Ciągle gdzieś się spieszymy i poszukujemy rozwiązań prostych, szybkich i często byle jakich. Łatwo w tych warunkach stracić kontrolę nad sobą i własnym życiem. Tymczasem od gentlemana wciąż wymaga się tego samego – opanowania, cierpliwości i konsekwencji. Dzięki rytuałom jest nam zdecydowanie łatwiej zachować klasę.
Artykuł sprzed lat zaktualizowany i uzupełniony o film.
W świecie pośpiechu
Wciąż dla wielu osób, bycie gentlemanem jest równe z drogimi gadżetami, pięknymi garniturami i wakacjami w tropikach. Ja natomiast nieustannie powtarzam, że jest zupełnie inaczej. Powyższe rzeczy to tylko dodatki, następstwa odniesionego sukcesu finansowego, ale już niekoniecznie świadectwo posiadania klasy. Na klasę składają się bowiem sprawy niematerialne – począwszy od umiejętności pracy nad sobą, po dbanie o swoje otoczenie. Tego niestety nie da się osiągnąć ot tak! Trzeba poświęcić nieco czasu i energii.
Jednym z największych wrogów stylu, o jakim piszę, jest pośpiech. Mam wrażenie, że mamy dzisiaj obsesję na punkcie kariery, pieniędzy i nie marnowania czasu. Stąd wolimy robić wiele rzeczy byle jak, ale więcej i szybciej, a nie dobrze, tylko mniej i nieco wolniej. Nasze życie staje się bogatsze ilościowo, niemniej traci jakościowo. Chcemy konsumować dużo, doświadczyć jak najwięcej, zrobić po trochu ze wszystkiego. Czy jest w tym jeszcze miejsce na dobrą robotę? Chyba nie!
O jakich rytuałach mowa?
Jednym w pierwszych codziennych rytuałów, który uświadomił mi tę kwestię, było tradycyjne golenie. Okazało się, że coś co wyglądało na fanaberię, daje mi sporo odprężenia i przyjemności. Pozwala na moment odciąć się od reszty świata, skupić się na swoim ciele i rozpocząć przyjemniej dzień. Później w ten sam sposób zacząłem widzieć inne czynności: picie kawy, whisky czy wina, pastowanie butów, prasowanie koszul albo dobieranie garderoby na konkretną okazję.
Wszystkie z tych rzeczy można robić na dwa sposoby: szybko, łatwo i z nastawieniem na efekt albo wolniej, z przeszkodami i z nastawieniem na samą czynność. Stało się dla mnie jasne, że skupienie uwagi na czymś, poświęcenie temu czasu, by zgłębić tego tajniki i robić coś lepiej, sprawia, że sami zyskujemy o wiele więcej niż sam efekt naszych działań. Zyskujemy wiedzę, odstresowujemy się i dystansujemy wobec ciągłej pogoni za nie wiadomo czym.
Rytuały oszczędzają
Aż trudno mi wskazać ten aspekt, który jest najważniejszy w codziennych rytuałach. Wszystkie wydają się bowiem równie wartościowe. Przy każdej z czynności, której poświęcimy czas na jej naukę i praktykę, dowiemy się wiele ciekawych rzeczy, które uczynią nas ciekawszymi rozmówcami. Sam uwielbiam rozmawiać o kawie, tradycyjnym goleniu czy choćby whisky. Każdej z tych rzeczy poświęciłem kiedyś trochę energii, by ją odpowiednio poznać. Teraz wiem jak z nich poprawnie korzystać i znam ich historię.
Ponadto, dzięki tej wiedzy, wiem jak wybrać lepszy produkt i jak go lepiej konsumować. W efekcie wydaję świadomie pieniądze i w dłuższej perspektywie oszczędzam. Przykładowo kupno fajki i tytoniu to dużo większy wydatek niż paczka papierosów, ale uczynienie z palenia rytuału sprawia, że palimy mniej, a przez to stać nas na wyższej jakości produkty. To samo tyczy się alkoholu, jedzenia czy dóbr kultury. Często reklamy mamią nas wizją, że kupując tańsze produkty wydajemy mniej, ale każdy, kto wydaje świadomie pieniądze na lepszej jakości przedmioty wie, że w długim terminie to nie prawda.
Robiąc coś w formie rytuału, korzystając z naszej wiedzy, uzyskujemy też lepsze efekty, a niekiedy nawet oszczędzamy czas, bo nie musimy poprawiać własnych błędów, spowodowanych pośpiechem. Przyrządzimy lepszą herbatę, lepiej się ubierzemy, czy dokładniej ogolimy. W wielu z takich czynności pośpiech znacznie psuje jakość.
Mimo wszystko na pierwszy plan wysunę fakt, że dzięki rytuałom odrywamy się od codzienności. Często są to czynności związane z pracą manualną (np. pastowanie butów). Jeśli cały tydzień pracujemy przed komputerem, to będzie wspaniałą odskocznią. Mamy chwilę dla siebie. Pasja nakazuje nam zrobić to dobrze i niczego nie pominąć. Skupiamy uwagę na czymś pozornie błahym, a jednak oczyszczamy umysł na ten czas i odrobinę zwalniamy swoje obroty.
Rytuały w życiu gentlemana
Teraz najważniejsze: jak to się ma do charakteru człowieka? Kiedy tak na co dzień gnamy, nie zauważamy wielu szczegółów nas otaczających. Zapominamy o uprzejmości, o dbałości o drobiazgi, o naszych wartościach, a nawet o zdrowiu. Umyka nam fakt, że najważniejsze w życiu są relacje z innymi ludźmi, a nie uciekający czas. W pośpiechu nie przepuszczamy innych w drzwiach, jadąc samochodem przyspieszamy na żółtym świetle, nie ustępujemy pierwszeństwa, ani nie przepuszczamy pieszych. Pijemy i jemy byle co tylko po to, by zaspokoić pragnienia.
Gentleman powinien natomiast być pogodzony ze swoim czasem, nawet jeśli ten płynie coraz szybciej. Powinien umieć się opamiętać i zwolnić by komuś pomóc, by się skupić na czymś co ma większą wartość niż doraźna korzyść. Większość ludzi uważa drobiazgi, o których pisałem, za nieważne błahostki, ale trzeba umieć poświęcić im uwagę, by poświęcać ją później innym osobom. Musimy nauczyć się celebrować codzienność, żeby w długiej perspektywie żyć świadomie z w zgodzie ze sobą i otoczeniem.
Znajdź rytuał
W moim życiu pojawia się coraz więcej rytuałów – czynności, które kiedyś robiłem z musu, a teraz sprawiają mi wielką przyjemność. Zawdzięczam to właśnie zgłębianiu wiedzy na ich temat, szukaniu lepszych jakościowo rozwiązań i poświęcaniu czasu na praktykę.
Codziennie delektuję się dobrą kawą ze świeżo zmielonych ziaren, parzoną w kawiarce. Jedna taka kawa dziennie wystarczy. Równie często cieszę się porannym goleniem, ciągle szukając sposobów na poprawienie mojej techniki. Kilka razy w tygodniu pijam wieczorną whisky – 20 ml w zupełności wystarczy. Smakuję ją przez długi czas malutkimi łyczkami i nawet do głowy mi nie przychodzi, żeby się tym alkoholem upijać. Kiedy biorę się za prasowanie czy pastowanie, nigdy nie robię tego w pośpiechu, tylko dobrze, z zapasem czasu. Można by tak wymieniać jeszcze długo.
Wyraźnie odczuwam, że dzięki temu łatwiej przychodzi mi relaksowanie się i porzucanie codziennych myśli. Z drugiej strony, zawsze kiedy jestem w silnym stresie, mam tych kilka rytuałów, do których mogę wrócić i choć na chwilę się odciąć. Łatwiej mi też zaakceptować fakt, że nie wszystko można osiągnąć od razu. Od takich rytuałów zaczyna się zwalnianie w życiu. Zastanów się co możesz zmienić ze swoich codziennych czynności, poczytaj na ten temat, poszperaj. Poświęć temu czas na praktykę i porzuć na ten moment wszystkie inne myśli. To będzie azyl od pośpiechu na dobry początek. Z czasem będzie ich więcej i zaczniesz dostrzegać coraz więcej korzyści. Zostań gentlemanem, który się nie spieszy.
Jakie są wasz ulubione rytuały? Dajcie znać w komentarzach.
***
Zobacz też:
Sekret dobrego wychowania – gentleman się nie spieszy
Kolekcjonerstwo – gentlemańskie hobby
Bardzo ciekawy wpis. Bardzo się z nim utożsamiam. W ostatnim dwóch latach zrodziły się u mnie podobne rytuały. Tradycyjne golenie z rana, po goleniu przed pracą dobra kawa, całkowicie ręcznie przygotowana, od młynka, kawiarkę po spieniacz mleka (pije jedynie cappuccino). Dobre śniadanie. Jak ktoś przeczyta powyższe to złapie się za głowę, ile to trzeba wcześniej wstać?. Odpowiadam, raptem 30 minut niż w poprzednim trybie życia, moim zdaniem warto by zacząć dobrze dzień. Co zauważyłem, ogólnie zwolniłem :), mam pracę mobilną, generalnie w samochodzie z dojazdem do klienta, kiedyś żywiłem się paskudnie w trasie, za kółkiem pędziłem, łapałem mandat za mandatem,… Czytaj więcej »
Gratuluję! Faktycznie wiele naszych rytuałów się pokrywa.
Myślę, że chyba najszybciej widać efekty zwolnienia po jeździe samochodem. To jedna z bardziej stresujących (wytwarzających adrenalinę) czynności. Trudno ją zaliczyć do przyjemności, jeśli tak gnamy.
Co do kaligrafii to coraz bardziej się przekonuję, że sam powinienem się za to zabrać. Pismo mam fatalne, a piszę coraz rzadziej.
Przepraszam, że odgrzebię temat sprzed roku, ale właśnie po raz kolejny próbuję przejrzeć wpisy tutaj umieszczone. Też zaczynam doceniać rytuały, ale daleko mi jeszcze do ideału.
W przypadku ciekawych rytuałów podobnie jak internetowi koledzy wyżej, polubiłem przygotowywanie mieszanki yerba mate lub jeśli w danym dniu z niej rezygnuję to przygotowanie kawy.
Dodatkowo, osoby wierzące jako swój rytuał codzienny mogą traktować modlitwę.
A propos pisma odręcznego – propozycja: można we wpisach blogowych wyszczególniać najważniejsze stwierdzenia (fragmenty tekstu) przez wykaligrafowane ich piórem. Taki tekst można zeskanować/sfotografować i umieścić w tekście.
Modlitwa to świetny przykład takiego rytuału.
Natomiast odnośnie pisma kaligrafowanego, w internecie niezwykle liczy się możliwość „czytania” tekstu przez roboty wyszukiwarek. Dzięki temu nowi czytelnicy mogą znaleźć dane treści. Skanowanie pisma by to uniemożliwiało.
Oprócz modlitwy rytuałem może być także czytanie i rozważania nad fragmentami z Pisma Świętego.
Dziękuję…
Naprawdę polecam zacząć pisać odręcznie, ja polubiłem pióro bo pisze się nim lekko. Można to porównać do metalowej maszynki do golenia, gdzie nie trzeba naciskać do skóry, czynność sama ot, płynie. Długopisy które trzeba dociskać mogę porównać do plastikowych jednorazówek do golenia 🙂 W moim przypadku zupełny brak wymuszenia nacisku na kartę spowodował że pismo jest naturalniejsze, litery zaczęły przybierać pożądane kształty. Co najważniejsze, po prostu polubiłem pisać piórem. Sprawia mi to satysfakcję 🙂 Poza tym, zapisaną kartę papieru odbiera się inaczej, zapisane słowa dłużej zapadają w pamięć. Spisanie swoich celów na najbliższy miesiąc znalazło dopiero odzwierciedlenie gdy zacząłem je… Czytaj więcej »
Dobrze. Wyciągnąłem własnego Moleskina. Pierwsza karta zapisana. Zobaczymy czy wytrwam.
Bardzo ładny wpis, w pełni się zgadzam i też kiedyś do podobnych wniosków doszedłem. W sumie, mimo stosunkowo niewielkich dochodów, dzięki takim elementom jak rytuały i smakowanie życia, żyję w stosunkowo większym luksusie niż niejeden dobrze zarabiający, ale wiecznie zabiegany i zestresowany biznesmen.
Szarmant na swoim blogu swego czasu popełnił podobny w wymowie wpis dotyczący czegoś co na zachodzie określane jest jako slow live.
Mam podobne refleksje dotyczące pieniędzy.
Szarmanta wpis musiałem przegapić. Zaraz poszukam.
Natomiast jeśli chodzi o ideę slow life, to ona w dużej mierze była inspiracją do powstania tego wpisu. Pierwotny tytuł był „Slow – życie gentemana”, ale w końcu uznałem, że nie ma co się popisywać modnymi hasłami, tylko napisać co mi leży na sercu.
Poruszyłeś ciekawy temat wpływu pieniędzy na jakość życia. Moim zdaniem, niesłychanie przesadzonego.
Znam ludzi dobrze sytuowanych, żyjących urojonymi marzeniami o tym, że dopiero „prawdziwy” finansowy dostatek mógłby zapewnić im cieszenie się dniem codziennym. Zamiast jego celebracji sprawiają sobie (i często otoczeniu) absurdalny teatr pretensji do całego świata.
Znam też wiele osób utrzymujących się ze zdumiewająco skromnych dochodów, które swoim trybem życia – mądrym, uważnym i pogodnym mogłyby posłużyć do stworzenia podręcznikowej definicji świadomie wypracowanego szczęścia. Nie jest tajemnicą, że wypracowane rytuały bardzo w tym pomagają.
To o czym piszesz to nic innego niż „uważność” (mindfullness), filozofia ze wschodu, dzięki której zyskujemy pewna odskocznie od stresów codziennego życia. Polecam książkę „Potega teraźniejszości” Eckharta Tolle. Dużo z tej ideii wniosłem do mojego codziennego życia.
Btw. Też jako bardzo techniczny człowiek, po latach zadziwia mnie fakt, jaką rewelacyjną rzeczą jest pismo odręczne. Sam posiadam już kilka zapisanych własnorecznie notatników i nie ma lepszej zabawy, niż czytanie wlasnych zapisków czy oglądanie własnych szkiców po latach! Polecam.
Dzięki! Nie słyszałem o tej książce.
Ja kiedyś też pisywałem notatniki. Mam dziennik podróży autostopem i zeszyt, w którym notowałem dziwne sny. Bardzo lubię wracać do tych rzeczy.
Teraz spróbuję wrócić do pisania.
Czesto jestem swiadkiem jak znajome mi kobiety mowia ze w przeciwienstwie do nich mezczyzni nie potrafia robic kilku rzeczy jednoczesnie. Zawsze wtedy odpowiadam ze to jest kwestia swiadomego wyboru. Wole zrobic jedna rzecz najlepiej jak umiem, poswiecajac jej cala moja uwage, niz kilka rzeczy byle jak. A niezaleznie od tego czy dana rzecz jest zrobiona dobrze czy zle, swiadczy o nas.
Pozdrowienia!
Za przeproszeniem, głupi stereotyp. Znam wiele kobiet, które przy drugiej czynności na raz już się plączą i wielu mężczyzn mających dokładnie odwrotnie. Na przykład jazda samochodem to cała masa czynności i skupianie uwagi na wielu rzeczach.
Ale fakt, że umiejętność skupienia się na jednym to dopiero sztuka. Cały czas mam z tym problem i co chwila przerywam swoje zajęcia na przykład odpowiadając na komentarze. 🙂
Muszę nad tym popracować.
Niesamowicie gorąco polecam poczytanie o buddyźmie! Naprawdę piękna, ciekawa oraz trafna filozofia, która jest jednak dość obszerna więc zgłębienie jej zajmuje trochę czasu, lecz nie będzie on stracony.
Jakieś konkretne tytuły?
Na początek choćby biblioteczka tej strony – http://sasana.wikidot.com/czytelnia czy wikipedia lub np. Dhammapada. Polecam też starać się nie patrzeć na buddyzm całościowo a raczej próbować wyciągnąć z niego coś dla siebie – główna droga do nirwany polecana jest nie każdemu, a tym, którzy czują się na siłach do ukończenia jej w aktualnym wcieleniu.
Ciekawy temat. Rytuały są czymś, co przychodzi z czasem, albo są to zwyczaje wyniesione z domu. Lata lecą i człowiek zaczyna sobie uświadamiać, co jest dla niego ważne i na co chce poświęcać czas aby mieć z tego przyjemność i satysfakcję. Zbędne rzeczy natomiast upraszcza lub eliminuje. Odróżniłbym tutaj rytuały od świadomie wypracowanych nawyków. Pojęcie rytuał zawiera w sobie coś odświętnego, ma w sobie wręcz pierwiastek religijny. Oddając się mu jesteśmy zaangażowani emocjonalnie a poza efektem działań istotny jest również sposób jego osiągnięcia. Wypracowane nawyki to mniejsze, choć równie ważne czynności. To strzepnięcie szczotką kurzu z marynarki, wkładanie prawideł w… Czytaj więcej »
Z roku na rok przekładam do każdego nowego kalendarza wycinek z gazety z wypowiedzią Justyny Pochanke. „Wszyscy teraz wspominamy rozmowy, spotkania z Gustawem Holoubkiem, bo był artystycznie wielki i po ludzku bardzo mądry. W jednej z rozmów sprzed chyba trzech lat powiedział coś, co mnie poruszyło: że szuka prostych rzeczy w życiu i bardzo tęskni do kontaktów z prostymi ludźmi. Bo prosty człowiek nie znaczy prostacki. Prosty człowiek to też błysk intelektu, poczucie humoru i dystans, ale jednocześnie bez kompilowania rzeczywistości na siłę i dla przydawania sobie fasonu. Rzeczywistość sama w sobie jest skomplikowana, po co ją czasem pseudointelektualnie, motać.… Czytaj więcej »
Witam serdecznie,
też uważam, że dzienne rytuały dodają osobie uroku (o ile nie jest to, oczywiście, przesiadywanie godzinami na FB). Do swoich dziennych rytuałów (a przynajmniej niemal dziennych) zaliczyć mogę aktywność fizyczną – czy to bieganie, czy siłownię, oraz czytanie książek – pół godziny dziennie, a bardzo mnie to odpręża.
Co do śniadań – jadam je w pracy, no i mam ten luksus, że mogę je jeść tam i zdrowo, i bez pośpiechu. Dobra herbata, dobre śniadanie i do tego gazeta. Tak lubię zaczynać swoje dni (a jak przed śniadaniem była godzina biegania, to poranek jest idealny).
Pozdrawiam,
MarcinDl
Sportu nie zmieściłem do tego wpisu, ale jak najbardziej to świetny materiał na rytuał – odpręża, pozwala odciąć się od codziennych problemów, a do tego jest bardzo zdrowy!
A ja szturchnę lekko jeden z mniejszych wątków całego zacnego wpisu:
„Często reklamy mamią nas wizją, że kupując tańsze produkty wydajemy mniej, ale każdy, kto wydaje świadomie pieniądze na lepszej jakości przedmioty wie, że w długim terminie to nie prawda.”
Pamiętam trochę cięższe czasy sprzed kilkunastu lat; gdy rodzice chcieli mi kupić buty za 200-300zł, dla mnie to było nie do pojęcia, że można na buty tyle wydać, a tata na to, że nie stać nas, żeby kupować tanie rzeczy. 😉
Kiedyś też miałem takie podejście, że nie warto kupować rzeczy droższych. Teraz zawsze kupuję najlepsze na jakie mnie aktualnie stać i dobre na tym wychodzę.
Jak zwykle, moi panowie, wtrącę damską nutą. Oczywisty, wydawałoby się, rytuał kobiecy – makijaż. Zbywam uśmiechem fakt, że zajmuje mi on nieraz i 20 minut, podczas gdy inne osoby potrafią osiągnąć (ich mniemaniem) lepszy efekt w 5. Proszę bardzo, ja wolę nie truć skóry – naturalny krem jako baza, cieńsze warstwy kosmetyku, ale dokładnie rozprowadzone… Wolę popracować nad efektem „naturalnym”. Stąd też nierzadki wieczorny rytuał – oczyszczania. Tu też polegam na domowych przepisach częściej niż produktach sieciowych (kawowy peeling i maseczka z ryżu). No, może nie mam zwyczaju „czesania 100 pociągnięć szczotki”, ale powoli się do tego przekonuję. A poza… Czytaj więcej »
Ciekawa perspektywa! Nigdy nie myślałem w ten sposób o robieniu makijażu. Muszę być bardziej wyrozumiały w takich sytuacjach.
Niestety obecnie rzadko która tak uważa. W ogóle makijaż stał się substytutem urody, zamiast narzędziem do wydobycia jej. A szkoda.
Mi brakuje -zwłąszcza u innych tego, aby witanie się w relacji mężczyzna-mężczyzna potraktować jako taki mały rytułał.
Godny tego żeby poświęcić te 4 sekundy, wstać, nawiązać kontakt wzrokowy, może dorzucić nawet uśmiech, czy skinienie głowy, a rękę uścisnąć -nie zaledwie przybić -goniąc już do kolejnego witanego.
Powiem że aż mi się uśmiech jak zobaczyłem twój komentarz, bo w 100% się z tobą zgadzam, bo odpowiednie rpzywitanie się z kimś to bardzo ważny element kultury i życia, oraz pokazuje to nasz szacunek do człowieka, ale też świadczy o naszej kulturze osobistej
W trakcie lektury przy fragmencie o pastowaniu od razu przed oczami stanęła mi scena z „House of Cards” (rewelacyjny serial swoją drogą), gdy główny bohater będący pod silną presją zaszywa się w swoim kącie i oddaje temu zajęciu.
Dokładnie! Aż się uśmiechnąłem gdy zobaczyłem tę scenę.
Dopiero teraz przeczytałem ten wpis. Mało tego, czytałem go w trakcie jedzenia. W połowie wpisu uświadomiłem sobie, że cały czas jem cokolwiek w pośpiechu – śniadanie, obiad, kolację, zawsze przy tym coś czytam, oglądam, lub słucham, a samą czynność traktuję jako obowiązek. Więc w połowie tego wpisu zamknąłem laptopa i skupiłem się na samym jedzeniu. Nie do wiary, jaką przyjemnością może być jedzenie, gdy skupimy się na jego smaku, a nie czymś innym. Po zakończonym posiłku dopiero otworzyłem lapciaka i dokończyłem czytanie. Dziękuję!
I bardzo dobrze! Jedzenie to jeden z tych elementów, których zazwyczaj nie potrafimy celebrować. A przecież to jest ważne również ze względu na nasze zdrowie.
Odgrzebuję temat, lecz dopiero nie dawno zacząłem systematycznie czytać artykuły na owym blogu, zasłużone pochwały zostawię na inną okazję i przejdę do sedna. Podobnym rytuałem, który przy okazji potęguje przyjemność jedzenia i delektowania się nim jest gotowanie. Mimo stereotypu kobiety panującej w kuchni większość wybitnych kucharzy to mężczyźni, co daje jasno do zrozumienia, że „facet przy garach” wcale nie staje się mniej męski, a czas spędzony w ten sposób nie jest czasem zmarnowanym. Odpowiednie przygotowanie produktów, dobranie przypraw i wszelakich narzędzi, stworzenie własnej wizji dania. To wszystko pozwala na oderwanie się od codzienności i skupieniu na jednej rzeczy. Do tego… Czytaj więcej »
Świetny artykuł 🙂
Dziękuję za fajny wpis.
Powiedz mości Łukaszu, zapewne miałeś inspirację do tego postu, pytanie, z czego zaczerpywałeś wiedzy, kogo miałeś za wzór/wzory ?
Po takim czasie trudno mi powiedzieć. Niemniej chyba największe znaczenie miały moje nowe przyzwyczajenia, te właśnie małe rytuały i zdanie sobie sprawy z ich wartości.
Jako rytuał może posłużyć również sport. Szczególnie jeden ma długą tradycję i korzenie tam skąd wzieli się Gentlemani. Chodzi o dawne europejskie sztuki walki (DESW). Współczesna Szermierka to nie to samo co walka rapierem, szpadą, mieczem czy szablą podczas rekonstrukcji historycznych a by robić to dobrze i w sposób bezpieczny dla sparingpartnerów wymaga hektolitrów potu wylanego na regularnych treningach. Ponadto pasję można połączyć z dbałością o zdrowie i lepsze zgłębienie historii, dwa w jednym jak to mówią. Sława.
Moim rytuałem jest picie yerby. To przyjemne odprężenie. Oczekiwanie, aż się yerba zaparzy, później siorbnięcie i delektowanie się smakiem i oczekiwanie jak zaczyna działać, przyjemnie pobudzać, kolejna dolewka i kolejne doświadczanie przyjemności. Chyba pasuje dżentelmenowi picie yerby? 🙂
Myślę, że tak. Szczerze mówiąc nigdy nie piłem, a przymierzam się od jakiegoś czasu. Problem z yerbą jest taki, że zazwyczaj pijący ma własny zestaw i trudno mu poczęstować gościa. Zresztą, z tego co wiem, jest to napój pity bardzo długo, więc też trudno dać komuś filiżankę na próbę.
Dla relaksu fizycznego piję herbatę, wiele różnych rodzajów na tyle samo różnych sposobów. Natomiast dla przyjemności psychicznej intensywnie trenuję szermierkę- sportową węgierską i rodzimą historyczną. Paradoksalnie intensywny wysiłek fizyczny daje mi wewnętrzny spokój, tak potrzebny w dzisiejszych czasach 🙂
To nie taki paradoks. Sport ogólnie bardzo pozwala się wyciszyć, bo skupiamy się na własnym ciele i wyłączamy myślenie wychodzące poza to. To wielka zaleta aktywności fizycznych.
Dziękuję za wpis. Sam też dostrzegam potrzebę posiadania rytuałów, zwłaszcza że czasami uczelniane życie też potrafi spowodować powstanie kilku siwych włosów na głowie. Z moich ulubionych rytuałów jest kaligrafia średniowieczna. Gdy chcę się odciąć od świata doczesnego wybieram jakiś święty tekst (na razie hymny jak Te Deum, czy Krzyżu Święty, później może psalmy i Ewangelie – dopiero zacząłem dla tym przygodę) i piszę piórem z ulubionym atramentem. Z drugiej strony ta czynność pozwala lepiej zrozumieć pisany tekst i pielęgnować wiarę, tak jak benedyktyni lub inni monastyczni mnisi, którzy dużo czasu poświęcali na przepisywanie Pisma Świętego. Innymi rytuałami jest konserwacja butów,… Czytaj więcej »
Coś wiem o tym chlebie. Wypiekamy całkiem często. Przy okazji eksperymentujemy z przepisami. No i jest też wielka nagroda w postaci pysznego chleba!
Poranne picie kawy z mężem. Pracujemy razem i zanim zasiądziemy do komputerów rozmawiamy pijąc kawę. Kiedyś pracowaliśmy w innych firmach, więc dzwoniliśmy do siebie i piliśmy kawę o tej samej porze. Ten zwyczaj przejęłam po moich rodzicach, dla których wspólne picie kawy jest bardzo ważne od wielu lat.
Świetny zwyczaj! Zwłaszcza podziwiam determinację, żeby pić kawę przez telefon.
Podstawowy rytuał? Dobra książka, na co najmniej pół godziny przed snem 🙂
Popieram! Choć niestety zazwyczaj już jestem na to zbyt zmęczony i ciężko mi się czyta.
Z pewnością nie jestem jedyną czytelniczką tego bloga, ale zamieszcza Pan tak dobre i inspirujące wpisy, że trudno się oprzeć! Pozdrawiam
Ależ zapraszam i zachęcam do dalszego czytania!
Naprawdę wartościowy blog. Powinien go przeczytać każdy mężczyzna! 🙂
Dziękuję serdecznie!
Serdecznie witam, jestem mamą 1, 5 roczniaczka. I rytuały-by starannie przygotowywać posiłki dla mnie i synka, przyżądzać pyszną kawę dla siebie kiedy on śpi, codziennie ładnie się ubierać i czesać uratowały mnie przed nudnawą, prozaiczną, zabieganą egzystencją mamy malucha. Do posiłku mamy serwetki z monogramami, srebrne sztućce-maluch swoją łyżeczkę z herbem, wszystko podaję na półmiseczkach i dopiero przy stole nakładam-jemu i sobie. I widzę, jak stara się nie rozlewać, nie brudzić-taki jeszcze maluszek:) Chciałabym aby wyrósł na gentleman’a- ma doskonały wzór do naśladowania w moim tacie. Bo gentleman to przede wszystkim umiar w zachowaniu i zawsze pogoda ducha. Brak małostkowości.… Czytaj więcej »