Nawet gentleman nie składa się z samej wiedzy o dobrym wychowaniu. Musi być też asertywny, pewny siebie, świadom własnej wartości. Te cechy zdobywa się sprawdzając siebie w trudnych warunkach, będąc niezależnym i oderwanym od bezpiecznego zaplecza. Najlepiej służy temu odbycie podróży daleko od domu, samemu bądź z przyjacielem, zejście ze szlaku i stawienie czoła nowym wyzwaniom. Chociaż podróże dawnych gentlemanów są nam znane, to trochę zapomnieliśmy o tym, jak ważne są dla kształtowania własnej tożsamości.
Wyprawy przedwojennych gentlemanów
Niegdyś ojcowie wysyłali swoich synów w podróż, by zdobyli wykształcenie spoza miejsca zamieszkania, nowe doświadczenia i stali się mężczyznami. Oczywiście stać na to było jedynie elity, dlatego też zwyczaj ten tak silnie kojarzy się z gentlemanami. Młodzi mężczyźni wybierali się na studia, służbę wojskową albo krajoznawczą podróż po własnej ojczyźnie, Europie i całym świecie. Zdaje się, że przodowali w tym XIX wieczni Brytyjczycy korzystający z możliwości wyjazdu do licznych kolonii Korony.
Przez dwadzieścia lat, jako marynarz, podróżował po świecie Joseph Conrad (Józef Korzeniowski). Swoje doświadczenia wykorzystał w licznych opowiadaniach i powieściach. Zanim powstało „W pustyni w puszczy”, Sienkiewicz popłynął w głąb Afryki. Swego czasu inspirowały mnie też zbiory muzealne po podróżach Władysława Zamoyskiego do Australii i Oceanii (znajdują się w Kórniku k. Poznania) oraz Arkadego Fiedlera, praktycznie z całego świata (w Puszczykowie k. Poznania). Kazimierz Nowak do dzisiaj rozbudza wyobraźnię młodych podróżników swoją wyprawą przez Afrykę. Z obcego podwórka można wymienić choćby Lawrence’a z Arabii, który stał się idolem całego pokolenia mężczyzn. A to tylko wierzchołek podróżniczej góry lodwej!
<<Zobacz też: Travellers Club – w jednym z najstarszych klubów gentlemanów>>
Czym jest podróż
Podróż nie musi być podobna do współczesnej turystyki. Nie zawsze trzeba brać urlop, pakować plecak i ruszać w drogę. Wiele z powyższych postaci pracowało, czy pełniło służbę w dalekich krainach. Nawet studia za granicą są pewną podróżą. Mamy dzisiaj wiele okazji, by wyrwać się gdzieś daleko wcale nie rzucając pracy, czy wydając wszystkich oszczędności. Trzeba tylko dobrze poszukać.
Każda podróż jakoś Cię zmieni, ale warto przejść choć jedną, która pomoże Ci świadomie kształtować Twój charakter. Powinna ona być podobna do procesu inicjacyjnego: porzucasz to co znasz – odcinasz się od dotychczasowego życia – doświadczasz nowego – stawiasz czoła trudnościom – poznajesz swoje możliwości i zyskujesz pewność siebie – zdajesz własny test i wracasz jako nowa osoba. W procesach inicjacyjnych w tym miejscu nadaje się sobie nowe imię, by podkreślić tę przemianę, ale możemy ten punkt pominąć.
W wyborze podróży powinieneś zadać sobie pytanie kim chcesz być dla siebie, jakie masz możliwości i trochę podnieść poprzeczkę. Nie idź na łatwiznę, nie szukaj dróg na skróty. Chodzi o samą drogę, a nie o jej cel. Można go osiągnąć zanim się zmieni, albo dokonać przemiany w połowie drogi. Wszystko zależy od Ciebie.
<<Zobacz też: Orient Express – wsiąść do pociągu relacji Paryż – Stambuł>>
Korzyści z odbycia samotnej podróży
Samotne podróże są najlepsze, by dobrze poznać samego siebie. Wreszcie będziesz miał okazję, by sprawdzić na ile Cię stać, gdzie są Twoje granice i w czym jesteś naprawdę dobry. Będąc zdanym na siebie, z większą łatwością przeskoczysz swoje ograniczenia. Zaczniesz gotować, prać, sprzątać, podejmować milion pozornie błahych decyzji, które do tej pory zrzucałeś na innych. Zaczniesz wymagać od siebie sprawności i siły, które wcześniej nie były Ci tak potrzebne.
W podróży nauczysz się też nawiązywać kontakty z innymi ludźmi, unikać sporów, dogadywać się, rozpoznawać ludzi uczciwych i dwulicowych. Poznasz co to prawdziwie bezinteresowna życzliwość. Staniesz się bardziej rozmowny i nauczysz się słuchać. Spotkasz ludzi, których nigdy w swoim środowisku byś nie zobaczył. Zrozumiesz różnice kulturowe, zaakceptujesz odmienne opinie.
Najważniejsze jednak, że zyskasz pewność siebie i niezależność – a to podstawa asertywności i bycia mężczyzną w ogóle.
Moja podróż
Dawno temu, kiedy jeszcze uważałem polar za świetne odzienie na co dzień i nie wiedziałem jak przepuścić kobietę w drzwiach, gdy te otwierały się na zewnątrz, poruszały mnie historie podróży po świecie i szukałem możliwości do odbycia własnej. Czekanie na kompana do wyprawy mogło zakończyć się pozostaniem w domu na zawsze, więc przy pierwszej okazji wyjechałem sam. Pojechałem autostopem z Poznania do Irlandii, do znajomych. Przy okazji zwiedziłem kawał Anglii i prawie całą Irlandię. Poznałem wspaniałych ludzi, którzy pomagali mi bez pytania o rewanż. Rozbijałem namiot w laskach, tachałem 20-kilowy plecak po bezdrożach, nieraz zmarzłem, zmokłem i padałem ze zmęczenia, ale było warto!
Początkowo uważałem to za świetne doświadczenie krajoznawcze, lecz teraz widzę tę sprawę szerzej. Nigdy wcześniej nie uważałem, że wpisuję się w stereotypowy ideał męskiego faceta i nawet nie próbowałem konkurować z kolegami na tym polu. Jednak, mniej więcej w tym okresie, przestałem mieć wątpliwości co do mej męskości. To właśnie takie doświadczenia utwierdziły mnie w przekonaniu, że mogę na siebie liczyć, że dam radę, a samo napinanie mięśni to nie wszystko. (Dopowiedzieć należy, że doświadczenia z podróżny czynią ciekawszym człowiekiem, a towarzystwa takich kobiety szukają chętniej!)
<<Zobacz też: Zestaw podróżny do golenia na mokro>>
Studia i podróże
Studia również stwarzają wielkie możliwości do podróżowania. Choćby dlatego warto się dobrze uczyć, by dostać się na wymianę studencką. Mi udało się spędzić pół roku w Hiszpanii, w Valladolid na stypendium Socrates-Erasmus. Studiując dotąd w rodzinnym mieście, nie miałem okazji prowadzić własnego mieszkania. W Valladolid byłem natomiast prawie całkowicie sam. Będąc we własnym kraju łatwiej jest radzić sobie z niektórymi przeszkodami. W obcym, zwłaszcza jak ledwo zna się język (może to głupie, ale przygoda jeszcze większa!), nawet zwykła choroba może być wielkim problemem.
Pewnie to w dużej mierze ten pobyt napełnił mnie przekonaniem, że mężczyzna powinien być całkowicie niezależny. To znaczy, powinien umieć sobie ugotować normalny, pełnowartościowy obiad, wyprać sobie rzeczy, wyprasować je, by wyglądać porządnie, posprzątać, by nie odstraszać gości itd. Ci, co przez całe życie zrzucają te obowiązki na kobiety, kiedyś mogą być wystawieni na tę próbę i wówczas polegną. Powiedzą, że wyglądają jak głodne szuszwole*, bo żona wyjechała?
<<Zobacz też: W drodze jak na wojnie, czyli podróż samochodem>>
Kluczem jest niezależność
Niezależność to jedno ze słów kluczy przy opisywaniu współczesnej męskości. Warto jej zaznać właśnie w podróżach, których zalety można tylko mnożyć. Co ważniejsze, trzeba się z tym spieszyć, bo dorosłe życie nie zawsze wypuszcza ze swoich szponów.
Odbyliście już swoją podróż? Jaka była? A może właśnie ją planujecie?
* Szuszwol (gwara poznańska) wyzyw.: brudas, obdartus.
Witaj, to chyba mój pierwszy post. Po pierwsze gratuluję bloga jak i przygód. Jakiś czas temu odkryłem Twojego bloga i tak czytając go dochodzę do wniosku, że są ludzie podobni do mnie 😀 Może niektóre zagadnienia przejaskrawiasz trochę, ale domyślam się, że tak po prostu lepiej je pokazać. Co do podróży to zgadzam się jak najbardziej. Rok temu skończyłem studia i teraz sobie pracuję. Już na studiach zwiedziłem kawał świata, choć nie pojechałem na erasmusa, bo nie poszedłem na magisterke – taka zmiana planów. Mi jest łatwiej podróżować, bo jestem marynarzem – będąc w pracy zwiedzam świat, a pracuję z… Czytaj więcej »
No proszę, marynarz! Kiedyś próbowałem się załapać na statek przewożący banany z Hondurasu do Europy, aby potem zwiedzić Amerykę Środkową, ale się niestety nie udało.
Słyszałem, że wielu młodych „awanturników” próbuje się zaciągnąć na statki rybackie, by przeżyć morską przygodę. Ponoć kapitanowie biorą ich dla draki, bo większość pada z choroby morskiej całkiem szybko.
To już nie te czasy, gdzie kapitanowie łapali awanturników w oberżach. Teraz, aby dostać się na statek trzeba posiadać niezbędne kursy/uprawnienia oraz wizy do tych wszystkich odwiedzanych krajów. Teraz na statku to tv, internet itp stają się normą oraz kontrakty już nie są po rok, a np jak ja mam 5 tyg statek na 5 tyg dom, więc już przygody takie jak w dawnych latach nie są, ale i tak jest dobrze. Na statku rybackim nigdy nie byłem, wcześniej kontenerowce teraz branża offshore. Na moim aktualnym statku nie buja prawie w ogóle, choć ostatnio to tylko po sztormowym morzu północnym… Czytaj więcej »
Informacje z for podróżniczych.
Morze jest zresztą świetnym doświadczeniem samym w sobie. Zakochałem się w nim na rejsie jachtem po morzu Adriatyckim. Teraz chętnie przeżyłbym z tydzień-dwa na Bałtyku.
Załapać się na statek, to jest dość proste. 1. trzeba skontaktować się z armatorem lub jego przedstawicielem w kraju 2. zapytać o warunki, koszt, termin i kontakt z agentem 3. stawić się na miejscu w porcie terminalu. 4. wsiąść i zejść w porcie do którego się wybieramy. Na każdym dużym statku jest kilka kabin więcej, są to tzw. kabiny ownerskie. Jeśli akurat nie planuje w tym samym czasie podróży superintendent lub inny przedstawiciel armatora to raczej nie ma przeciwwskazań. Warto przy okazji od razu umówić się na drogę powrotną. Koszt takiej podróży to stawka dzienna x ilość dni. Antwerpia –… Czytaj więcej »
Po pierwsze KÓRNIK, a nie Kurnik – zamek nie grzęda 😉
Po drugie, warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden współczesny aspekt podróży – poszukiwanie pracy. Paradoksalnie wielu współczesnych podróżników wyrusza nie ze względu na chęć poszukiwania przygód czy poznawania innych kultur, ale ze względu na pracę.
Dopiero po pewnym czasie konieczność staje się przyjemnością, a ta owocuje w postaci różnego rodzaju blogów, pamiętników czy książek o tym jak wygląda zwyczajne życie na obczyźnie.
Fakt, zapędziłem się. Przepraszam KÓRNIK!
Co do pracy, to właśnie o to mi chodziło wymieniając między innymi Josepha Conrada. On w końcu pracował podróżując.
O coś nowego na blogu, super! Ja kończę studia ale jeszcze prawdziwej przygody życia nie miałem, może to wynika że wybieram wygodę, z obawy przed trudnościami… Z drugiej stronie uwielbiam podróże, bo jak wiadomo, choć to trywialnie brzmi, podróże kształcą. Kształcą charakter, zmieniają światopogląd, poszerzają horyzonty. Wciąż wierzę że zwiedzę kawał świata, a czas nieubłagalnie mija…
Witam serdecznie, Również zadebiutuję tutaj swoim postem. Bo co do artykułu – nic dodać, nic ująć, w pełni się zgadzam. Kończąc rok temu studia postanowiłem wyjechać gdzieś, bo nigdy nie spróbowałem nawet aplikować na Erasmusa. Mój wybór padł na dwumiesięczne praktyki na Uniwersytecie w Manipalu, na zachodnim wybrzeżu Indii. To, co tam przeżyłem, na zawsze już zostanie we mnie – język, nowe znajomości, otwartość na świat, umiejętność poradzenia sobie (odnalezienia się) już teraz chyba w każdej sytuacji. Już podróż tam, samotna, trwająca 37h, w coś kompletnie niewiadomego, była ekscytująca. Żałuję, że tak późno zdecydowałem się na taki wyjazd, bo właście… Czytaj więcej »
Zazdroszczę! Sam planowałem wyprawy na wolontariat w te rejony, ale nigdy się nie zdecydowałem ostatecznie, a szkoda!
Wszystko zależy od rodzaju wykonywanej przez Pana pracy. Dla etatowca sprawa jest cięższa niż dla wolnego strzelca, ale i tak zdecydowanie warta próby.
Muszę teraz uważnie wejść w dorosłe życie, może założyć własną firmę i znowu wyruszyć gdzieś w świat. 🙂
Podróż możliwe, ale przede wszystkim wychodzenie naprzeciw życiu czyni mężczyznę. Bo porażki i ból kształtują charakter.
Zgodzę się z jotazof-em, porażki i ból, ważne decyzje to są te istotne.
Ja wyjechałem z domu na studia, potem praca i praca za granicą w domu 2 razy do roku. Znajomych mam ileś-set, a starych przyjaciół prawie wcale bliską rodzinę,(majątek i co z tego (ciągle mało)) kawalerem pewnie zostanę do końca życia takie przyzwyczajenia. Oto bilans około 20 lat wyjazdów. Przepraszam ale chyba mnie już to zmęczyło.
Kilka razy wchodziłem na Twego bloga. Gut dżob. Trochę inna strona internetu. Bardzo potrzebna.
Tak sobie pomyślałem, czy obowiązkowa służba wojskowa nie była taką podróżą? Co prawda mimo woli, ale może chłopaki mieli chociaż podświadomie taką korzyść.
Co do mnie, pomimo zaawansowanego wieku (35), taka podróż jeszcze przede mną. Staram się o roczny wyjazd do Afryki jako obserwator ONZ. Nie patrzyłem na to w ten sposób, ale może mi jest to potrzebne:)
@Kriz
Służba wojskowa to zwykła tresura zwierząt a nie przygoda i rozwój.
Ale coś w tym jest, że wizję przygody się wokół niej roztacza.
Wątpię.
Z jednej strony rzeczywiście to tresura i upodabnianie wolnego człowieka to zwierzęcia (ale czy tego samego nie ma w korporacjach w których teraz multum młodych pracuje?), z drugiej — jak już wyjedziesz to siłą rzeczy coś zobaczysz. I wcale nie musi ci się to podobać.
Polecam „Full Metal Jacket” Kubricka.
Gratulacje bloga. Osobiście uważam w naszym społeczeństwie/cywilizacji brakuje czegoś co można by nazwać męska inicjacja. Czyli moment w którym ojciec i społeczeństwo stwierdza że już nie jesteś chłopcem ale mężczyzną. I wielką przygoda czy podróż to w mojej opinii jest jedną z najważniejszych rzeczy w takiej inicjacji.
Cieszę się że odkryłem Twojego bloga. Masz już we mnie stałego czytelnika 🙂
Z tym społeczeństwem to bym uważał, bo znaczna część społeczeństwa uzna, że jesteś mężczyzną jak się schlejesz na zabój, wyrwiesz kilka lasek, albo coś podobnego.
Aczkolwiek fakt, że dla wielu mężczyzn takim momentem inicjacji jest pierwsza praca.
Podróże są jak narkotyk. Uzależniają. Początkowo po wejściu w okres życia dorosłego żeglowałem po morzach. Przez dziesięć lat przynajmniej raz do roku musiałem odbyć morską przygodę. Pływałem głównie po Śródziemnym,Bałtyku, Atlantyku i to na różnych jachtach. Przygoda trwałaby nadal gdyby nie śmierć przyjaciela, z którym żeglarska przygoda łączyła nasze marzenia. Od tamtej pory przyszła chwila refleksji i stwierdziłem , że życie jest krótkie i dlatego należy żyć dwa razy szybciej. Są na świecie jeszcze miejsca, których odwiedzenie wymaga pewnej kondycji fizycznej, na którą za dziesięć lat może już mnie stać nie będzie. Odwiedziłem wówczas, Indie, Himalaje, Tybet, Chiny, Afrykę wschodnia… Czytaj więcej »
Świetny artykuł. Ogółem blog jest genialny oraz jest czymś czego nieświadomie szukałem od jakiegoś czasu. Jeśli chodzi o podróż nie mogę na chwilę obecną nic nowego wnieść bowiem jeszcze takowej nie odbyłem. Wiek (17) ogranicza nieco moje możliwości, mimo tego pozostaje to kwestią kilku lat (2-3). Co moglibyście doradzić, jak zainicjować coś takiego, jakie przygotowania poczynić by jak najmniej nas zaskoczyło?
Jak najmniej inicjować drogi panie. Mogę jedynie podać własny przykład. Jako, że urodziny mam w lutym, wraz z końcem mojego pierwszego czerwca – jako pełnoletni młody mężczyzna, wybrałem się na miesięczną autostopową podróż. Nie trzeba wiele – zapewniam. Wystarczy namiot, plecak, śpiwór i jakaś karimata. Ponadto niewielkie sumy pieniężne i otwarty na przygodę umysł. I heja, i to aż tyle i tylko tyle ile potrzeba żeby odbyć własną, pierwszą, ważną podróż. Oprócz wcześniej zarobionych przez siebie pieniędzy, grałem na ulicach turystycznych miast, pełnych ludzi. Rzecz wielce opłacalna niezależnie od talentu czy wykonywanej muzyki. Nie należy obawiać się zaskoczeń. Zaskoczenia, to… Czytaj więcej »
Bardzo ciekawy artykuł. Faktycznie taka podróż to ciekawa sprawa i bardzo potrzebna dla kształtowania charakteru. Ja nie miałem jakiejś egzotycznej podróży po prostu w wieku dwudziestu kilku lat rzuciłem wszystko na ponad pół roku i pracowałem przy wyrębie lasu na drugim końcu Polski. Z perspektywy czasu to była naprawdę dobra szkoła życia.
Czyżby inspiracja „Siekierezadą” Stachurskiego?
Jak już przeczytałam prawie wszystko to też napiszę coś w końcu. Wspaniały blog, jestem wprawdzie kobietą ale większość zawartych tu rad bardzo do mnie trafia- jako do lesbijki również te związane z kontaktami z damami. Nie sądzę żebym była damą, ale po przeczytaniu tego bloga zaczynam identyfikować się z byciem gentlemanem. Jestem właśnie w swojej podróży nie tak daleko od Valladolid, bo w Barcelonie. Nie jest to wprawdzie moja inicjacyjna podróż, bo była nią samotna wyprawa z plecakiem po greckich górach na pierwszym roku studiów, ale to moja pierwsza próba mieszkania za granicą, a jest to zupełnie inny rodzaj doświadczenia.… Czytaj więcej »
Pamiętam ten styl Hiszpanów. Jest on mocno różny od naszego. Będąc tam doceniłem nieco naszych mężczyzn.
Co do analogicznych blogów dla kobiet, ostatnio trafiłem na: http://szkoladam.pl/
Jest wart uwagi.
To samo mialem w USA na stypendium – amerykanski luz to jednak czesto po prostu niedbalstwo. Na dluzsza mete czlowiek jest dumny z tych rzeczy, jakie wpojono mu w Polsce w kwestii dobrego wychowania.
Witam serdecznie, Najpierw chcę pogratulować świetnej strony. Uważam , że wielu mężczyzną w dzisiejszym świecie brakuje klasy, a dzięki Tobie mogą dowiedzieć się jak ją zdobyć. Absolutnie zgadzam się z artykułem na temat podróży. Każdy chłopiec, aby stać się prawdziwym mężczyzną musi obyć podróż. Ja mimo dość młodego wieku, gdyż ma 21 lat, odbyłem już jedna ważną podróż w moim życiu. W tamtym roku na przełomie lipca i sierpnia, pojechałem w raz z paroma przyjaciółmi na rowerach z Krakowa, przez Słowację, Węgry, Rumunie, Serbie, Bułgarię, Macedonię i Albanię do Czarnogóry. Taka 4 tygodniowa męska podróż, która nauczyła mnie nie tylko… Czytaj więcej »
Udało mi się ruszyć w tym roku w świat, 6,5 tygodnia bez celu i daty powrotu. Samemu. Piękna sprawa.
Powodzenia!
Żonaty odpada 🙁
Dlatego trzeba zabrać się za podróż zawczasu.
Owszem, niech się chłopacy hartują. Samotna podróż, nie za długa, ale w rejony bez ludzkiej cywilizacji – pobyt w hotelu z restauracją się nie liczy (i zdjęciami na Instagrama). Sama bym się udała w drogę. Potrzebne to jest nie tylko gentlemanowi. Ograniczanie się do małej przestrzeni ogranicza umysł. Mniej widzimy, czujemy, rozumiemy… A z tego bierze się wiele różnych problemów z samym sobą.
Gratuluje artykułu, daje dużo do myślenia.
Spotkałem się też z informacjami o tym, że kiedy człowiek przebywa SAM bez nikogo przynajmniej około 30 dni na łonie natury bez kontaktu ze światem zewnętrznym i techniki. Wówczas uruchamia się człowieku inny poziom myślenia (robi się reset w głowie) i jesteśmy bardziej kreatywni.
Panie Łukaszu – od dłuższego czasu obserwuje Pana blog (gratuluję świetnego pomysłu), a dziś zaczynam czytać Pańską książkę pt. „Charakter”. Jestem 42-letnim mężczyzną, głową rodziny. Ale ciągle brakuje mi w życiu jednego i w 2021r. będę chciał urzeczywistnić to marzenie – samotną wyprawę pieszą przez polskie góry, a mianowicie przejście Głównego Szlaku Beskidzkiego. To będzie niejako spełnienie chłopięcego marzenia (od zawsze marzyłem o podróżach, zwłaszcza pieszych), podróż w głąb siebie, „reset” od cywilizacji, a może też początek nowego rozdziału w życiu?… Kto wie? Byłby Pan zainteresowany „firmowaniem” takiej pieszej wyprawy? Piesza, samotna wyprawa w miesiącach zimowych lub wczesną wiosną, przez… Czytaj więcej »
Panie Michale,
gratuluję decyzji i życzę, żeby udało się zrealizować ten cel! Nie bardzo jednak wiem co Pan rozumie jako „formowanie” podróży, ale jeśli ma Pan tego konkretną wizję, zapraszam do kontaktu. Adres mailowy znajduje się w zakładce „O blogu”.