Tyle się dzisiaj mówi o kryzysie rodziny, o dzieciakach nie spełniających oczekiwań i o rodzicach, którzy nie potrafią być autorytetami. Krytykujemy media, że zeszły na psy. Krytykujemy szkołę, że nie potrafi poskromić młodzieży. W końcu bolejemy nad kryzysem męskości spowodowanym przez kobiety. Zapominamy w tym wszystkim, że to my, jako ojcowie, mamy największą pracę do wykonania, której nikt za nas nie zrobi.
Nowoczesna wygoda
Daliśmy się przekonać, że to nie od nas zależy jakimi ludźmi będą nasze dzieci. Mamy w końcu szkołę, która załatwia większość spraw. Nie dość, że oferuje wiedzę, to jeszcze uczy dobrych manier, patriotyzmu i w ogóle pokazuje jakim człowiekiem należy być. Poza szkołą mamy jeszcze telewizję z misją i internet, w którym jest mnóstwo edukacyjnych treści. Wystarczy dziecku pokazać jak z tego korzystać i w gruncie rzeczy samo się wychowa.
My, ojcowie, mamy jeszcze łatwiej gdyż przekonano nas również do tego, że jesteśmy kiepskimi wychowawcami. Matki są bardziej czułe, delikatne i wyrozumiałe. To one lepiej się dogadują z maluchami. Od nas wymaga się jedynie zarobienia na rodzinę, a cała reszta zależy od naszej dobrej woli.
Czy w takim układzie mamy w ogóle prawo do krytykowania charakterów naszych dzieci? Czy powinniśmy narzekać na współczesnych mężczyzn skoro własnemu synowi nie potrafimy dać odpowiedniego wzorca? Jedyne co robimy to zabiegamy o to, by szkoła była skuteczniejsza i lepiej wychowywała… za nas.
<<Zobacz też: Czy jest nam potrzebny autorytet na życie?>>
Ojciec
W mojej wizji gentlemana, nie jest on jedynie osobą świetnie ubraną i wyróżniającą się dobrymi manierami, to też człowiek z charakterem, który stara się swoje zasady przekazać dalej. Jedną z naszych największych wartości jest rodzina, ale żeby ona powstała trzeba o nią zadbać.
Chodzi o to, że to właśnie rodzice powinni przekazywać wzorce życiowe swoim dzieciom. Szkoła jest od przekazywania wiedzy, wprowadzania w świat nauki i erudycji, jej misja nie może się jednak powieść, jeśli w domu nie ma odpowiedniego podłoża. To rodzice kształtują światopogląd, pokazują jak żyć w zgodzie ze sobą i z innymi, czym jest sukces, patriotyzm, miłość.
Ojciec powinien swoją postawą pokazywać co naprawdę znaczy być mężczyzną i czym jest szacunek dla kobiety. Nie możemy pozwolić, by dzieci uczyły się tego z amerykańskich filmów albo gier komputerowych. Tym modelom nie da się sprostać, więc też kryzys tożsamości murowany. My natomiast jesteśmy świadectwem tego, co znaczy być człowiekiem z krwi i kości, mającym słabsze i mocniejsze chwile, ale żyjącym wedle własnych zasad. To nie szkoła ma tego uczyć, tylko my!
<<Zobacz też: Najczęstsze błędy głowy rodziny>>
Wyjdź do niego
Do tego jednak potrzebny jest nasz czas i energia. Mężczyźni świetnie się sprawdzają w opiece nad dziećmi w każdym wieku i nigdy nie będzie za wcześnie na budowanie więzi. Więź jest niezwykle potrzebna. To nie będzie tak, że kiedyś usiądziemy w fotelu i zaprosimy dzieci na wykład o tym, jak być mężczyzną i jak żyć zgodnie z wyznawanymi wartościami. Nikt nas nie będzie wówczas słuchał.
Wzorce przekazuje się codziennie w chwilach zabawy, wspólnej nauki, czy zwykłych prac domowych. Dzieciom nie zaimponujemy swoimi sukcesami w pracy, zarobkami, nowym samochodem. Wystarczy jednak poświęcać im swój czas, interesować się nimi i często rozmawiać. Później same będą pytały nas o zdanie.
<<Zobacz też: Polityczna rola ojca>>
Zostań autorytetem
Nikt z nas nie rodzi się z intuicją pozwalającą na bezkonfliktowe przejście przez życie. Każdy potrzebuje jakiegoś wzorca – autorytetu. To powinni być właśnie rodzice. Budując więź z dzieckiem stajemy się takim autorytetem dla niego i mamy realny wpływ na jego życiowe wybory, nawet gdy nie stoimy nad nim.
Starajmy się, żyć tak, jak byśmy chcieli, żeby żyły nasze dzieci. Dawajmy im przykład. Jeśli będzie rozsądny, one będą nas naśladować. Ma to też dodatkowy plus: będziemy pilnowali również siebie, a tym samym pracowali nad sobą.
<<Zobacz też: Kryzys władzy ojcowskiej>>
Nie zrzucaj odpowiedzialności
Ostatnimi czasy poszliśmy na łatwiznę. Kazaliśmy szkole wychowywać nasze dzieci. Teraz kiedy wszyscy grzmią o upadku współczesnej młodzieży skarżymy się na tę instytucję, a zapominamy o naszej roli. Prawda jest taka, że nieważne jaka jest szkoła, człowiek wychodzi z domu i to czego się w tym domu nauczył jest naprawdę istotne.
Nie możemy zatem zrzucać odpowiedzialności za wychowanie naszych dzieci i za całe młode pokolenie na szkołę, media czy Kościół. To my mamy największy wpływ na młodych. Najpierw spójrzmy na siebie. Pokażmy, że gentlemani, ludzie z zasadami, wciąż są wśród nas. Pokażmy młodym, że warto żyć zgodnie z wyższymi wartościami.
Bądźmy Ojcami. Zbudujmy prawdziwą rodzinę. Spędzajmy razem czas choćby przy grach planszowych, zamiast telewizji. Twórzmy dom, do którego będziemy chętnie wracać. Dajmy dzieciom przykład do naśladowania. Angażujmy się, a wszyscy na tym zyskamy.
I koniec z narzekaniem!
<<Zobacz też: Być spełnionym mężem i ojcem>>
PS Nie zapomnijcie o Waszych ojcach. W niedzielę mają swoje święto.
Masa sloganów z których niewiele wynika. Po pierwsze: dzieci nie są już naszą własnością. Byle urzędas z opieki społecznej może nam je odebrać. Nie potrzeba dziś nawet decyzji sądu. On może to zrobić za cokolwiek. Za klapsa, głośne upomnienie czy za wychowywanie niezgodne z narzuconym odgórnie modelem. Przykłady spotykamy na co dzień w mediach. Po drugie: nie mamy możliwości decydowania o edukacji dziecka. To generuje konflikty i łamie autorytet ojca. Muszę wysyłać dziecko do „szkoły” w której niewiele nauczą lecz naszpikują dzieciaka socjalistycznymi sloganami o unii europejskiej i pseudo tolerancji dla wszystkich i wszystkiego co dziś wygodne rządzącym (homoterror, nihilizm… Czytaj więcej »
Rozumiem, ale czy to dostateczny powód by rezygnować?
Nie zrozumiałeś. Nie da się ugotować jajka w zimnej wodzie. Jeśli chcesz to zrobić musisz podgrzać wodę a nie zmieniać jajko. Ani rezygnować oczywiście.
„Po pierwsze: dzieci nie są już naszą własnością.” – żaden człowiek, dorosły czy dziecko, nie jest niczyją własnością. Co to w ogóle za podejście do tematu :/ „Po drugie: nie mamy możliwości decydowania o edukacji dziecka.” – Bzdura. Można wybrać szkołę katolicką, prywatną, etc. Można również uczyć dziecko w domu, bez posyłania do szkoły. Ale to wymaga olbrzymiego nakładu pracy, a nie tylko narzekania. „Po trzecie: powszechna ateizacja Europy.” – i dlatego ty nie możesz wychować swojego dziecka w swojej wierze? A co ma jedno do drugiego, wiarę wynosi się z domu, a nie z wycieczki po Europie. Krótko mówiąc… Czytaj więcej »
Ależ mi się podoba ten komentarz!
Brawo! Niezwykle rzeczowy komentarz. Gratuluję autorowi.
Możemy decydować o edukacji naszych dzieci? Tzn. możemy ich na przykład w ogóle nie edukować albo chociaż nie uczyć biologi? Niestety, w Polsce w każdej szkole (prywatnej też) i nauczając w domu należy realizować podstawę programową, czyli nie ma swobody w dobieraniu przedmiotów i ich zakresu.
Równie dobrze można by stwierdzić, że możemy decydować o wysokości swoich podatków, bo przecież można płacić liniowy, albo progresywny, albo w ogóle jak się nie zarabia (czyt. nie ma dzieci).
1)Jeśli „urzędas” już interesuje się naszą rodziną, to na pewno niebezpodstawnie.
2)Możesz krztałcić dziecko na własną rękę we własnym domu (rezygnując ze szkoły).
Choć rozumiem, że korzystniej jest zmienić zły system oświaty.
3) W pełni się zgadzam.
to znaczy że nasi przodkowie, pra aryjscy kszatrije którzy podbili Indie i spisali Bhagawadgitę której pewnie nie czytałeś, źle dzieci wychowywali bo „bez wiary”? fejs palm jak napalm i tarzanie po podłodze ze śmiechu.
nie wiem co nazywasz wiarą, ale jej niezbędne minimum zapewnia ordynarna porcja grzybów i chwila sam na sam, bez pośredników w rodzaju żydowskiej świętej księgi – jedynej słusznej a jak nie to wpierdol. I to jest to minimum wiary które wystarczy by być dobrym człowiekiem. Sloganom mówimy – nie!
System automatycznego doboru avatara trafił w dziesiątkę. 😉
cynizm zrodzony został z chrześcijanin, w takich momentach gdy ewidentnie nie mieli co powiedzieć. On to zniszczył grecką politykę i dobre obyczaje, które jak wiadomo upadły na chrześcijańskich dworach rycerskich. Męskich męskością gości stąd:
http://www.vice.com/pl/read/meet-russias-gay-aryan-skinheads-finally-bringing-homosexuality-to-the-neo-nazi-world
„Po pierwsze: dzieci nie są już naszą własnością.” – żaden człowiek, dorosły czy dziecko, nie jest niczyją własnością. Co to w ogóle za podejście do tematu :/
Jak to a ja myślałem,że mam 2 swoich. No przepraszam w takim razie. Pewno zapomniałem, że w socjalizmie wszystko jest wspólne. Ale z drugiej strony to jak tu być socjalistycznym dżentelmenem??? Da się panowie? Pamiętam,że tacy dżentelmeni nazywają się towarzysze.
Juzef, rozumiem Twoje stanowisko i mniemam, że utożsamiamy się z co najmniej podobnym światopoglądem, ale tutaj moim zdaniem ani Twoje (i powtarzane przez wielu z kręgu KNP i podobnych) ani socjalistyczne (słusznie punktowane przez wspomnianych) podejście nie jest do końca słuszne. Wróć, socjalistyczne nie jest wcale słuszne. 😉 Faktycznie jest tak, że państwo traktuje dzieci jak swoją własność – tak być nie powinno; ale jednocześnie nie jest jedyną alternatywą stwierdzenie, że moje dziecko (spłodzone przeze mnie) jest moją własnością. Człowiek nie jest własnością żadnego człowieka, nawet nie uzurpatorów działających w branży niewolniczej. Mamy za dziecko brać odpowiedzialność bo ono jest… Czytaj więcej »
P.S. Przechodząc od problemu stosowania słowa „własność” w kontekście dziecka, pełna zgoda co do tego, że to my jako rodzice powinniśmy brać pełną odpowiedzialność za życie i wychowanie naszych dzieci (oczywiście możemy tą odpowiedzialnością się podzielić np. z nianią albo szkołą, ale wtedy paradoksalnie sami sobie winni będziemy, jeżeli coś pójdzie nie tak w wyniku takiego podejścia, bo to nasze dzieci, a nie dzieci niani albo szkoły).
Oczywiście BioZ masz rację. Różnica polega tylko na tym, że Bóg jest bytem metafizycznym. Nasze życie toczy się jednak fizycznie. Podobnie możemy powiedzieć o NASZYM życiu. Jest własnością Boga metafizycznie lecz fizycznie naszą. Jeśli je niszczę to niszczę coś SWOJEGO. Nie mogę pozostawić części materialnej MOJEGO życia tylko Bogu. Ja muszę jeść, ubrać się, mieszkać itp (Bóg pomaga mi w tym duchowo, metafizycznie). W socjalizmie (np. obecnym, unioeuropejskim) życie nie jest własnością człowieka (tak jak i dziecko). Ujmując rzecz krótko: dla mnie jeśli cokolwiek jest moje to jest moją własnością. Oczywiście nie można porównywać dziecka z szafą. Jeśli np żona… Czytaj więcej »
religia katolicka jest oparta na poszanowaniu własności?
Tak:np. „nie kradnij”, „nie pożądaj…”
przecież to są kwestie spisane przez Mojżesza z „zaprzeczeń boginii Maat”, starszego egipskiego tekstu który Mojżesz oczywiście znał (jako wykształcony urzędnik faraona). To sobie można po prostu sprawdzić.
Mnie bardziej martwi taka kwestia, czy gentleman może być katolikiem/chrześcijaninem? Przecież obowiązek ewangelizacji to zarazem murowana klęska towarzyska.
Avr:
Nie jest oparta na, ale jest to istotny element z niej płynący.
Smack:
Co do ewangelizacji nie sądzę, by była to murowana klęska towarzyska. Po pierwsze, nie chodzi o wygłaszanie w pubie mów niczym święty Paweł, to faktycznie sprowadzi ludzi do szyderstw i niekoniecznie coś z tego będzie. Ewangelizować i dawać świadectwo można na wiele sposobów. Oczywiście też się może zdarzyć, że w towarzystwie ten temat się pojawi w czasie rozmów.
Ok, generalnie sam z tego coś wyniosłem, że czasem rozumienie własności albo nawet określenia „moje” może być mylące. Dobrze, że mogliśmy tę kwestię poruszyć i niejako doprecyzować.
Co do jednego z nawiasów, Bóg pomaga nie tylko duchowo, metafizycznie w życiu, ale nie rozwijam tego coby uniknąć „klęski towarzyskiej”. 😉
nie no jeżeli ktoś SERIO wierzy to sobie nie wyobrażam by na chwilę zawieszał swą wiarę na kołku przed wejściem do pubu. Chrzest zakłada że część duszy zostaje odebrana dziecku i przyłączona do „ciała kościoła” w sposób nie zakładający jej odzyskania. Robienie czegoś takiego niemowlęciom jest dziwnym wyrazem szanowania „własności”.
nie no dawanie dziecku świadectwa o Odynie który wisiał na drzewie dwa tygodnie i oddał oko za mądrość, lub dawanie świadectwa o tym co Kryszna powiedział Ardżunie na tylnym siedzeniu rydwanu wydaje się o wiele ważniejsze. Porównałem, sprawdziłem. Polecam.
haha, slogany.
1. dzieci i tak się od nas uczą. cokolwiek byśmy się nie nauczyli.
2. dwa. – to jest utopia. wprowadzenie w życie utopii źle się kończy.
3. to są cenne uwagi. ale życie jest o wiele wiele głębsze. lepiej napisz o swoich problemach, będziesz bardziej męski. pisz o sobie, jak to się u ciebie sprawdza, bo takie ogólne tezy to tylko kiwanie głową mogą wzbudzić.
Łukaszu – gratuluję swoistej odwagi do poruszenia tematu, nie dziwi również ożywiona dyskusja. Czytając Twój wpis przenoszę się po trochu w czasy mojego Śp. dziadka(rocznik 1909,)który miał podobne poglądy. Choć nie w pełni udało mu się je zrealizować i niestety jego dzieci nie ucieleśniają zapewne jego oczekiwań, ani nie mówią o nim jako o ojcu w superlatywach. To taka prywatna dygresja. Cóż dobrze, że nawołujesz bo niezależnie od tego czy coś z tego wychodzi głos o „ojcostwie” jest potrzebny, takie zwykłe przypominanie. Ja na Dzień Ojca otrzymałem m.in link do tego filmu. Jest lekko i poprawnie zrobiony i dobrze mi… Czytaj więcej »