James Bond zadziwia nas swoją skutecznością, manierami i elegancją, ale czy można nazwać go gentlemanem? Sprawdźmy to!
W tej serii drobiazgowo sprawdzamy czy James Bond to dobry przykład filmowego gentlemana. W pierwszej odsłonie omówiliśmy agenta 007 w wykonaniu Seana Connery’ego. Jeśli jesteś ciekaw czy jego postać można uznać za mężczyznę z klasą, zapraszam do sprawdzenia również tamtego materiału. Dziś natomiast weźmiemy na muszkę Bonda odgrywanego przez Rogera Moora, aktora, który wcielił się w tę postać aż siedem razy.
Dla porządku zaznaczę jeszcze, że stosuję tutaj współczesne rozumienie słowa „gentleman”, bo zastanawiamy się czy 007 może być wzorem dla dzisiejszych mężczyzn. Z tego powodu może się zdarzyć, że wytknę mu coś, co kiedyś uszłoby płazem.
Zaczynajmy!
Bondy z Rogerem Moorem
Zanim rzucimy się w wir akcji muszę zauważyć, że filmy z Moorem były dla mnie trudniejsze do oceny, niż te z Connerym. Twórcy ewidentnie szukali swojej niszy wśród gatunków filmowych. Często można było odnieść wrażenie, że oglądamy komedię sensacyjną, a nie film szpiegowski z nutką dystansu do siebie. Starałem się jednak ignorować gagi i zwracać uwagę na sytuacje, w których Bonda traktujemy poważnie. Niemniej za niektóre wątki humorystyczne Bondowi musi się oberwać, ale o tym powiem za chwilę.
Charakter
Naszą misję rozpocznijmy od charakteru. Czy pod względem wyznawanych wartości, cech i zainteresowań Bond jawi się jako gentleman? Już omawiając Connery’ego wskazałem, że 007 ma sporo zalet. Nie będę się więc powtarzał, bo mamy tu sporo nowości.
Jedną z najbardziej wyraźnych cech Bonda Rogera Moora jest poczucie humoru i dobre nastawienie. Stara się łagodzić konflikty, unika eskalacji i wychodzi obronną ręką z własnych gaf za pomocą uśmiechu. To świetna cecha! Jego rozbrajająca mina jest też bronią przeciw wrogom, których takie zachowanie musi mocno konfundować. Bywa jednak, że się zapędza w zabawie, na przykład filmując biust pracownicy MI6 [Ośmiorniczka].
Niestety jego dowcipne riposty są czasem na niskim poziomie, ale zauważyłem, że najgorzej wychodzi to przy niekiedy żenującym tłumaczeniu na język polski. W oryginale Bond mówi do Q „Having problems keeping it up?” (co jest kulturalnym eufemizmem), a w wersji polskiej otrzymujemy: „Nie staje ci?” [Ośmiorniczka].
Bond jest też pewny siebie i odważny. Wielokrotnie kogoś ratuje (zazwyczaj piękne panie). Wyprowadza nawet dziewczynę z płonącego budynku [Zabójczy widok]. Zaimponował mi natomiast, gdy przy grze w bakarata skrytykował podejmowanie ryzyka dla uciechy hrabiny [Tylko dla twoich oczu]. W końcu mężczyzna z klasą nie może być kukiełką w rękach kobiety.
Bardzo ważną cechą gentlemana jest też dotrzymywanie słowa i uczciwość. I tutaj mam poważne zarzuty wobec 007. W Człowieku ze złotym pistoletem perfidnie złamał obietnicę daną biednemu dziecku, po czym wyrzucił je do rzeki. Tak z pewnością nie postępuje mężczyzna z klasą! W odcinkach z Moorem Bond zachował też swoją słabość do seksu, która nie tylko opóźnia go w wykonywaniu zadań, ale nawet wpędza w kłopoty [Żyj i pozwól umrzeć oraz Szpieg, który mnie kochał].
Agenta 007 trzeba pochwalić za wszechstronną wiedzę i znajomość języków: włoskiego, arabskiego, portugalskiego, greckiego, niemieckiego i rosyjskiego (choć „na zdrowie” wyszło mu bardziej po polsku). W większości wypadków to tylko pojedyncze zdania, ale i to mu się chwali! Wykazuje się też znajomością różnych kultur, lecz muszę mu wytknąć wejście w butach jeździeckich do namiotu Muzułmanina [Szpieg, który mnie kochał] – to poważna zniewaga w tej kulturze.
Kiedy chce, używa wyszukanego słownictwa, nie przeklina i ma bardzo szeroką wiedzę. Niestety czasami dziecinnie się nią popisuje. Uprawia szermierkę, jazdę konną, narciarstwo, jest sceptycznie nastawiony do polowania na zwierzęta, a nawet gotuje i przyrządza kawę niczym barista, choć podaje ją na zachlapanym podstawku.
Co ciekawe, w brytyjskim stylu wykpiwa instytucję pojedynku honorowego, lecz ostatecznie decyduje się w nim wziąć udział i trzeba przyznać, że nie łamie przepisów kodeksu. Przy okazji pokazał, że rozumie co znaczy być gentlemanem, odmawiając tego miana przeciwnikowi – dobrze wychowanemu, ale zabójcy. Z drugiej strony trudno uznać tę scenę za zaletę. Brytyjczycy od czasów królowej Wiktorii pojedynków nie praktykowali. Co więcej, jeśli jego konkurent nie miał zdolności honorowej, gentleman nie powinien stawać z nim na ubitej ziemi [Człowiek ze złotym pistoletem].
Wizerunek
Jaki był Bond dla naszych oczu? 007 w wykonaniu Moora ma już wyraźnie dojrzały styl i trudno mu cokolwiek zarzucić. Szczerze. Wytykanie błędów w tym wypadku to czepianie się szczegółów, takich jak sporadycznie zapięta marynarka podczas siedzenia czy zbyt szeroki krawat. Ale ten ostatni to w gruncie rzeczy efekt przelotnej mody, w której czasach kręcono Moonrakera. Inna rzecz, że niektórzy starają się tę modę przywrócić, więc może warto trzymać rękę na pulsie?
Większą pretensję możemy mieć o wielokrotne wybieranie koszuli z odkrytą plisą do smokingu. W takim wypadku lepiej, żeby nie było widać guzików na listwie.
Omawiane filmy to też doskonały przykład jak elastyczna jest męska elegancja. Stroje dobierane przez Bonda są perfekcyjnie skrojone. Moglibyśmy je śmiało nosić również dzisiaj. Natomiast dobór jasnych kolorów sprawia, że jest to styl bardziej dla dojrzałych mężczyzn. Młodsi częściej sięgną po barwy ciemniejsze i wyrazistsze.
Z ciekawych stylizacji warto wskazać wiele przykładów noszenia golfu do marynarki, kurtki skórzanej do błękitnej koszuli czy kurtki safari. Wszystkie z tych zestawów są obecnie bardzo modne. Nosi niekiedy koszule z mankietami koktajlowymi, typowymi dla jego poprzednika, a raz nawet jeszcze rzadsze wykończenie – mankiety włoskie, zapinane na pasek [Szpieg, który mnie kochał]. Nieco gorzej wypadł w czarnej koszuli z krótkim rękawem [Żyj i pozwól umrzeć], czy czarnej koszuli na suwak [Moonraker], ale możemy mu to wybaczyć.
Miłośnicy zegarków też mają o czym tu rozprawiać. Bond prezentuje wiele różnych modeli i marek. Pojawiają się czasomierze Casio, Seiko i rzecz jasna Rolex. Ale największego plusa daję Jamesowi za Pulsara P2, czyli pierwszy, masowo produkowany zegarek elektroniczny. Ależ on kosmicznie wyglądał!
Relacje międzyludzkie
Najważniejsze jest jednak to, jak 007 radził sobie w relacjach z innymi ludźmi. To tutaj najwyraźniej pokaże się czy możemy go nazwać gentlemanem. Bond jest bardzo uprzejmy. Dziękuje za przysługi, wręcza napiwki i wstaje, gdy do stołu podchodzi dziewczyna. To ostatnie zachowanie dziś jest niemal zapomniane, ale nadal robi wrażenie. 007 wyciąga też pomocną dłoń zanim druga strona pomyśli, że czegoś jej trzeba. Odprowadza towarzyszkę pod drzwi, podaje dziewczynie chusteczkę, żeby nie poplamiła się sokiem z owoców [Tylko dla twoich oczu] i nalewa damie szampana widząc, że ma pusty kieliszek [Ośmiorniczka]. To są bardzo miłe gesty i pokazują wyczucie Bonda.
007 prezentuje też całkiem eleganckie przykłady nawiązywania znajomości. Stara się nie narzucać i szybko się przedstawia. Robi tak w Ośmiorniczce i Zabójczym widoku, choć w tym ostatnim, moim zdaniem, nie stawia dostatecznego oporu, gdy ktoś przerywa mu spotkanie. Do wpadek zaliczymy moment, w którym Bond niemal wpycha się do budynku, nie dziękując za ustąpienie pierwszeństwa [Tylko dla twoich oczu]. Wypadło to kiepsko.
Jak natomiast kształtują się relacje Bonda z kobietami? Tutaj widzimy pewną ewolucję od pierwszego do ostatniego z omawianych filmów. Początkowo 007 stara się być uwodzicielski, ale często obrywa po łapkach i wiele kobiet odsyła go z kwitkiem. Nawet Moneypenny bywa dla niego kąśliwa. Okazuje się, że Bond, nawet po rozbudowanej kampanii uwodzenia, może się spotkać z tekstem w stylu: „Kochanie, to kusząca propozycja, ale zabić kilka godzin jako twoja chwilowa zabawka, to nie dla mnie”. Potrafi jednak przyjąć odmowę.
Trzeba też przyznać, że James umie się opanować i nie wykorzystuje każdej nadarzającej się okazji na seks. Grzecznie odmawia jednej małolacie [Tylko dla twoich oczu] i przykrywa do snu inną dziewczynę [Zabójczy widok]. Takiego Bonda dotąd nie znaliśmy! Jest też dyskretny. Widzimy jak stara się ukryć kochankę przed oczami szefa [Żyj i pozwól umrzeć], a raz nie zgadza się wyjawić czy spał z pewną kobietą mówiąc: „Gentleman nie odpowiada na takie pytania” [Żyj i pozwól umrzeć]. To z pewnością zwiastuny wiosny. Niemniej ma też poważne wpadki.
Wymieńmy dwie największe. Raz najpierw przesypia się z dziewczyną, żeby zaraz potem oskarżyć ją o zdradę i grozić śmiercią. Na jej słowa: „Nie mógłbyś, po tym co robiliśmy przed chwilą” odpowiada: „Na pewno nie zabiłbym cię wcześniej” [Żyj i pozwól umrzeć].
Innym razem ma już iść do łóżka z partnerką z pracy, ale ktoś wchodzi do pomieszczenia, więc Bond szybko przykrywa dziewczynę kocem. Okazuje się, że weszła inna kobieta, z której 007 postawia wyciągnąć informacje przez seks. Sprytnie chowa więc koleżankę po fachu do szafy, a pod kołdrę zaprasza tę drugą. Gdy się kochają, koleżanka przysypia pośród sterty ubrań. Po wszystkim wraca do uwodzicielskich słów pod adresem pierwszej zdobyczy [Człowiek ze złotym pistoletem].
To są żenujące zachowania, ale na obronę Bonda dodam, ze pojawiły się tylko w pierwszych dwóch filmach z Moorem. Później takich wpadek już nie miewał. Nie można więc powiedzieć, ze to był standard.
Czy jest gentlemanem?
Podsumujmy sobie powyższe fakty. Gdy próbujemy ocenić charakter Bonda trafiamy na problem. Nie poznajemy zbyt wielu istotnych cech, a z omówionych filmów otrzymaliśmy tylko garście dodatków. Bond jest świetnie wykształcony i wytrenowany, a nastawieniem do życia potrafi oczarować. Niestety lubi się przechwalać, a czasem jego poczucie humoru jest na poziomie trzynastolatka. Z kolei gdy mógł wykazać się choćby dotrzymywaniem słowa, daje plamę.
Gdy przyjrzymy się jego stylowi, należy przyznać, że doskonale buduje wrażenie gentlemana. W tym kontekście nie ma do czego się doczepić, a jest z czego czerpać inspirację.
Najtrudniej będzie natomiast ocenić jego relacje z innymi ludźmi, a zwłaszcza z kobietami. Problem polega na tym, że Bond z pierwszych odcinków z Moorem to zupełnie inna osoba niż Bond z ostatnich. Prawdę mówiąc, postać z Tylko dla twoich oczu, Ośmiorniczki i Zabójczego widoku byłaby przeze mnie oceniona niemal całkiem pozytywnie. Zawdzięczamy to rzecz jasna przemianom społecznym lat 70-tych, które znacząco wpłynęły na ewolucję serii.
Patrząc ogólnie, dobrze wie co to jest uprzejmość, a nawet potrafi być bardzo szarmancki. Niestety w swojej historii popełnił mnóstwo błędów, które sprawiają, że kobiety są z góry nieufne i uprzedzone do niego. Niemniej można odnieść wrażenie, że czegoś go to nauczyło.
Odpowiedź
Odpowiedzmy sobie zatem na tytułowe pytanie: czy James Bond w wykonaniu Rogera Moora może uchodzić za przykład gentlemana?
Pod względem wizerunku – owszem.
Pod względem charakteru – będzie bardziej inspiracją do bycia człowiekiem renesansu. Warto też się uczyć od niego pozytywnego nastawienia. Ale bycie mężczyzną z klasą wymaga więcej poświęceń.
Pod względem relacji międzyludzkich – nie, z widokami na poprawę. Grzechy zostały zapamiętane, ale zobaczymy czy nauka z nich będzie wyciągnięta. Nikt bowiem nie jest doskonały, a ten Bond przynajmniej wykazuje silne tendencje do pracy nad sobą. Trzymam za niego kciuki!
Ogółem: daleko do ideału, ale dobrze rokuje.
Zgadzacie się z moją opinią? Powinienem być łagodniejszy, czy może należało się wystawić mu niższą ocenę? Zapraszam do dyskusji w komentarzach!
***
Jeśli doceniasz moją pracę na Czasie Gentlemanów, będę niezmiernie wdzięczny z pomoc przy jego popularyzacji. Możesz mnie wesprzeć też na Patronite, dzięki czemu mogę podnosić techniczną jakość moich materiałów i uniezależniać się od współprac komercyjnych.
Jednocześnie serdecznie dziękuję Patronom Czasu Gentlemanów za wsparcie.
Tomasz Fikier, Aleksander Galecki, Kamil D., Mock, Arkadiusz Firus, Klaudia B., Kamil Futyma, Wojciech Sz., Paweł Klewicki, Grzegorz Daleszyński, Marcin P. Szeremetyński, Asteniusz Myśliwiec, Kamil Durkiewicz, Mariusz Niemiec, Piotr G., Aron K., Marcin S., Renata M., Krzysztof K., Łukasz M., Michał S., Stanisław G., Jan Wróblewski, Jakub M., Sławomir M., Grzegorz W., Mateusz Orłowski, Piotr K. – Jesteście wspaniali!!!
Pozdrawiam i trzymajcie klasę!
Zobacz też:
Czy James Bond jest gentlemanem? (Sean Connery)
9 kroków budowania pewności siebie
Smoking – garnitur do zadań specjalnych
Duško popov – playboy i podwójny agent – wzór dla Jamesa Bonda
T. E. Lawrence – prototyp Indiany Jonesa i Jamesa Bonda
Kiedyś uwielbiałem Jamesa Bonda z Rogerem Moorem. Dziś… No cóż szacunek że przez nie przebrnąłeś i przeanalizowałeś. Przygody 007 z Moorem to mieszanka Benny Hilla z Drużną A. Wole Moora jednak zapamiętać jako Świętego. Co nie umniejsza wartości materiału który jest bardzo interesujący. Swoją drogą jestem ciekaw opinii filmu z Georgem Lazenby który moim zdaniem jest niesłusznie tak źle osądzany jako Bond. Należę pewnie do promila ludzkości któremu się podobał w tej roli 🙂
Również lubiłem Lazenby’ego, ale jeszcze do tych analiz go nie oglądałem. I faktycznie oglądanie filmów z Moorem było dla mnie przeprawą. Tak jak te z Connerym obejrzałem jeszcze w miarę z zainteresowaniem (może prócz ostatniego), to w przypadku Moora niekiedy przyspieszałem tempo scen z pościgami i walką. Niemniej cieszę się, że mam to już za sobą i teraz zbliżamy się do tych rzadziej omawianych.
Mi udało się też przebrnąć przez parę książek Fleminga i jeśli mogę coś polecić ( a myślę że do pełnej analizy postaci Bonda przydałby się też książkowy pierwowzór) to polecam Moonrakera. Powieść ni jak się ma do filmu co więcej uważam, że jest to historia w jakimś procencie prawdopodobna. Agent 007 nie gra tam pierwszych skrzypiec, a agentka Scotland Yardu. Bondowi nie udaje się z nią romans, jego stary Bentley budzi politowanie Draxa, Q „modernizuje” go wieczną regulacją zaworów, groszem James też nie śmierdzi i marzy o upragnionej…emeryturze. Myślę , że dla dobra serii warto pokusić się, polecam.
To doskonały pomysł! Dziękuję za polecenie konkretnego tytułu.
Ciekawa seria, zwłaszcza, że w tym samym niemal momencie postanowiłem odświeżyć sobie wszystkie filmy z serii o agencie 007. I też w związku z tym mam pytanie o Lazenby’ego właśnie; zakładając, że analizu filmu z jego udziałem pojawi się w oddzielnym artykule, jak Pan będzie tego, jednorazowego przecież, Bonda oceniał? Jako samodzielną kreację stworzoną przez nowego aktora czy raczej przez pryzmat wizerunku, który mogliśmy oglądać w wersji z Connerym? Trudno bowiem wysnuwać konkretne wnioski po zaledwie jednym obrazie. O jakiejkolwiek ewolucji w ramach granej przez konkretnego aktora postaci w ogóle nie ma mowy. Ciekawi mnie Pana opinia na ten temat.
Dlatego póki co planuję omówić go razem z Daltonem. Ale jeszcze się za nich nie zabrałem więc trudno powiedzieć. A nuż znajdę tyle wątków do omówienia, że Lazenby otrzyma osobą analizę.
Cóż, sir Roger Moore to mój ulubiony Bond i absolutnie tego pana w tej roli uwielbiam. Dlatego przeczytałem z ciekawością. Muszę się jednej rzeczy doczepić. Mianowicie, ta sytuacja z panną Goodnight w „Człowieku ze złotym pistoletem”, wynikała jednak z tego, co sam pan przecież napisał, że Bond chciał od tej drugiej wyciągnąć informacje. Co było jego zadaniem. Mam wrażenie, że rozumiała to i panna Goodnight, w końcu oboje pracowali w wywiadzie. Dlatego, uważam, że bez sensu oceniać go z tej perspektywy pod względem charakteru. Agent niestety musi uciekać się do różnych sztuczek, nawet jeśli jest gentlemanem i odczuwa wobec siebie… Czytaj więcej »
Hmmm a dlaczego nie ma sensu oceniać go z perspektywy charakteru? Niejednokrotnie okazał się być 'niegentelmenem’ w sytuacjach, które nie były związane z jego zwodem.
Chyba źle się wyraziłem. Można oceniać, ale w tej konkretnej sytuacji jest to nieco bez sensu, bo służba zmusza czasem do postępowania zdecydowanie nie salonowego. Jakąś inną scenę wziąć na warsztat, chcąc ocenić pod tym względem – tylko tyle.
James Bond to postać fikcyjna. Jasne, że nie może być idealnym bohaterem, bo byłby po prostu nudny.
I dzięki temu mamy ciekawy przypadek do omówienia.
A najlepszy Bond ever, czyli David Niven będzie? 😉
Grał w parodii poza głównym cyklem, więc raczej nie.
Co ciekawe Fleming na samym początku widział w roli Bonda właśnie Davida Nivena, ale pozostali wspólnicy uznali, że przedwojenny gentleman jest już nieco za stary do tej roli. Brał pod uwagę także Amerykanina Cary’ego Granta, którego też wyeliminował wiek (choć mimo lat świetnie poradził sobie z np. z rolą w „North by northwest” Hitchcocka). Słynną sceną z samolotem z tego filmu inspirowany był atak helikoptera w „Pozdrowieniach z Rosji”. Niven przez wiele lat przyjaźnił się z Rogerem Moorem.