Czy Poznań to odpowiednie miejsce dla ludzi ceniących sobie dobry styl i klasykę? Oczywiście, że tak! Trzeba tylko wiedzieć gdzie się wybrać, żeby nie oglądać sztampowych zabytków prosto z przewodnika. Te ostatnie mają w sobie nieco uroku, ale w tym mieście kryją się też rejony, które kiedyś były kluczowe w życiu towarzyskim lokalnych elit. Na pierwszy rzut oka niepozorne. Przy bliższym poznaniu, zabierają w podróż do przeszłości. Zapraszam na wycieczkę po moim Poznaniu. Dzisiaj będę Waszym przewodnikiem.

Poznań, Stary Rynek

Poznań, Stary Rynek

Ten wpis powstał przy współpracy z Miastem Poznań

Turystyka 2.0

Najpierw jednak małe wyjaśnienie. Do napisania tego artykułu zaprosiło mnie Miasto Poznań. Wraz z kilkoma innymi blogerami (Kobiety Biegają, Zuch, jestKutura, Kominek) przedstawiamy swoje ścieżki po stolicy Wielkopolski. Po opublikowaniu wszystkich tras powstanie e-przewodnik z nich złożony. Nawet nie wiecie jak się cieszę mogąc wziąć udział w tej akcji. Zawsze chętnie promowałem swoje miasto, a teraz mam nawet okazję zaprezentować szerokiemu gronu moje ulubione miejsca!

Moja trasa nie będzie po prostu zestawem ciekawych miejsc. Postarałem się ułożyć ją jako realną, jednodniową ścieżkę z uwzględnieniem posiłków i atrakcji adekwatnych do pory dnia. Można ją swobodnie odtworzyć dokładnie w ten sam sposób. Na trasie znajdziecie miejsca, które mają interesującą przeszłość. Będziemy się poruszali blisko klimatu międzywojennego. Pokażę Wam Poznań ówczesnych gentlemanów i dam!

<<Zobacz też: Kocham moje miasto, tej!>>

Zachęcam też do obejrzenia filmu prezentującego moją ścieżkę po Poznaniu. Pamiętajcie jednak, że film to nie wpis, a wpis to nie film. Warto zarówno przeczytać, jak i obejrzeć.

Warta, widok na most św. Rocha

Warta, widok na most św. Rocha

Warta

Zaczynamy wcześnie rano, jeszcze przed śniadaniem. Meldujemy się nad Wartą od strony centrum (w okolicy mostu królowej Jadwigi). To największa rzeka w regionie. W dużej mierze tworzy charakter miasta. Schodzimy na tereny spacerowe tuż nad wodą. Są wciąż słabo zagospodarowane, ale dzięki temu mamy tutaj więcej przyrody niż miasta. Nadwarciańskie ścieżki prowadzą niemal przez długość całego Poznania, więc miłośnicy przyrodniczych wycieczek nie muszą robić nic więcej, jak zwyczajnie pójść przed siebie i w odpowiednim momencie przejść na drugą stronę mostem, i tamtędy wrócić.

Nad Wartą można obecnie się poopalać na plaży, zagrać w siatkówkę plażową, wypić i zjeść co nieco przy barze, a wszystko to w KontenerART-cie i na Plaży Miejskiej, zlokalizowanej tuż obok. W tych okolicach też puszczane są co roku lampiony na noc Kupały.

<<Zobacz też moje nagranie z Nocy Kupały 2013>>

Niemniej mnie przyciąga tu coś innego. Idąc od miejsca, w którym się znajdujemy, w górę rzeki, napotkamy intrygujące zabudowania z początku XX wieku. To kluby kajakowe. Mam do nich sentyment, gdyż członkowie mojej rodziny należeli do takiego klubu. Niegdyś odgrywały one ważną rolę. Rozgrywały się tutaj ogólnopolskie regaty. Sportowcy rekrutowali się oczywiście z bardziej zamożnych środowisk, a do tego okoliczne rejony spacerowe były bardzo lubiane przez gentlemanów i damy. W tamtym okresie była tu niemal sama przyroda, a tylko kilka minut od miasta. Mijając tutejsze alejki i zabudowania można sobie wyobrażać, jak w międzywojniu toczyło się tu weekendowe życie.

Budynek klubu motorowodnego LOK. W pobliżu znajdują się jeszcze dwa kluby wioślarskie z 1904 i 1912 roku. Po drugiej stronie rzeki jest także klub Warta.

Budynek klubu motorowodnego LOK. W pobliżu znajdują się jeszcze dwa kluby wioślarskie z 1904 i 1912 roku. Po drugiej stronie rzeki jest także klub Warta.

Na śniadanie

Przyszliśmy tutaj jednak tylko po to by zaczerpnąć świeżego powietrza i dostać dawkę energii na długi dzień. Po chwili kontemplacji ruszamy na śniadanie. Zmierzamy na plac Kolegiacki. Najszybciej doszlibyśmy tam ulicą Garbary, ale odbijając nieco możemy przejść się Strzelecką i minąć pracownię krawca Henryka Krupy, a nieco dalej szewca Bernarda Jakubowskiego. Myślę, że czytelników tego bloga może ta informacja zainteresować.

Ostatecznie i tak wchodzimy w uliczkę Za Bramką i z niej wychodzimy na wspomniany plac. To bardzo urokliwe miejsce i mam nadzieję, że szybko znajdą się pieniądze na wybudowanie tu parkingu podziemnego i przerobienie palcu na czysto spacerowy. Tutaj znajdziecie rzeźbę słynnych koziołków poznańskich (te oryginalne są na wieży ratusza), przy których turyści robią sobie zdjęcia. Ja im odpuszczam i idę prosto do Republiki Róż.

W menu jest "śniadanie gentlemana"!

W menu jest „śniadanie gentlemana”!

Ta część to salon śniadaniowy.

Ta część to salon śniadaniowy.

Ta restauracja i kawiarnia to bardzo interesujące miejsce. Niestety nie ma międzywojennej przeszłości, ale jest urządzona w stylu retro. Do tego dają tu świetne śniadania. Co bardziej zabawne, w menu oferują „śniadanie damy” i „śniadanie gentlemana”. Jak znalazł, nieprawdaż?! Zazwyczaj wybierałem zestaw dla dwóch osób „Umówiłem się z Nią na 9.00”, ale z tej szczególnej okazji skusiłem się właśnie na „śniadanie gentlemana”. Też było dobre!

A oto i moje "śniadanie gentlemana".

A oto i moje „śniadanie gentlemana”.

Zwiedzanie starego centrum

Jesteśmy już prawie na Starym Rynku. Dzielą nas od niego wąskie uliczki średniowiecznego Poznania. Są tu oczywiście zabytki i atrakcje turystyczne, ale mnie interesuje klimat, to jak wyglądało tu niegdyś życie. Dlatego wybieram inną formę zwiedzania.

Proponuję Wam zwyczajny spacer bez celu po tych uliczkach. Zwróćcie uwagę na nazwy ulic. One powiedzą Wam co znajdowało się na tych uliczkach jeszcze w czasach młodości Poznania. Otaczające Was kamienice pochodzą często z czasów średniowiecznych. Oczywiście wyglądały wówczas zupełnie inaczej, gdyż w międzyczasie ewoluowały, ale możecie mieć pewność, że gentlemani i damy jeszcze w XIX wieku oglądali mniej więcej te same widoki.

Stary Rynek. W tle pałac Działyńskich, z pelikanem na szczycie.

Stary Rynek. W tle pałac Działyńskich, z pelikanem na szczycie.

Zerknijcie na okoliczne księgarnie i antykwariaty. Można w nich często znaleźć prawdziwe perełki. Myślę, że na wczucie się w ten klimat wystarczy nam czasu do godziny 12.00, o której pójdziemy na kawę. W razie czego możecie się spóźnić odrobinę, gdyż właśnie w południe trykają się koziołki na wieży ratusza na Starym Rynku. Miejsce poznacie po tłumie gapiów. Spotkajmy się później na placu Wolności.

<<Zobacz też: Kolekcjonerstwo – gentlemańskie hobby>>

Jeden z antykwariatów książkowych. Ul. Paderewskiego.

Jeden z antykwariatów książkowych. Ul. Paderewskiego.

Hotel Bazar

Przed wejściem do kawiarni chciałem Wam jeszcze pokazać najważniejszy plac w mieście. Na placu Wolności organizowane są od czasu do czasu spore imprezy. Nas jednak interesuje przeszłość. Jeśli czytaliście Czas Gentlemanów jeszcze półtora roku temu, może pamiętacie artykuł o zabójstwie w restauracji Carlton. Pewien oficer zastrzelił w niej oficera rezerwy za obrazę munduru. Zrobił to na widoku licznych gości. Ostatecznie nic mu nie zrobiono, gdyż bronił honoru swojego pułku. Carlton znajdował się właśnie na tym placu.

Jednym ze szczególnych budynków w tym miejscu jest hotel Bazar. W międzywojniu było to bodaj najważniejsze miejsce dla poznańskich elit. Bawiono się tutaj, spotykano i wymieniano informacje. Jeśli chciało się dowiedzieć co właśnie dzieje się w polityce albo spotkać najważniejsze osobistości, wybierano się do Bazaru na obiad.

Plac Wolności. Z lewej Muzeum Narodowe, a z prawej Hotel Bazar.

Plac Wolności. Z lewej Muzeum Narodowe, a z prawej Hotel Bazar.

W Bazarze znajduje się także piękna sala balowa. To w niej miałem robioną sesję w nowym garniturze szytym na miarę. Trafiłem kiedyś na informację, że przed wojną w tej sali, na jednym z bali, został zastrzelony inny oficer przez jakiegoś studenta. Również chodziło o obrazę honoru. Niestety nie znam epilogu tej historii.

Bazar długo był zamknięty dla odwiedzających. Na szczęście od niedawna działa tam bardzo klimatyczna restauracja. Jest pięknie wystrojona i uwielbiam tam chodzić na kawę. Tak też zrobimy teraz.

Wnętrze restauracji Bazar.

Wnętrze restauracji Bazar.

Na kawie w Bazarze.

Na kawie w Bazarze.

Sołacz

Kolejny punkt programu jest nieco oddalony od centrum, ale naprawdę warto tam pojechać! Dlatego wsiądziemy teraz w tramwaj (5 lub 9), pojedziemy w kierunku Piątkowskiej i wysiądziemy na przystanku Sołacz. Po piętnastu minutach będziemy jakby w innym mieście.

Alejka na Sołaczu.

Alejka na Sołaczu.

Sołacz to osiedle willowe, które na przełomie XIX i XX wieku zostało zaplanowane jako dom poznańskich elit. Powstawały tu wyłącznie luksusowe budynki jednorodzinne. Skupiały się wokół wspaniałego parku, co czyni tę okolicę jeszcze bardziej interesującą. Tutejsza architektura jest przepiękna. Przyglądanie się tym willom pozwala wyobrazić sobie jak tu się żyło jeszcze sto lat temu. Natomiast park… można z niego nie wychodzić przez cały dzień.

Willa na Sołaczu.

Willa na Sołaczu.

Willa na Sołaczu.

Willa na Sołaczu.

Park sołacki.

Park sołacki.

Na szczęście nie będzie problemu ze spędzeniem wielu godzin tutaj, gdyż tuż obok znajduje się jedna z ciekawszych restauracji, Francuski Łącznik. Wystrój jest nieco dziwny. Trochę retro, trochę z przypadku. Do tego nie obsługują kart płatniczych, a nie ma żadnego bankomatu tuż obok. Niemniej liczy się jedzenie. Jest to restauracja serwująca przeróżne tary – na słodko, słono i ostro. Warto ich spróbować!

Tarta we Francuskim Łączniku.

Tarta we Francuskim Łączniku.

Francuski Łącznik.

Francuski Łącznik, odpoczynek przed dalszą trasą.

Poznań Open

Skoro jesteśmy już na Sołaczu, wystarczy dojść na koniec parku, przejść pod Niestachowską i znajdziemy się przy kortach tenisowych Olimpii. Co roku odbywa się tam turniej zawodowego tenisa Poznań Open. To już X edycja! Po sukcesach polskich sportowców na Wimbledonie wypada się zainteresować tym sportem z tradycją, a w Polsce mamy tylko dwa turnieje tej klasy (drugi jest w Szczecinie).

Powiem Wam, że dużo lepiej ogląda się taki mecz z trybuny niż w telewizorze. Niestety nie zauważyłem, żeby sprzedawano tu gdzieś truskawki z bitą śmietaną.

Poznań Open 2013.

Poznań Open 2013 – eliminacje.

Poznań Open 2013 - mecz finałowy.

Poznań Open 2013 – mecz finałowy.

Blue Note

Zaoferowałem Wam już wystarczającą dozę atrakcji na cały dzień spacerów. Dlatego czas pomyśleć o miejscu, w którym można by się zrelaksować na wieczór. Wracamy zatem do centrum, by wstąpić do Blue Note’a. To mój ulubiony klub jazzowy w Poznaniu. Grają tu często gwiazdy światowego formatu. Jeśli właśnie spędzacie dzień czy dwa w tym mieście, sprawdźcie czy coś ciekawego tutaj się nie dzieje. Możecie trafić na perełkę. Niestety latem lokal jest nieczynny.

Blue Note Jazz Club.

Blue Note Jazz Club.

Poznań gentlemanów i dam

Mam nadzieję, że Poznań, jaki Wam pokazałem, wydał się Wam interesujący i zachęciłem Was do przyjazdu. To oczywiście tylko cząstka tego, co tu można zobaczyć i zrobić, ale na początek zdecydowanie wystarczy. Jeśli mieszkacie tutaj albo byliście tu już kiedyś, chętnie poznam Wasze ulubione miejsca.

Jeśli natomiast dopiero planujecie przyjazd, może zainteresuje Was konkurs, w którym możecie wygrać weekend w Poznaniu. Spieszcie się, gdyż niedługo się kończy!