokoju. Trudno tego od niej wymagać.
A co sądzicie o sytuacji kiedy on do końca twierdzi, że KOCHA – mimo, że ona prosi go, żeby przyznał, że nie (chce zwykłej uczciwości). Rozstaja sie długo, bo on w międzyczasie zrobil dziecko innej – „przypadkiem”, z którą jak twierdzi nie będzie szczęśliwy, nie kocha, ale jej nie zostawi. Ona nie chce tej relacji ciągnąć, bo choć bardzo kocha jego, to kocha też siebie. Dużo rozmawiają, jest chemia, spotkania, przytulanie, ale też świadomość, że to do niczego nie prowadzi i tak to „konczenie” trwa 9 miesiecy. Chce od niego tylko szczerości, żeby móc calkowicie zamknac ten rozdział. Jest, jak… Czytaj więcej »
Witam, wiem że tekst dotyczy jak zrywać z klasą z kobietą /partnerką nie mniej jednak moje pytanie brzmi jak zakończyć małżeństwo w którym nie widzę przyszłości. I nie chodzi wcale o to, że mój mąż jest zły. Wręcz przeciwnie. Na pierwszy rzut oka jest idealnym mężczyzną – ale nie dla mnie. Jest opiekuńczy(ale nie w romantyczny sposób) i ma takie same poczucie humoru jak ja. Jednak tak naprawdę jesteśmy całkiem innymi ludźmi. Ja kocham spacery wieczorami, długie rozmowy przy kawie, winku. Mam potrzebę mówienia o tym co czuję a on natomiast jest zamknięty w sobie. Ja jestem urodzoną optymistką –… Czytaj więcej »
Współczuję. Wnioskuję z tego, że skoro jest to już Pani kolejne małżeństwo, że nie ma Pani związku sakramentalnego. Uważam, że dla dobra Pani męża, powinna Pani powiedzieć mu dokładnie to wszystko o czym pisze Pani tu na forum do wiadomości każdego, kto zechce to przeczytać. Niech on sam podejmie taką decyzję, niech ma prawo wiedzieć jaka jest prawda i co skłoniło Panią do małżeństwa. Gdyby jednak było to małżeństwo sakramentalne, uważam, że nie należy mówić nic tylko starać się zmienić swoje nastawienie i zaakceptować męża takim jakim jest gdyż nadrzędne są tu skutki w postaci braku możliwości zbawienia wiecznego. Wówczas… Czytaj więcej »
Zgodzę się z tym, że nie ma czegoś takiego jak porzucenie kobiety z klasą. Zawsze to kobieta powinna podjąć decyzję o rozstaniu. Mężczyźni nic nie wiedzą o psychice i biologii kobiety. Kobieta każdy związek traktuje jak dożywotnie zobowiązanie ponieważ tak jest uwarunkowana biologicznie. Potencjalnie każdy seks może dla niej skończyć się 20 letnim zobowiązaniem w stosunku do własnego dziecka. I nawet jeśli ona zabezpiecza się i zgodzi się na poziomie świadomego umysłu, że to tylko seks, to jednak jej mózg pierwotny, tzw „gadzi” będzie wiedział swoje. Dlatego każda porzucona kobieta przeżywa ogromny dramat i może to pozostawić trwałe ślady na… Czytaj więcej »
Dzien dobry, Dziekuje za ten artykul, naswietlil mi nieco obraz mojego ex-narzeczonego, ktory zostawil mnie po 3 latach zwiazku i wspolnego mieszkania wysylajac smsa. Czy uwaza Pan, ze przyczyna moglo byc tchorzostwo, czy tez moga stac za tym inne powody? Pytam, gdyz probuje zrozumiec to jego niezrozumiale dzialanie i brak otwartej rozmowy. Na pewno gentlemanem nie byl…:) Z gory dziekuje!
Można to nazwać tchórzostwem, ale raczej zastanawiałbym się co za nim stało. Bo sama obawa nie jest powodem, tylko przesłanką do wyboru metody.