Często mówi się o tym, że gentleman powinien być rycerzem, który jest gotów ruszyć na pomoc ludziom w potrzebie. Jednak gdy się nie wie jak to zrobić, efekt może być wręcz odwrotny. Pomówmy o najczęstszych błędach popełnianych podczas udzielania pierwszej pomocy.
W miniony weekend stowarzyszenie Liga Zwyczajnych Gentlemanów, dzięki uprzejmości firmy Wikia w Poznaniu, zorganizowało kurs pierwszej pomocy dla naszej poznańskiej społeczności. Skorzystałem z okazji by porozmawiać z prowadzącym, Marcinem Lewandowskim z Fundacji Star of Life i wyciągnąć od niego garść praktycznych ciekawostek.
Tak, obowiązkiem gentlemana, człowieka z charakterem, jest niesienie pomocy, gdy czyjeś życie jest zagrożone.
Niemniej nie zamierzam pisać poniżej mini kursu, ale bardzo chciałbym Was zachęcić do skorzystania z takich warsztatów pierwszej pomocy (choćby prowadzonych przez Marcina, którego szczerze polecam). Dlatego postanowiłem skupić się na największych błędach jakie bywają popełniane, gdy, mając nawet najlepsze intencje, staramy się komuś pomóc. Bywa, że chcemy zostać bohaterami, a w efekcie szkodzimy osobie poszkodowanej albo nawet sobie samemu.
Przejdźmy do rzeczy!
Największy błąd
Antybohater – przechodzi koło osoby poszkodowanej. W sumie to nie wie jak jej pomóc. Pewnie to jest trudne. Więc odchodzi.
Bohater – widzi osobę, która może mieć problem ze zdrowiem. Podchodzi i po prostu pyta czy wszystko w porządku. Jeśli ma kontakt z osobą poszkodowaną, dowiaduje się co może dla niej zrobić. W razie potrzeby i w razie braku odpowiedzi dzwoni na pogotowie i mówi co się stało.
Wiele zaburzeń objawia się zachowaniem podobnym do typowego dla upojenia alkoholem. Wiele też przydarza się osobom pod wpływem. Im też należy pomóc. Przejście obojętnie obok osób potencjalnie poszkodowanych to największy z błędów.
Tonący
Antybohater – widzi osobę tonącą w jeziorze. Błyskawicznie rzuca się do wody, by jej pomóc. Ma szczere chęci, ale poważnie ryzykuje, że zostanie ściągnięty przez tonącego pod wodę.
Bohater – widzi tonącego, ale nie zna technik stosowanych przez ratowników. Woła ludzi na pomoc, szukają czegoś co będzie unosić się na wodzie lub liny, by rzucić poszkodowanemu. Ktoś inny już dzwoni na numer alarmowy 112 lub pogotowie 999.
Choć instynktownie chcielibyśmy się rzucić wpław na pomoc, lepiej nie ryzykować, bo więcej dobrego możemy zrobić jest sami nie zaczniemy zaraz tonąć. Z drugiej strony dobrym pomysłem będzie przeszkolenie się w tym zakresie.
Omdlenia
Antybohater – widzi osobę, która właśnie omdlała i upadła na ziemię. Podbiega i zaczyna nią mocno potrząsać, wylewa na nią zimną wodę lub nawet uderza w twarz otwartą dłonią. Wszystko po to, by przywrócić jej świadomość.
Bohater – widząc nieprzytomną osobę od razu podchodzi i sprawdza czy jest z nią kontakt. Gdy go nie ma, lekko odchyla głowę jej do tyłu i przez 10 sekund sprawdza jej oddech licząc wydechy. Jeśli poszkodowany oddycha, Bohater wzywa pogotowie. Jeśli jednak nie wyczuwa oddechu, przechodzi do resuscytacji i prosi kogoś w pobliżu o zadzwonienie na numer alarmowy.
Bohater nie rezygnuje nawet gdy nie wie jak przeprowadzić resuscytację. Dzwoni wówczas na pogotowie i prosi dyspozytora o instrukcje. Wie bowiem dobrze, że dyspozytor jest nie tylko przeszkolony z pierwszej pomocy, ale też z telefonicznego instruowania w tym zakresie osoby niedoświadczonej.
Wypadek samochodowy
Antybohater – podchodzi do roztrzaskanego na drzewie auta. Widzi w środku osobę poszkodowaną, nieruchomą, ale świadomą. Szybko wpycha się do samochodu, żeby odpiąć pasy i wynieść ją na zewnątrz. Kto wie czy auto zaraz nie wybuchnie!
Bohater – W pierwszej kolejności obserwuje okolicę zdarzenia. Sprawdza czy nic mu nie zagraża. Jeśli jest bezpiecznie, próbuje nawiązać kontakt z osobą poszkodowaną. Gdyby okazało się, że nie straciła przytomności i nic nie zagraża jej życiu, prosi by została na miejscu aż do przyjazdu pomocy, którą następnie by wezwał. Jednak w tym wypadku nie ma kontaktu, więc sprawdza oddech. W razie jego braku, wyciąga osobę poszkodowaną z samochodu i przechodzi do resuscytacji. W końcu ryzyko uszkodzenia kręgosłupa jest mniej ważne od groźby utraty życia.
Warto pamiętać, że zazwyczaj samochody wybuchają tylko na filmach. W rzeczywistości zapalają się i płoną. Niebezpieczeństwo pozostaje, ale nie jest tak nagłe, jak w kinie.

Fot. Dino Kužnik, (CC BY 2.0)
Bezpieczeństwo
Antybohater – widzi wypadek i osobę poszkodowaną, rycersko zatem szarżuje w centrum wydarzeń i rzuca się do pomocy.
Bohater – wie, że dobry ratownik to żywy ratownik. Dlatego zawsze ma na uwadze swoje bezpieczeństwo. Zdaje sobie sprawę, że grozić mu może prąd elektryczny, gaz, dym, zawalenie stropu czy ścian, przewracający się samochód, benzyna w pobliżu ognia itd. Zagrażać może sam poszkodowany, gapie, a może i zwierzęta. Dobrze jest mieć na uwadze na przykład, że gdy poduszka powietrzna nie wystrzeliła podczas wypadku, może to zrobić w każdej chwili. Jeśli podczas wybuchu będziemy mieli głowę w samochodzie, możemy zostać uderzeni i nawet stracić przytomność.
Dobra ocena ryzyka to jedna z najważniejszych cech Bohatera.
Atak epilepsji
Antybohater – widzi, że ktoś ma atak drgawek. To musi być epilepsja, zwana też padaczką. Pamięta skądś, że powinien uratować osobę poszkodowaną przed odgryzieniem sobie języka wpychając jej coś między zęby. Do dzieła!
Bohater – wie, że ryzyko odgryzienia, czy raczej nagryzienia sobie języka występuje głównie w pierwszych sekundach ataku, więc zanim zareagował, było już po sprawie. Jednak jeśli drgawki trwają może pomóc poprzez oczyszczenie okolicy z niebezpiecznych elementów. Nie stara się walczyć z drgawkami, ale próbuje je okiełznać klękając za poszkodowanym tak, by jego głowa znalazła się między kolanami Bohatera. Następnie czeka aż atak minie.
Ataki drgawek są typowe nie tylko dla epilepsji. Mogą to być również drgawki wywołane alkoholem. Czasem mijają szybko, czasem trwają dłużej. Jeśli nie mamy pewności co się dzieje, instrukcji udzieli nam dyspozytor numeru alarmowego.
Rozmowa z dyspozytorem
Antybohater – dzwoni na numer alarmowy 112. Mówi, że jest wypadek i trzeba szybko przyjechać, ale nie będzie tracił czasu na pogawędki. Rozłącza się i kontynuuje swoją Szarżę Pomocy. Dyspozytor w sumie nie wie o co chodzi.
Bohater – zdaje sobie sprawę, że jeśli nie przekaże dostatecznie dokładnych informacji to albo pomoc nie nadjedzie, albo nadjedzie źle przygotowana. Zaczyna więc od podania dokładnego miejsca zdarzenia. Jeśli coś go rozłączy lub rozładuje się bateria, najważniejszą informację zdąży przekazać. Następnie mówi ile jest ofiar i co im się stało. Dobrze, żeby już wiedział czy oddychają. Ewentualnie może dodać co jego zdaniem będzie potrzebne do udzielenia pomocy – na przykład, czy potrzebni będą strażacy, bo to nie musi być oczywiste. Nie rozłącza się sam, ponieważ wie, że dyspozytor może mieć dodatkowe pytania.
Jeśli sami zajmujemy się udzielaniem pierwszej pomocy, a w pobliżu są inni ludzie, należy kogoś z nich wyznaczyć do zadzwonienia na 112 i ewentualnie poinstruować co ma powiedzieć. Należy wskazać konkretną osobę i powiedzieć to tonem zdecydowanym, nie dającym pola do namysłu. Nie ma czasu na ceregiele.
W tramwaju
Antybohater – widzi, że ktoś nagle stracił przytomność. Rzuca się do hamulca bezpieczeństwa, zatrzymuje tramwaj i woła motorniczego.
Bohater – słyszał o przypadku awaryjnego zatrzymania tramwaju na środku wiaduktu kolejowego, gdzie nie mogła dotrzeć karetka, więc nawet nie myśli o zatrzymywaniu pojazdu. Udziela standardowej pomocy jednocześnie informując motorniczego o zdarzeniu. Motorniczy wie gdzie najlepiej się zatrzymać, by ratownicy mogli przybyć jak najszybciej.
Zachowania, takie jak powyższe Antybohatera, zdarzają się i faktycznie bardzo utrudniają udzielenie pomocy.
Tracheotomia
Antybohater – widzi, że ktoś się zakrztusił lub coś użądliło go w gardło i zaczyna się dusić. Widział film, w którym aktor przebija poszkodowanemu tchawicę rurką od długopisu, żeby umożliwić oddychanie…
Bohater – również zna tę historię, ale wie dobrze, że nie wolno się za coś takiego brać. Nawet jeśli dostatecznie zaostrzyłby tę rurkę, najprawdopodobniej nie trafi w odpowiednie miejsce by pomóc. Wybiera rozmowę z dyspozytorem numeru alarmowego.
Również widzieliście coś takiego w filmach?
Wasze przykłady
A Wy, co byście dodali do naszej listy najczęściej popełnianych błędów przy udzielaniu pierwszej pomocy?
Jak widzicie, jest wiele pomysłów, a niektóre z nich mogą przychodzić nam do głowy całkiem instynktownie. Inne są natomiast tak często powtarzane, że uznajemy je za prawdziwe, kiedy w rzeczywistości są legendą.
Nie możemy się jednak zniechęcać. Powinniśmy znać choć podstawowe techniki udzielania pierwszej pomocy i wiedzieć co zrobić w sytuacji kryzysowej. W tym artykule znaleźliście tylko skromną garść ważnych przykładów, pełen kurs zdecydowanie lepszy obraz. Mam nadzieję, że nieco Was zainspirowałem do rozwoju w tym zakresie. Polecam zainteresować się na przykład kursami organizowanymi przez Fundację Star of Life. Są świetni!
W temacie pierwszej pomocy i ratowania życia można powiedzieć tak dużo ciekawych rzeczy, że zastanawiam się czy nie rozwinąć tematu. Jeśli zatem chcielibyście, żebym jeszcze kiedyś spotkał się z Marcinem Lewandowskim i zrealizował kolejny materiał, choćby o tym jak przygotować się na okres wakacji, dajcie znać w komentarzu!
Pozdrawiam i trzymajcie klasę!
Zobacz też:
Potęga rytuałów w życiu gentlemana
prawdziwy mężczyzna ma masę i rzeźbę!
Czego nauczyła mnie podróż życia
9 rzeczy których powinniśmy się uczyć od astronautów
Gdy ktoś tonie to oczywiście można zadzwonić na nr 112. Ale dzwonienie do pogotowia na nr 999 jest bez sensu. Oni nie są od ratowania ludzi w wodzie. Od tego jest Straż Pożarna tel. nr 998 i ratownictwo rzeczne tel. nr 984. W sytuacjach gdy tonący jest w morzu można też zadzwonić do ratownictwa morskiego tel. nr 985. Ale generalnie wystarczy zadzwonić na 112. Zob. http://www.szkudlarek.hg.pl/telefony__alarmowe.html
Miałem na myśli jednak sytuację, gdy poszkodowanego uda się już wyciągnąć do czasu przyjazdu pogotowia, na przykład przy pomocy liny. Trudno mi sobie wyobrazić, że tonący mógłby tonąć aż przyjadą ratownicy.
W najbliższym czasie telefon alarmowy 999 itp będzie przekierowywał do dyspozytorni 112. System ten jest w trakcie znaczących zmian.
Pamiętajmy, że najważniejsze to w ogóle wezwać pomoc – nawet dzwoniąc na policję uda się zadysponować do nas odpowiednie służby. Nie jest to oczywiście optymalna droga, jednak pomoże nam to poradzić sobie nawet w dużym stresie
Jak najbardziej chętnie przeczytam więcej o udzielaniu pierwszej pomocy, jest to według mnie umiejętność niezbędna nie tylko dla gentlemana.
Też uważam, że powinna to być uniwersalna wiedza.
Z doświadczenia – jeśli już macie do wyboru któraś ze służb to w razie wątpliwości należy wybrać zawsze straż pożarną. Przypadek sprzed paru lat – razem z ojcem pojechałem na Cmentarz Junikowski w Poznaniu. Niestety w pobliżu grobowca ojciec się potknął i głową uderzył w kant granitowego rogu owego grobowca. Z czubka głowy bucha krew. Zanim prowizorycznie zatamowałem upływ krwi (mam za sobą dwa lata studiów lekarskich, niestety przerwanych) cmentarz zamknięto (robi się to o 18) wraz z nami. Dzwonie na policję – oni nie…Dzwonię na pogotowie – oni nie…Dzwonię do straży pożarnej – słyszę w słuchawce, proszę się nie… Czytaj więcej »
Faktycznie dziwna historia. Szkoda, ale co jakiś czas słyszy się podobną opowieść.
Tym bardziej dobrze jest wiedzieć co należy robić. Warto też dowiedzieć się zawczasu jakie nam prawa przysługują.
Ja już nauczony takimi przykładami zawsze najpierw dzwonię z pytaniem do jakiego szpitala zawieźć poszkodowanego, żeby uniknąć sytuacji, w której odmówiliby mi przyjęcia.
Witam ! Niestety cały ten ” bałagan ” jest wątpliwą zasługą NFZ, rejonizacje, tzw ” dyżury ostre „, limity itp. Współczuję wszystkim ” zwykłym zjadaczom chleba ” zderzenia się z tą bezduszną machiną. Ktoś ustalający te ” reguły gry ” całkowicie zapomniał o…człowieku – pacjencie ! Pracując ponad 35 lat w pogotowiu ratunkowym widzę bezduszność tego nazwijmy to systemu. Tragiczne wręcz jest to, że większość zasad NFZ-tu ustalają ludzie nie znający realiów działania szpitali czy zespołów wyjazdowych pogotowia. Świadczy o tym podana sytuacja. W mojej ocenie dyspozytor pogotowia powinien przyjąć wezwanie Pana Przemka, a następnie podjąć pewne działania mające na… Czytaj więcej »
W wypadku należy także pamiętać o dzieciach, jeśli tylko jest taka konieczność wyjmuje je się z auta w fotelikach(o ile jest to możliwe)
Z nosidełkiem nie będzie problemu. Z pozostałymi będzie już kłopot. Zwłaszcza dla jednej osoby. Przyda się też nóż do cięcia pasów.
Dodałabym jeszcze udzielenie pierwszej pomocy, gdy ktoś ma ciało obce w ranie. Nóż, szkło i inne. Pod żadnym pozorem nie wolno wyjmować tego ciała obcego! Tylko zwiększymy krwawienie. Możemy w dodatku zrobić więcej uszkodzeń. Należy zabezpieczyć przedmiot, np. zwiniętymi bandażami („podeprzeć”, żeby się nie przesuwał) i to dodatkowo zabandażować. A dalej standardowo: dzwonimy na pogotowie, postępujemy zgodnie z instrukcjami dyspozytora, czekamy z poszkodowanym na przyjazd karetki.
Jeszcze chciałabym zwrócić uwagę na materiały do opatrunków. Wiadomo, w sytuacji kryzysowej trudno o „profesjonalne” opatrunki. Jednak starajmy się nie używać materiałów kłaczących.
Również jestem zainteresowana rozwinięciem tematu pierwszej pomocy. Chciałabym zwrócić uwagę na kwestię postępowania w przypadku krwotoku z nosa. Nie odchylamy głowy do tyłu, tylko pochylamy się i umieszczamy głowę między kolanami, żeby nie zakrztusić się krwią. Może dla większości Czytelników to oczywiste, ale niejednokrotnie spotkałam się z pierwszym podejściem. Pozdrawiam!
Panie Łukaszu, zwykle czytam z opóźnieniem, ale bardzo cieszę się że poruszył Pan tę tematykę na swoim blogu. Z mojej perspektywy, jako ratownika medycznego, umiejętność i chęć udzielania pierwszej pomocy przez świadków znajdujących się na miejscu zdarzenia często decyduje to czy pacjent przeżyje, czy w ogóle da się coś jeszcze zrobić. Dlatego też popieram wszelkie formy popularyzacji udzielania pierwszej pomocy.
Oferuję swoją pomoc, gdyby chciał Pan jeszcze rozwinąć ten temat.
Filmu, na którym ktoś dokonuje tracheotomii nie widziałam, za to instrukcję doskonale pamiętam z lekcji BHP w liceum. Tak, na zajęciach byłam odpytywana z postępowania na wypadek niedrożności dróg oddechowych i wówczas jako właściwe postępowanie wymieniało się właśnie ten zabieg, skądinąd dla laika totalnie abstrakcyjny.
Mam nadzieję, że już tego się nie uczy.