Gdy trafiamy na małe przyjęcie u przyjaciół, na którym nie wszystkich znamy, możemy poczuć się nieco zmieszani. Czy powinniśmy podejść i przedstawić się nieznajomym? Czy powinni to zrobić gospodarze? A jeśli zapomnieli, powinniśmy ich prosić o przedstawienie? Pozornie błahe pytania staną się kluczowe w sytuacji, gdy chcemy zrobić dobre pierwsze wrażenie i uniknąć potencjalnej gafy. Dlatego warto znać poniższe zasady.
Międzywojnie vs. współczesność
Jeszcze w dwudziestoleciu międzywojennym ludzie podchodzili całkiem poważnie do kwestii zawierania znajomości. Znając odpowiednie osoby można było liczyć na korzyści w towarzystwie. Z kolei będąc blisko podejrzanych typów ryzykowało się utratę sympatii. Przy nadarzającej się okazji trzeba było więc zadbać o to, żeby poznać najważniejsze osobistości. Nie było to jednak takie proste, ponieważ ten miecz był obosieczny i każdy uważał by przypadkiem nie zawrzeć znajomości z kimś, kto mógł mu zszargać opinię.
W tym okresie panowały szczególne zasady przedstawiania się określające kto, komu, w jaki sposób i w jakich okolicznościach mógł uścisnąć dłoń i wymienić swoje nazwisko. Zasady te przetrwały w dużej mierze do dnia dzisiejszego, choć są niestety coraz mniej znane i rzadziej praktykowane. Piszę „niestety” nie dlatego, że były to barwne zwyczaje i mi do nich tęskno, lecz dlatego, że dawały jasne wytyczne gospodarzom i gościom. Dzięki tym wytycznym, uczestnicy spotkań towarzyskich nie czuli się zagubieni.
Dzisiaj wrócę do zasad z międzywojnia i postaram się je zaktualizować do naszych potrzeb. Gospodarze urządzający przyjęcia dowiedzą się jak ułatwić sowim gościom zapoznanie się, a tym samym swobodne wejście w towarzystwo. Natomiast goście zyskają rady o tym, jak postąpić wobec nieznajomych, których chcieliby poznać.
Przedstawienie się czy przedstawienie kogoś?
Zacznijmy od pytania czy można było samemu podchodzić do nieznajomych i się przedstawiać? Odpowiedź brzmi: w większości wypadków nie. Dlatego, że znajomość z osobą niewłaściwą mogła być dla szkodliwa, każdy musiał bardzo uważać na to z kim ją zawierał. Stąd najlepszą okazją do poznania drugiej osoby było prywatne spotkanie u wspólnych znajomych, którzy mogli nas sobie przedstawić („zaprezentować”). Takie przedstawienie było pewną formą ręczenia za obie strony. Gospodarz musiał więc sam ocenić czy dana znajomość będzie wszystkim odpowiadała. Tylko w wyjątkowych sytuacjach można było samodzielnie podejść i się przedstawić (o tym napiszę poniżej).
Dzisiaj zazwyczaj nie ma przeciwwskazań by zaprezentować się samemu, ale gospodarze powinni wiedzieć, że lepiej będzie jeśli to oni przejmą inicjatywę.
Różne sytuacje
Zgodnie z regułami na niewielkich spotkaniach koniecznie wszyscy musieli się znać, co oczywiście miało wielki wpływ na dobrą atmosferę. Przede wszystkim odpowiadali za to gospodarze, ale nie tylko. Im więcej było gości, tym trudniej było gospodarzom zapamiętać kto kogo już poznał. Wówczas mogło dochodzić do sytuacji, w których niektórzy goście nie zostali sobie zaprezentowani, ale zamiast unosić się honorem powinni wziąć spawy w swoje ręce. Najlepszym wyjściem było poproszenie państwa domu o przedstawienie. Jeśli ci byli zbyt zajęci, pomocą mogli służyć inni znajomi. Tylko w ostateczności i do osób sobie równych można było podejść samodzielnie i się przedstawić, ale w tym wypadku należało wcześniej wiedzieć do kogo się podchodzi.
Natomiast przy dużych balach przedstawienie się wszystkim było niemożliwe i dlatego w tym wypadku zalecano trzymanie się własnych kółek znajomych. W pozostałych, publicznych sytuacjach każdorazowo ostrożnie oceniano czy dane osoby powinny zostać sobie przedstawione. Najlepiej było najpierw się dowiedzieć czy chcą się poznać.
Powyższe reguły zalecam stosować żywcem również dzisiaj. Im mniejsze spotkanie, tym bardziej uczestnicy powinni dbać o poznanie wszystkich. Najlepiej jeśli gospodarze lub organizatorzy zadbają o prezentację, ale goście powinni im w tym pomóc, choćby wspominając, że kogoś jeszcze nie poznali.
Kolejność przedstawiania
Przed nami kolejny dylemat: kiedy staną przed sobą dwie osoby, którą powinniśmy przedstawić pierwszą? Tradycyjnie pierwszeństwo mają osoby uprzywilejowane, czyli wysoko postawieni w hierarchii, starsi oraz kobiety. Niektórym może przyjść do głowy, ze w związku z tym wymieniamy najpierw nazwisko osoby uprzywilejowanej, ale tak nie jest. Ona ma pierwszeństwo, więc to JEJ najpierw przedstawiamy drugą stronę.
Gdy zapoznajemy ze sobą mężczyznę i kobietę, wymieniamy najpierw nazwisko mężczyzny. Gdy są to dwie kobiety, pierwsze zabrzmi nazwisko tej młodszej. W tej kolejności powinny także podawać swoje nazwiska osoby przedstawiające się samodzielnie (te same zasady dotyczą kolejności kłaniania się przy powitaniach). Tylko w przypadku stron o tym samym statusie, kolejność nie ma znaczenia. Pamiętać należy, że inicjatywa wyciągnięcia ręki do uścisku jest przeciwna. To strona uprzywilejowana podaje dłoń pierwsza – oczywiście jeśli chce.
Czy dzisiaj również będziemy stosować tę kolejność? Tak, ale z uwzględnieniem nam współczesnej hierarchii. Zdecydowanie częściej niż kiedyś kolejność nie będzie miała znaczenia, ponieważ częściej uznajemy się za równych sobie. Wbrew pozorom jednak stopnie hierarchii w społeczeństwie nadal istnieją i trzeba o nich pamiętać.
Co mówić przy przedstawianiu się?
Bycie zaprezentowanym innej osobie ma pewną ważną zaletę, której nie ma przedstawianie się samodzielne. Prócz uprzejmej formułki: „Pozwoli pani (pan), że jej (mu) przedstawię…”, osoba dokonująca prezentacji mogła dodać dwa zdania o każdej ze stron. Dzięki temu lepiej orientowali się z kim mają do czynienia, ale również mieli już podstawowe punkty wyjściowe do rozpoczęcia rozmowy, która wcale nie musiała dotyczyć pogody.
Bardzo ważne było wyraźne wymienienie nazwiska, zwłaszcza gdy przedstawiało się kogoś. Przekręcenie czyjegoś nazwiska przy prezentacji było znacznie większą gafą niż nie przedstawienie w ogóle. Dawniej dodawano przy okazji tytuły, ale w międzywojniu stosowano je jedynie przy głośnych osobistościach typu książę Radziwiłł czy hrabia Zamoyski.
Obecnie również doskonałą praktyką gospodarzy będzie przedstawianie gości wspominając kilka słów o nich. Rzecz jasna formułkę „pozwoli pani…” zostawimy sobie na sytuacje, w których przynajmniej jedna ze stron jest poważnego wieku lub stanowiska. Wystarczy proste „Agnieszko, zdaje się, że jeszcze nie poznałaś Macieja…”. Uczulam tylko, żeby przedstawiać sobie ludzi pełnym imieniem i nazwiskiem. Jest to ważna informacja, nawet na nieformalnym polu.
Gdy się nie pamięta
Zdarzały i nadal zdarzają się taki sytuacje, że albo nie zapamiętaliśmy w ogóle danej osoby, a ona wita się z nami, jak ze starymi znajomymi, albo wypadło nam z głowy jej imię. Każdy z pewnością ma świadomość, że w takich okolicznościach zadawanie pytania „kim jesteś?” lub „jak masz na imię?” byłoby dość krępujące. Co na to podręcznik dobrego wychowania? Zacytuję, gdyż moglibyście mi nie uwierzyć:
Nie każdy posiada tak dobrą pamięć wzrokową, aby od razu zorientować się, czy zna daną osobę. Dlatego nie należy się usuwać, jeśli ktoś, kogo sobie nie przypominamy, podchodzi do nas w salonie z powitaniem. Być może, iż on się myli, być może, iż ja go nie zapamiętałem, poco jednak płacić niegrzecznością za uprzejmość? Z chwilą, gdy przebywamy u wspólnych znajomych, jest rzeczą normalną, że witamy się, jak znajomi. O ile wywiąże się pogawędka, trzeba tak umiejętnie lawirować, aby nie zdradzić, iż się nie wie, z kim się ma do czynienia.
I myślę, że to najlepsze wyjście z takiej sytuacji, przy czym należy dodać, żeby przy pierwszej okazji zapytać o tę osobę gospodarzy. Jeśli okaże się, że to my zapomnieliśmy, nie wyda się to, a jeśli to druga strona się pomyliła, gdy się zorientuje będzie wdzięczna, że nie wytknęliśmy jej pomyłki.
Grupka znajomych
Na przyjęciach często tworzą się mniejsze i większe grupki, w których znamy tylko część osób. W okolicznościach prywatnych można było do nich dołączyć, ale należało poprosić znajomych o przedstawienie reszcie. Z drugiej strony, w teatrze czy operze, czyli miejscu publicznym, należało mocno przemyśleć czy można podejść do takiej grupki. Trzeba było mieć pewność, że nasi znajomi nas przedstawią pozostałym.
Od siebie dodam tylko, że dzisiaj często osoby w grupce nie przerywają nawet rozmowy, gdy ktoś do nich dołącza, uniemożliwiając im przedstawienie się. Najlepszą reakcją jest przerwanie rozmowy, powitanie nowoprzybyłego przez znajomego, przedstawienie go osobom, które go nie znają, wprowadzenie go w temat dyskusji i jej kontynuacja.
Pozostałe zasady
Warto mieć też na uwadze to, że nie przedstawiamy towarzyszom osoby przechodzącej obok, która wita się z nami. Wyjątkiem będzie następująca sytuacja: mężczyzna jest z żoną i to z nim wita się przechodząca kobieta, której żona nie zna. Dawniej bezwarunkowo wymagano, żeby kobieta została przedstawiona żonie (pozwalało to uniknąć niedomówień) i myślę, że warto to również dziś praktykować.
Uprzejmie było prosić swoich znajomych o przedstawienie towarzyszącej im matce, żonie lub innej bliskiej krewnej. Było to klarowne okazanie szacunku tym kobietom.
Na koniec zostawiłem ciekawostkę wiążącą kwestię przedstawiania się z honorem. Odmowa przedstawienia kogoś była obrazą honoru. Był to bowiem sygnał, że delikwenta uważa się za kogoś niewartego naszych znajomych. Dlatego zanim prosiło się o przedstawienie innej osobie kalkulowało się swoje szanse. Dzisiaj dyshonor nam nie grozi, niemniej warto mieć na uwadze to kogo komu przedstawiamy. Niekiedy bowiem zapominamy, że nasi znajomi świadczą o nas samych.
Źródła:
M. Vauban, M. Kurcewicz, „Zasady i nakazy dobrego wychowania”, Warszawa 1928.
I. Stypianka, „Sztuka uprzejmości. Zasady i formy dobrego wychowania”, Poznań 1938.
Przedwojenne zasady. Niby proste i przejrzyste, ale jednak pełne konwenansowych pułapek. Zwyczaj proszenia o zgodę na bycie przedstawionym wywodzi się chyba z jeszcze dawniejszych czasów, może nawet przedwiktoriańskich. I zawsze intrygowało mnie, czy zgodnie z konwenansem w ogóle wypadało w takiej sytuacji odmówić. Jak przecież wskazano w tekście, taką odmowę uważano za ewidentny, obraźliwy afront. Może to nawet kwalifikowało się do żądania satysfakcji. Tylko, skoro ktoś nie został uznany za godnego zawarcia z nim znajomości, to czy zostałby uznany za uprawnionego do wyzwania odmawiającego na pojedynek. Tak jakoś intuicyjnie wydawało mi się, że w przedwojennym towarzystwie z jednej strony nie… Czytaj więcej »
Jeśli chodzi o żądanie satysfakcji, tak na prawdę było to rozpoczęcie postępowania honorowego. W jego ramach sąd honorowy decydował czy dane osoby mają zdolność honorową. Jeśli obie miały, oznaczałoby, że niesłusznie odmówiono przedstawienia i to mogło prowadzić do zadość uczynienia od przeprosin aż po pojedynek – zależnie od interpretacji skali zniewagi.
Natomiast jeśli stwierdzono, że delikwent nie miał zdolności, to ani nie trzeba było go przedstawiać, ani nie należy my się zadośćuczynienie. W praktyce był to koniec życia towarzyskiego danej osoby.
O ile dobrze pamiętam, to zdolność honorową przed wojną miało wiele grup osób, niekoniecznie szlacheckiego pochodzenia. Czyli, jeśli dobrze rozumiem, to w takim razie klasa społeczna nie miała aż takiego znaczenia i pomniejszy urzędnik mógł oczekiwać bycia przedstawionym choćby i księciu, tak? I odwrotnie. Skoro zdolności honorowej odmawiano co do zasady osobom np. o orientacji homoseksualnej, to nawet mimo arystokratycznego pochodzenia nie mogłyby one oczekiwać bycia przedstawionym komukolwiek w towarzystwie… Jakoś nigdy nie pomyślałam o tym w ten sposób. Chociaż w praktyce to pewnie różnie bywało.
Przede wszystkim musiały zajść jeszcze inne okoliczności. Dane osoby musiały spotkać się na prywatnym, małym przyjęciu. W pozostałych sytuacjach mogły zaistnieć też inne przyczyny nie przedstawienia kogoś.
Poza tym, wszyscy gentlemani, ludzie honoru mogli czuć się równi. Więc urzędnik, mógł być przedstawiony księciu.
A skąd osoba niegodna przedstawienia miała się wziąć na przyjęciu? Sądzi Pani, że zapraszano owych „niegodnych” po to, aby odmawiać poznania ich z innymi gośćmi?
Śmiem twierdzić, że dawniejsze zasady jednak ułatwiały życie.
„A skąd osoba niegodna przedstawienia miała się wziąć na przyjęciu?”
To pytanie wiele lat temu zapewne zadawało sobie wiele nader szacownych osób w Anglii, gdy przedstawiano im panią Wallis Simpson 🙂 . O Rasputinie w Rosji nawet nie wspominam.
Teoretycznie ma Pan oczywiście rację. Ale zasady sobie a życie sobie i jestem przekonana, że w każdej epoce nawet na najwyższych salonach można było spotkać, nazwijmy to, „kontrowersyjnych” gości.
Bardzo ciekawy artykuł. zaintrygowało mnie jedno zdanie „Wbrew pozorom jednak stopnie hierarchii w społeczeństwie nadal istnieją i trzeba o nich pamiętać.” Jak to rozumieć? Odnośnikiem do stopnia w hierarchii w dzisiejszych czasach jest wykształcenie, majętność czy pochodzenie? Co jest tym wyznacznikiem stopni? Jakie są wyznaczniki naszej współczesnej hierarchii?
Odpowiedź brzmi: płeć. Niestety…
I wiek, moim zdaniem.
Wiek. Płeć.
Pozycja zawodowa? To może na imprezach integracyjnych 😉
I jeszcze miks: Pani Mecenasowo, pozwoli Pani, że przedstawię Jej Pannę Aptekarzównę…
Precedencja jest fajna, pozwala zachować zdrowy dystans do rzeczywistości.
Precedencja na imprezach integracyjnych? Bardzo wątpię 😀 Płeć, mówi Pan? To może cokolwiek pokomplikować sprawy, jeśli koń porucznika okaże się klaczą 🙂
…(prostuję): właściwie to rotmistrz, skoro mowa o kawalerii, to odpowiednia szarża — zamiast kapitana — to rotmistrz… cóż za wielogra wielosłów: szarża rotmistrza… jakie to polskie…
A precedencja… już nawet mniejsza z tym kto? komu? ile? czego? nalewa — ale ludzie lubią czuć się lepiej — i doceniać czyjś sukces. Może być on mierzony marką auta, rozmiarem domostwa, odległością pokonywaną podczas wakacyjnych wojaży…
Pani Mecenasowo, pozwoli Pani, że przedstawię Jej Pannę Aptekarzównę: Klara Piguła – Eleonora Paragraf.
Kolejność właściwa?
Wiek i ewentualnie pozycja zawodowa.
P.S. Tej odpowiedzi udzieliłam już wczoraj, ale widzę, że została zakwalifikowana jako spam i się nie wyświetla. Albo Disqus mnie nadgorliwie ocenzurował, albo moderatorzy chcą mi coś powiedzieć :-).
Faktycznie Disqus wziął Pani komentarz za spam i nie raczył mnie o tym poinformować. Przy okazji odkryłem jeszcze kilka takich przypadków. W powyższym nie będę interweniował, bo widzę, że sobie Pani sama poradziła.
Hierarchię widzę dzisiaj głównie pod kątem wieku i stanowiska. To jasne, że profesor wyżej stoi od studenta, a nawet od doktora, natomiast właściciel firmy jest nad pracownikiem i managerem. Rodzice i nauczyciele nad dziećmi itd. Co do kobiet, kwestia jest problematyczna. Wspominałem o niej w tekście o równouprawnieniu ( https://kielban.pl/2014/01/rownouprawnienie-plci-a-uprzejmosc/ ). Coraz częściej szczególnym traktowaniem otoczymy tylko wybrane kobiety (np. swoją partnerkę), natomiast przy pozostałych należy być ostrożnym. Nieraz zgodnie z ich upodobaniem powinniśmy traktować je na równi ze sobą. Co więcej w biznesie, gdzie spotka się dwóch kierowników, z których jeden jest mężczyzną, a druga kobietą, nie wypadałoby zaznaczać… Czytaj więcej »
„Uprzejmie było prosić swoich znajomych o przedstawienie towarzyszącej im
matce, żonie lub innej bliskiej krewnej. Było to klarowne okazanie
szacunku tym kobietom.”
To znaczy poproszenie znajomego o przedstawienie w towarzystwie wspomnianej krewnej, czy na osobności?
mieszkałem wiele lat w uk, ze wzgledu na prace, raczej z wyksztalconym towarzystwem. stadardowo przy przedstawianiu, zawsze mowilo sie kilka zdan o danej osobie. i to nic wyszukanego, typu, to jest daniel walsh, stomatolog w zachodniego londynu, ma podobne zainteresowania jak ty, itd poczatkowo mnie to dziwilo, pozniej sie przyzwyczailem. od roku mieszkam w polsce, i oczywiscie pierwsze co na imprezie przedstawialem ludzi w podobny sposob. patrzyli sie na mnie jak na ufo, nawet zostalo to negatywnie skomentowane. jak jest w pl? czy stosuje sie ta introdukcje przedstawianych osob? wspomniales o tym w artykule, ale pytajac znajomych w pl nikt… Czytaj więcej »
W Polsce raczej rzadko tak się robi, ale moim zdaniem gospodarz powinien ułatwić poznanie się gości. To bardzo dobry zwyczaj i nie kłóci się z żadnym z naszych przekonań. Nie widzę powodu by obawiać się o efekty.
Licząc, że wraca Pan do komentarzy pod starymi wpisami – pytanie. Jak – wedle Pana oceny – winien wyglądać uścisk dłoni kobiecej – która wyciągnęła ją do mężczyzny? W czasach młodości zasady były proste. Mamy męskie, proste, silne uściski dłoni. „Zdechła ryba” pozwalała zaklasyfikować mężczyznę do kategorii „wiem, kto to i to wszystko co mnie z nim łączy”, a kobieta ręki nie podaje. Jeśli kobieta wyciąga rękę – chce być w ową dłoń pocałowana. Później całowanie odeszło w siną dal. Później zaś podawanie rąk przez kobiety stało się powszechne. (Włącznie z obrażaniem się, gdy mężczyzna podchodzący do grupy osób nie… Czytaj więcej »
Myślę, że czytające ten komentarz panie mogą odpowiedzieć na to pytanie.
Wystarczy lekko uścisnąć dłoń. Po prostu, naturalnie, bez silenia się na cokolwiek. Mężczyznom też nie należy okazywać swojej siły podczas uścisku dłoni. To dziecinne.
Nie należy pisać, że silny ucisk dłoni jest dziecinny, gdy spotykam swoich przyjaciół z czasów liceum mocny ucisk dłoni idzie w parze z uśmiechem na twarzy. Co do uścisku kobiecej dłoni, nie podoba mi się to w ogóle i wolałbym zostać przy pocałunku dłoni.
Co do przedstawiania, kiedy przyprowadzam nową osobę do towarzystwa które dobrze znam, zawsze mówię kilka słow typu; „To jest Jacek o którym opowiadałem lub coś podobnego”.
A co w sytuacji, w której podchodzimy do grupy znajomych przyprowadzając ze sobą osobę nie znającą tej grupy (przyjaciela, partnerkę, członka rodziny)? Kto kogo i komu przedstawia?
Zależy kogo uważamy za ważniejszego. Jeśli partnerkę czy np matkę, zdecydowanie wyglądało by to tak: „kochanie/mamo pozwól, że ci przedstawię…”, ale jeśli to strony o bardziej zbliżonej „randze” może to też wyglądać tak: „moi drodzy, pozwólcie, że wam przedstawię mojego kolegę…”.
Czytając ten artykuł przypominał mi się jeden dialog Kabaretu Starszych Panów. Dialogu Jeremiego Przybory i Kaliny Jędrusiak, który nastąpił po wykonaniu piosenki „To będzie miłość nie duża”.
„- […] Jeszcze jeden pocałunek.
– Pani Ewo gdzieżbym śmiał […] Zresztą nawet nie ma przyjaciela, żeby mnie pani przestawił. A ja sam się nigdy nie przestawiał samotnym kobietom, bo to by wyglądało, no wręcz , na zaczepianie. A po za tym czekam na Jesienną Dziewczynę, Dziewczynę z Chryzantemami.
Czytając ten artykuł przypominał mi się jeden dialog Kabaretu
Starszych Panów. Dialogu Jeremiego Przybory i Kaliny Jędrusiak, który
nastąpił po wykonaniu piosenki „To będzie miłość nie duża”.
„- […] Jeszcze jeden pocałunek.
– Pani Ewo gdzieżbym śmiał […] Zresztą nawet nie ma przyjaciela, żeby mnie pani przestawił. A ja sam się nigdy nie przestawiał samotnym kobietom, bo to by wyglądało, no wręcz , na zaczepianie. A po za tym
czekam na Jesienną Dziewczynę, Dziewczynę z Chryzantemami. Mogłaby nadjeść w każdej chwili… Pani dokąd?
– Idę zarwać kilka chryzantem.
– Ale to klomb, przepisy zabraniają.
– (śmiech)”
Nie wszycsy chcą być przedstawiani również z nazwiska. Gdy ktoś ma np. znanych krewnych, czasem woli pozostać w pewnym stopniu anonimowy.
Bardzo interesuje mnie kwestia, gdy przyjdę ze swoją dziewczyną w odwiedziny do kolegów na stancję, to kogo należy przedstawić najpierw?
Dziewczynie przedstawia się kolegów.
Wątek już dosyć stary, ale liczę, że odpowie Pan jeszcze i na moje pytanie. Bazując na przykładzie pod którym zamieszczam komentarz. Ustaliliśmy już, że podchodząc do moich znajomych, to kobiecie, jako pierwszej przedstawiam te osoby. Moje pytanie jest jednak takie, czy zanim to zrobię, najpierw sam przywitam się ze znajomymi, czy zacznę od przedstawienia towarzyszącej mi kobiecie osób, do których podeszliśmy, a dopiero później sam się przywitam? Zaznaczę, że właściwą wydaje mi się opcja, kiedy najpierw sam się witam, a następnie przechodzę do przedstawienia partnerce znajomych osób. W takich wypadkach, osoby te jednak najczęściej same przechodzą do rzeczy i przedstawiają… Czytaj więcej »
Zdecydowanie lepiej i naturalniej będzie najpierw powiedzieć „cześć” i uścisnąć dłoń, a potem przejść do przedstawiania. To w końcu nie trwa aż tak długo, żeby był to problem. Gdyby było zbyt dużo ludzi do sprawnego przywitania się, można się przywitać zbiorowo, a potem kolejno przedstawić.
Witam Pana, chciałbym przedstawić pewien casus, który może się niektórym przydarzyć. Mianowicie, jest się zaproszonym na bal, na którym na półpiętrze stoi szereg osób, które witają przybywających. Załóżmy, że centralnie stoi Komisarz Balowy, wraz z partnerką, dalej stoją (dla przykładu) nieznane nam osobistości, starsze lub znacznie starsze od Komisarza), stoją w linii, tj. na prawo od Komisarza, także z partnerkami. Jak w takiej sytuacji należałoby się witać, przedstawiając swoją partnerkę. Rozumiem, że wpierw podchodzi się do Komisarza i jego partnerki, przedstawia się swoją partnerkę Komisarzowi i równocześnie jego partnerce, podobnie z pozostałymi stojącymi parami? Zakładamy, że niektórzy witają się poprzez… Czytaj więcej »