Wydawać by się mogło, że utrzymać klasę najtrudniej jest w towarzystwie osób, które klasy nie mają albo w sytuacji, kiedy coś nas zaskakuje i nie wiemy jak zareagować. To oczywiście trudne momenty, ale nabierając wprawy nie ma się problemów z ich opanowaniem. Jak się niestety okazuje, często najciemniej jest pod latarnią. To właśnie we własnym domu i wśród najbliższych zapominamy o manierach i dbaniu o relacje.
Trudne sytuacje nie są takie złe
Nikt nie lubi przebywać w towarzystwie osób, za którymi nie przepada, czy to dlatego, że kiedyś mu podpadły, czy po prostu ze swoim zachowaniem plasują się zdecydowanie poniżej wszelkich norm. Na co dzień oczywiście unikamy takich ludzi, ale może się zdarzyć, że po prostu musimy mieć z nimi kontakt. Niby skomplikowana sytuacja, lecz wbrew pozorom łatwo jest zdystansować się do osób, które mają dla nas małe znaczenie. Wówczas wszystko staje się łatwiejsze. Masz zadanie do wykonania. Wykonasz je z klasą, odejdziesz i będzie po sprawie.
Z kolei jednym z większych testów każdego gentlemana jest umiejętność zachowania się w sytuacji, której nie przewidział. Ktoś zachował się nieszablonowo, ktoś wystawił nas na próbę, zawiodła nas zaufana osoba… Są to momenty, w których łatwo stracić kontrolę nad sobą albo popełnić gafę. Jednak to właśnie umiejętność improwizacji i dostosowywania się do każdej sytuacji świadczą o wysokiej klasie gentlemana. Wraz z nabraniem doświadczenia, takie zdarzenia nie będą już problematyczne.
<<Zobacz też: Gafy, nietakty, faux pas – jak z nich wybrnąć>>
Gentleman w domu
Moim zdaniem najtrudniej być gentlemanem, czyli zachować wysokie maniery, empatię i wyczucie, we własnym domu, przy swojej rodzinie, przyjaciołach, czy towarzyszce życia. Na pierwszy rzut oka ta teza może się wydawać kontrowersyjna, jednak proponuję się zastanowić, jak postępujemy wobec najbliższych nam osób, a jak wobec tych, na których dopiero staramy się zrobić dobre wrażenie.
Czy nazwiemy gentlemanem mężczyznę, który wie jak szarmancko zaimponować dziewczynie, a przy żonie chodzi całymi dniami w gaciach, beka i klnie? Czy będzie gentlemanem student popisujący się wyszukanymi manierami w stosunku do wykładowcy, a nie szanujący własnych rodziców? … Klasę gentlemana najlepiej oceniać w sytuacji, kiedy nie czuje się on oceniany.
<<Zobacz też: 10 rzeczy, którymi gentleman zaimponuje swojej damie>>
Jesteśmy praktyczni
Osoby, które zaczęły dbać o swój styl świadomie, z wewnętrznej potrzeby, a nie wychowały się w takim duchu, w pierwszej kolejności wykorzystują swoje nowe umiejętności by zaimponować innym. Ucząc się dobierania klasycznej męskiej garderoby, chętnie sprawdzamy efekt na kobietach. Wyszukane maniery przydadzą nam się do zdobycia zaufania klienta. Natomiast asertywność przekona przyszłego pracodawcę.
To jasne, że jeśli ktoś nie został wychowany w duchu gentlemańskim, musi się tego kiedyś sam nauczyć. Najpierw sięgamy do odpowiednich książek, filmów, czy serwisów takich jak Czas Gentlemanów, a następnie zaczynamy pracować nad sobą, czyli odgrywać nową rolę. Powoli utożsamiamy się z nią, docieramy i grając ją dostatecznie długo, w końcu przestajemy grać, a stajemy się nią. Chodzi o to, by tę rolę odgrywać konsekwentnie i nie rezygnować z niej w niektórych okolicznościach.
<<Zobacz też: Każdy mężczyzna powinien odbyć swoją podróż>>
Zakrada się „bylejactwo”
Niestety wracając do domu, czy to rodziców, rodzeństwa, czy wieloletniej partnerki, lub spotykając się ze starymi przyjaciółmi wracamy do naszego starego „ja”. Bowiem przebywając z nimi czujemy się zazwyczaj na tyle komfortowo, że zrzucamy wszelkie „publiczne” maski i dajemy sobie luz. W końcu oni wszyscy wiedzą jacy jesteśmy „naprawdę”, ocenili nas już, więc też nie musimy przed nimi nikogo udawać. Mniej dbamy o strój, maniery czy język. Daje nam to poczucie wypoczynku od ciągłego starania się i kontrolowania swoich zachowań.
Z drugiej strony patrząc, łatwiej jest porzucać maskę gentlemana w sytuacji, gdy rodzice, żona czy przyjaciele sami ją porzucają. Trudno być gentlemanem wobec nie-damy, a niestety po wielu latach związku jakość zachowań często spada. Szkoda tylko, że cierpi na tym nasze życie prywatne i relacje z najbliższymi. Z jednej strony staramy się być ludźmi z klasą, a z drugiej wkrada się do nas „bylejactwo”.
<<Zobacz też: Kilka zachowań, którymi mężczyzna zrazi do siebie damę>>
Jak sobie z tym radzić?
Jeśli nie chcemy być jedynie „niedzielnymi gentlemanami”, musimy postawić sobie pewną poprzeczkę, poniżej której nie zejdziemy nawet w samotności, a co dopiero w towarzystwie najbliższych. Należy kontrolować się i obserwować swoje zachowania, by mieć chociaż świadomość wykroczeń. Przyda się też pomoc z zewnątrz. Prawdopodobnie najłatwiej będzie o taką od partnerki – dogadać się i razem starać się podnieść jakość wspólnego życia.
Jest z tym jednak pewien problem. Nie wszyscy uznają „pracę nad sobą”. Niektórzy wręcz są przekonani, że ich zachowania wiążą się ściśle z ich wrodzonym „ja” i należy ich akceptować takimi, jakimi są, a są „sobą”. Natomiast w tej sferze praktycznie nie ma cechy nienabytej podczas wychowania i dojrzewania. Każdy z nawyków kiedyś nabyliśmy i możemy go zmienić. Trzeba tylko go sobie uświadomić i zacząć kontrolować. Jeśli nie wierzymy, że możemy to zrobić, to nie zajdziemy daleko w udoskonalaniu swojego charakteru.
<<Zobacz też: Gdzie się podziały tamte damy?>>
Podsumowując
Gentleman to styl życia, a nie rólka do odegrania, kiedy nam to pasuje. Jeśli masz ambicje być gentlemanem w stu procentach, zacznij od najbliższego otoczenia. Jeśli uda Ci się być nim we własnym pokoju, we własnym domu, w relacjach z żoną, rodzicami, rodzeństwem i przyjaciółmi, z pewnością odniesiesz sukces w każdym innym towarzystwie. Dopiero wówczas będziesz mógł się w pełni cieszyć z magii życia z klasą.
Uwielbiam ten blog. Cudowne jest to że istnieje nawet nie wiecie ile wam zawdzięczam 🙂 miło by było nawiązać kontakt wiele by to dla mnie znaczyło.
Dziękuję! Nieśmiało napomknę tylko, że to wszystko robota jednego człowieka.
Mam też nadzieję, że kiedyś uda się zorganizować jakąś okazję do integracji czytelników Czasu Gentlemanów.
Zawsze najtrudniejsze jest zachowanie przy rodzinie, bo po prostu oni znają nas najlepiej. Jeśli człowiek stara coś zmienić w sobie to łatwiej przedstawić to nieznajomemu, który takie zachowanie przyjmnie do wiadomości, natomiast rodzina zacznie to komentować i może lekko z tego żartować, co oczywiście odbierane jest bardzo krytycznie.
Przypomniał mi się tekst z Biblii, gdzie Jezus wspominał, że w „swoich stronach nie mógł czynić códów, bo był oceniany, że jak to przecież On nie może czynić códów, znamy go przecież od dziecka”
Jednak nie można się poddawać i należy w stosunku do bliskich być największym dżentelmenem.
pozdrawiam
Z drugiej strony mamy też mniejszą motywację, a w końcu praca nad sobą to wyrzeczenia.
Będę czepliwy, ale akurat przykład z gaciami jest nietrafiony. Za przykład można wziąć choćby Stefana Mellera, który po domu chodził nago, a mimo to nie ośmieliłbym się nie nazwać go gentlemanem. 😉
Otóż to: on, jako prawdziwy gentelman, nie chodził po domu w gaciach 🙂
inspirujace ze wzgledu na to, ze wlasnie w kontaktach z rodzina, bliskimi znanymi od dawna poszukiwalem sposobu na ukazanie innego siebie i nie wiedzialem jak, pomimo wielu poszukiwan. Mysle, ze ten wpis rozjasnil moje podejscie do sprawy na tyle, aby wytrawac oraz pokazac prawdziwego siebie, a nie tego, ktorego uwazaja, ze znaja. 🙂
Chyba nie zgodziłabym się z tym twierdzeniem, że „[Trudno być gentlemanem wobec nie-damy, a niestety] po wielu latach związku jakość zachowań często spada”. Mam wrażenie, choć mam na to tylko anecdotal evidence, że może być zupełnie odwrotnie – para, która inwestuje w swój związek, uczy się coraz większego wzajemnego szacunku i zaczyna doceniać klasę właśnie na płaszczyźnie całkowitej prywatności. To wymaga na pewno dużo wysiłku, ale bycie w związku wymaga go z definicji. Poza tym wydaje mi się, że mit „bycia sobą” (jeśli poczyniłam tym wyrażeniem zbyt duży skrót myślowy, to chętnie rozwinę) tylko utrudnia budowanie tożsamości i powinniśmy się… Czytaj więcej »
Dlaczego dzisiaj jest tak mało gentlemanow i tak mało dam 🙁 Ach… Nie mówię, ze kiedyś było lepiej. Myślę, ze było ich więcej, ale mimo ze mężczyźni nosili śliczne garnitury, stroje, cylindry – wyglądali na gentlemanow – nie zawsze wszyscy mieli szacunek do kobiety. Jednak myślę, ze było ich więcej. Dzisiaj gdyby jakiś mężczyzna witał swoją wybranke pocalunkiem w dłoń, lub np. Delikatnie się klanial byłoby to dziwne. A szkoda! Z drugiej strony dama to Nie księżniczka której należy padać do stóp. Myślę, ze powinna odwzajemniac szacunek i w ogóle. Nie dawno mój kolega zdradził mi czemu on już nie… Czytaj więcej »